Rob Mazurek na festiwalu Jazz Jantar!

Autor: 
Kajetan Prochyra
Zdjęcie: 

Chciałoby się napisać, że Rob Mazurek wciąga gwiezdny pył, jednak mogłoby to sprowadzić na niego oskarżenia o przyjmowanie niedozwolonych środków odurzających. Coś jednak jest na rzeczy, gdy słucha się jego muzyki – czy to spod znaku Exploding Star Orchestra, Pulsar Quartet czy też słynnych Chicago i Sao Paolo Underground. Mazurek słyszy swoją muzykę gdzieś ponad naszą ziemską atmosferą. 8 września będziemy mogli się o tym przekonać podczas festiwalu Jazz Jantar.

A zaczęło się bardzo zwyczajnie: gra na kornecie w młodzieżowej orkiestrze, fascynacje muzyką Ornette’a Colemana a potem pierwsze jam session w chicagowskim klubie The Green Mill. Jednak to czas, miejsce i ludzie uformowali Mazurka inaczej niż wielu innych jazzmanów o podobnym biogramie. W Chicago improwizatorzy oddychają trochę innym powietrzem - wiatr Windy City szumi dla nich muzyką AACM. I gdy pod jednym dachem spotkali się pod wodzą Mazurka gitarzysta Jeff Parker, basista Noel Kupersmith, bębniarz Chad Taylor i puzonistka Sara Smith nie mógł powstać zwyczajny zespół - powstało Chicago Underground.

Orkiestra szybko została zauważona przez chicagowskich tuzów. Wkrótce z zespołem zaczęli występować tacy artyści jak Fred Anderson, Gastr Del Sol, Jim O'Rourke, Stereolab czy Tortoise. Z szerokiego składu Chicago Underground Mazurek do dziś wyławia, tria, kwartety i duety, z którymi rozwija kolejne muzyczne światy. Ostatnio mogliśmy cieszyć się trzecią płytą duetu Mazurek/Taylor - Locus - mocny, przepełniony elektroniką album koncepcyjny.

Chicago Underground pozwolił też korneciście jednym cięciem przeciąć rzemienie gatunkowego gorsetu ściskającego jazz na przełomie XX i XXI wieku. Mazurek, choć zasłuchany w hard-bopie, otwierał swoją muzykę szerzej i szerzej, wzorem mistrzów takich jak Henry Threadgill czy Roscoe Mitchell. Szybko jednak okazało się, że proces ten wymaga zmiany krajobrazu. Przez pierwsze 5 lat nowego milenium Mazurek tworzył przede wszystkim w Brazylii, z jednej strony zawiązując bliźniaczy Sao Paulo Underground, z drugiej dokonując nagrań terenowych miksował dźwięki puszczy Amazońskiej z sonorystycznymi pejzażami technologicznych laboratoriów - i wszystkim co pomiędzy. Tak powstać zaczęły jego multimedialne instalacje, które dziś prezentowane są na świecie z podobnym zainteresowaniem, co jego muzyka.

W roku 2005 z inicjatywy Jazz Institute of Chicago - współorganizatora także poznańskiego festiwalu Made in Chicago - Mazurek powołał do życia nową orkiestrę: zespół, który zgłębiać miał muzyczne tradycje Chicago - Exploding Star Orchestra. Na ich pierwszej płycie „We Are All from Somewhere Else” spotkało się 14 muzyków - na czele z Nicole Mitchell, Jebem Bishopem, Jimem Bakerem, Jasonem Adasiewiczem i innymi gwiazdami Windy City. Kompozycje Mazurka powstawały zaś podczas jego licznych podróży. Na krążku słychać więc 12 węgorzy elektrycznych czy burzę w lesie tropikalnym.

Nie było zaskoczeniem, że i ten skład stał się pomostem do kolejnych muzycznych spotkań - z legendami takimi jak choćby Bill Dixon.

Pierwszy raz, jak grałem Dixonem, z Roscoe [Mitchellem] Fredem Andersonem, Pharoah Sandersem, czyli z szalenie znanymi postaciami, byłem przerażony - wspominał Rob Mazurek w rozmowie z Anną Początek - To nie było tak, że zawołałem do niego: „Hej, Roscoe! Fajnie, że dziś razem pogramy”. Nie. To było: „O cholera, przyszedł Roscoe, co mam zrobić!?”. Ale zarazem ekscytujące. Co z tego, że znamy Chicago, znamy historię AACM, za każdym razem, jak byliśmy u Freda Andersona w klubie za każdym razem czuliśmy ten onieśmielający blask.

Z Exploiding Star Orchestra wykluł się także skład kwartetu Pulsar, który będziemy mieli okazję usłyszeć w Gdańsku.

Istotą tej muzyki jest dźwięk: jako material, jako przyczynek do wizualnego odwzorowania, dźwięk jako ruch i dźwięk w ruchu. Pulsar to cztery indywidualności, które razem poruszają się w czasie, tworząc dźwiękowy, wielobarwny kolaż. Jaki obraz namalują w Gdańsku? Przekonamy się już 8go listopada!