Przeczytaj

  • ERA Jazzu: John Scofield & Amadou i Mariam

    W czwartkowy, już niestety mocno październikowy, wieczór w Sali Kongresowej stawiła się w sumie dość liczna publiczność, by posłuchać na żywo dwóch, znakomicie zapowiadających się projektów. I było czego słuchać.

  • The Triangle

    The Triangle, płyta tria Arild Andersen - kontrabas, Vassilis Tsabropoulos - fortepian i John Marshall – perkusja, jest jednym z wielu przykładów ilustrujących pewne tendencje, pojawiające się nie tylko w jazzowym pionie ECM, ale chyba również w światowej produkcji fonograficznej.

  • Splay

    W momencie, kiedy dwa lata wcześniej ukazywał się debiutancki krążek islandzko-amerykańskiego kwartetu o intrygującej nazwie AlasNoAxis, wydawało się, iż jest to raczej jednorazowy projekt jednego z najciekawszych perkusistów młodego pokolenia. A tu po dwóch latach ci sami muzycy powracają, przynosząc chyba jeszcze śmielszy i mroczniejszym od swojego poprzednika album – zatytułowany po prostu „Splay”.

  • Alchemia

    Przyznam, że popisami Pink Freud nieco zmęczony już byłem. Nie znaczy to, że ich muzyka nie była ok. To raczej ja już się coraz starszy robiłem i próbowałem w ich muzyce wysłuchać tego, czego być nie mogło, nie powinno i być nie może. Czyżby? Dość mocno zlekceważyłem sobie koncert w składzie wzmocnionym przez Maseckiego. I to był, chyba, mój błąd. Teraz za to mam płytę. I dobrze. Dobrze, że się ukazuje, bo muzyka to zacna.

  • Land of Giants

    W 2002 roku latem, kwartet McCoy Tynera odbywał trasę koncertową po Europie i szkoda, że nie zahaczył o Polskę, bo wszędzie zbierał entuzjastyczne recenzje. 

  • Destination Up

    Nie będzie błędem umieścić amerykańskiego trębacza Jima Rotondi w gronie spadkobierców koncepcji, których ojcami byli Roy Eldridge, Lee Morgan, Freddie Hubbard, Woody Shaw.

  • Unleemited

    Oaza spokoju. Muzyka na taki wieczór jak dziś. Ciemno. Pod butami mokre, nieprzyjemne, gnijące liście. Deszcz. Gdzie zatem szukać czegoś przyjemnego, jak nie u siebie w domu? A tutaj można wybrać ze swej płytoteki także coś takiego. Tylko saksofon altowy bądź sopranowy i fortepian niekiedy zamieniany przez rzadko słyszaną w jazzie czelistę, a raz nawet z nim współbrzmiąc. I jedenaście utworów Alaina Guyoneneta.

  • A Moment's Peace

    Piętnaście lat temu John Scofield podpisał kontrakt z Verve Music Group. Na płytowym rynku ukazała się wówczas tytułem debiutu w barwach nowej firmy płyta „Quiet” - album w swej urodzie zupełnie niezwykły i w karierze wielkiego Sco wyjątkowy.

  • Możdżer na tronie w podwójnie platynowej koronie!

    Chyba przyszło nam żyć w kraju absurdu, skoro płyta jazzowa jest najlepiej sprzedającą się muzyczną pozycją - powiedział Leszek Możdżer podczas koncertu w warszawskiej Fabryce Trzciny, gdzie odebrał nagrodę podwójnej platynowej płyty za album “Komeda”. Wydaje się, że taki kraj jest całkiem do zaakceptowania, czyż nie?

  • ... Till Then

    Pochodzący z Panamy pianista zasługuje być może na większą uwagę, niż się powszechnie sądzi. Jest przede wszystkim ceniony jako członek aktualnej, świetnej formacji Wayne’a Shortera („Footprints Live!”, „Alegria”). Ale warto też poznać nagrania sygnowane przez niego, jako lidera. Oto ukazała się autorska płyta Péreza, ciekawie zaprojektowana i wykonana.

  • Changing Places

    Słucham tej płyty czas już jakiś i ilekroć ją włączę, wprawdzie wybrzmi do końca, to jednak gdzieś po drugim, trzecim najdalej utworze zapominam, że w ogóle coś gra. To nie jest rekomendacja. Wiem. Ale, chyba, to nagranie rekomendacji się nie poddaje.

  • Rendezvous in New York

    Może być zaskakujące, że płytę Chicka Corei , jak głoszą opisy na okładce, nagraną dla jego własnej wytwórni Sketch Records produkuje i dystrybuuje nie firma Cocord, jak dotychczas, ale Universal Music Group. Warto poświęcić tej płycie miejsce na półce. Warto, pomimo że jest składanką koncertową i jako taka nie wnosi zbyt wiele do tematu pt. Chick Corea.

  • Up All Night

    John Scofield wydaje się na dobre wszedł na drogę podrasowanego elektroniką funku. Estetyka, którą po raz pierwszy pokazał na swej poprzedniej płycie „Uberjam”, okazuje się nowym pomysłem na twórczej drodze tego słynnego gitarzysty. I przyznam szczerze, że trudno mi się z tym pogodzić.

  • Heartcore

    Nudna jest to płyta niewymownie. Nudna, bo brzmienia jednakie i tematy brzmieniami tymi poprzykrywane jak moskitierą.

  • Blue Decco

    I kolejna płyta jednego z muzyków, których chętnie słucham i bardzo cenię. Mat Maneri, bo o nim mowa pewnie nie byłby tym, kim w chwili obecnej jest, gdyby - pomijając kwestię talentu - nie wychowywał się pod kierunkiem swego ojca, również jazzowego muzyka, kompozytora i teoretyka muzyki - Joe Maneriego. 

Strony