10 powodów, dla których zapamiętam rok 2015: Bartosz Adamczak
Uwielbiamy rankingi, ktoś w nich wygrywa, ktoś zajmuje kolejne miesca. Jedni z tego powodu świętują inni są smutni i czują zawiedzeni. Ale kiedy przyjrzeć się uważnie, działamy na terytorium, które regułom rankingów nie powinno być poddawane. W Jazzarium nasz czas zajmuje głównie muzyka, jej słuchamy nieustatnnie z płyt, podczas koncertów, nad nią rozmyślamy i z nią związane są najróżniejsze doznania. Zostawmy więc w tym roku wyścigi, zwycięzców i laureatów. Zamiast tego oddajemy głos naszym autorom. Każdy z nich przemierza przestrzeń muzczną nie tylko jako współtwórcy portalu Jazzarium, ale także na własną rękę i dla każdego z nich mijący rok mienił się innymi barwami. O tych barwach każdy z nich teraz Wam opowie. Najpierw Bartosz Adamczak.
Pisząc podsumowanie roku 2014 przyznałem się czytelnikom Jazzarium, że złapałem winylowego bakcyla. Trzyma do dziś a choroba to na tyle groźna, że skutecznie zabiera czas (i pieniądze), które możnaby wykorzystać na śledzenie tego co dzieje się w muzyce tu i teraz, w czasach gdy nawet niueważne przyglądanie się pozwala stwierdzić, że dzieję się bardzo dużo.
Winylowy bakcyl wciąż trzyma mocno. Nie zmieniło się też kilka innych rzeczy, więc przypomnieć można tylko, że najważniejszym klubem pozstaje Pardon To Tu, poza tym oferta koncertowa jest raczej skromna, z wyjątkiem okresu jesiennego wypełnionego po brzegi festiwalowymi propozycjami. Szacunek wzbudza nie zwalniającego wydawniczego tempa ForTune Records. Poniżej kilka nowych uwag, wspomnień i propozycji na początek 2016 roku.
1. 50 rocznica wydania “A Love Supreme” Johna Coltrane'a.
“A Love Supreme” 50 lat od nagrania, ta muzyka nie straciła nic ze swojego piękna. Pozostaje poruszająca, uduchowiona, prawdziwa. Pozostaje płytą, która łączy w miłości muzyki zarówno radykalnych frytowców jak i tych, którzy późniejsze nagrania Coltrane'a omijają szerokim łukiem. “Love Supreme” pozostaje płytą, która z każdym słuchaczem tworzy zupełnie intymną relację. 50 lat to dobra okazja (a jak) by wydać, wersję “super deluxe”, żeby posłuchać oryginalnego kwartetowego nagrania. Dla mnie osobiście też dobra motywacja, żeby kompletować Coltrane'owskie nagrania dla Impulse – bo Coltrane'a nigdy nie za wiele.
2. Peter Brotzmann Quaret – koncert na Ad Libitum
Free Jazz żyje koncertami, a spośród ubiegłorocznych koncertów w pamięć zapadł mi najbardziej dwa wydarzenia w tym tytan Free Jazzu wraz z kohortą, pisałem na łamach Jazzarium o koncercie więcej więc zainteresowanych odsyłam do relacji – muzyka Brotzmanna była jak prawdziwie krwisty i soczysty stek. Na przystawkę polecam też nagrania (dostępnę także na winylu) “Mental Shake” z kwartetem Adasiwicz – Edwards -Noble czy “Mollie's In The Mood” nagraną w duecie z Adasiewiczem.
3. Mistrzowie Improwizacji – Joelle Leandre, Evan Parker, Augusti Fernandez, Zlatko Kaucic – cykl koncertów w ramach Krakowskiej Jesieni Jazzowej.
Podobnież relacje pełniejsze na łamach Jazzarium już są. Te 4 dni w Alchemii pokazały, że w muzyce improwizowanej nie ma granic – spotkali się przecież przedstawiciele odległych od siebie nacji, zagrali tak jakby znali się od lat. Poza tym Joelle Leandre też nigdy nie za wiele.
4. Rodrigo Amado-Joe McPhee Quartet i Not Two na szczcie listy “Free Jazz Blog”
Od kilku lat blog prowadzony przez Steffa Gjisselsa wraz ze współpracownikami jest bodaj najważniejszym internetowym medium dotyczącym szeroko pojętej muzyki improwizowanej. Silną pozycję polskiej muzyki improwizowanej potwierdzają często recenzje płyt z katalogu Multikulti, ForTune czy mniejszych labeli jak Bocian Records czy Fundacja Słuchaj. Not Two Records, które od lat koncentruje się na wydawaniu artystów spoza Polski stało się w tym czasie wydawnictwem rozpoznawanym, cenionym, prestiżowym w kręgach fanów free jazzu i zwycięstwo w plebiscycie Free Jazz Blog jest doskonałym dowodem.
5. Augusti Fernandez “River Tiger Fire” - Fundacja Sluchaj docenione przez Free Jazz Blog
Najlepiej, wiadomo, być na koncercie. Ale jeśli być nie można było to można się pocieszyć nagraniem koncertowym “River Tiger Fire” na 4ech płytach dokumentuje rezydencje Augusti Fernandeza na festiwalu Ad Libitum 2014. Znakomite nagranie, które pokazuje na przestrzeni kilku godzin muzyki jak różnorodny, zwariowany i fascynujący jest świat muzyki improwizowanej.
6. Angles na Krakowskiej Jesieni Jazzowej.
Czekałem na koncert Angles od kilku lat. Muzyka żywiołowa, pełna wyobraźni i ekspresji, a przy tym radosna i taneczna – tak! Muzyka Angles porywa do tańca, tak jak do tańca porywali onegdaj najwięksi – z Dukem Ellingtonem na czele.
Pomijając nowości wydawane współcześnie na winylu przez pasjonatów takich jak Bocian Records, NoBusiness Label i inni, nie jest tak łatwo o free-jazz na winylu (choć satysfakcja po zdobyciu takiego winyla gwarantowana), za pieniądze dużo skromniejsze można za to nasluchać się swingu, polskiego jazzu, bluesa, rock'n'rolla, sulu czy muzyki klasycznej. Na winyl odkrywam muzykę, która niby znam, ale traktowałem do tej pory po macoszemu. Rok temu któlował na moim gramofonie Ray Charles, Stevie Wonder i Marvin Gaye. Poniżej inne propozycje na karnawałowe wieczory.
7. James Brown and company
James Brown to bezsprzeczny król funkowego groove, czy raczej ojciec chrzestny. Szperając w płytotece Browna poza najbardziej oczywistymi przebojami znajdziemy mnóstwo mniej lub bardziej zapomnianych skarbów, w tym nagrania filmowe (Black Ceasar) czy nagrania, w których uczestniczył jako producent albumów swoich podopiecznych Maceo Parkera, Freda Wesleya czy Lynn Collins. Ta ostania śpiewa m.in “Mama Feelgood” na wspomnianym soundtracku Black Ceasar ale też nagrała pod okiem Browna płytę “Think about it” a na niej:
8. Otis Redding
Jazzowa historia pełna jest historii tragicznych (Clifford Brown). Rockowa historia ma ich też całkiem sporo (Janis Joplin, Jimi Hendrix). W muzyce soulowej taką historią jest śmierć Otisa Redinga w katastrofie samolotu w 1967 roku. W ciągu kilku lat Otis nagrał tyle materiału, że na rynku długo po jego śmierci pojawiały się kolejne przebojowe piosenki. Na kilka dni przed swoją śmiercią dzielił scenę festiwalu Monterey Pop z Jimim Hendrixem, nie jest wcale oczywiste kto bardziej rozpalił serca publiczności dzieci-kwiatów.
9. Stax Records
W Stax Records nagrywał Otis Redding, nagrywał tam też później swoje soulowe arcydzieło “Hot Buttered Soul” Isaac Hayes. Ale nagrywali tam też liczni inni, często niesłusznie zapomniani. Jeżeli widziz logo Stax, możesz być pewien, że to będzie dobry, soczysty funk. Rufus Thomas, Staples Singers, Bar-Kays, Booker T & Mgs, Johnnie Taylor, Eddie Floyd. Podczas gdy słodkie brzmienie Motown brzmi dzisiaj przestarzale, Memphis sound Staxu jest wciąż sexy. Polecam wszystkim zabawę przy “Complete Stax Singles Collection” (wypełnili szczelnie trzy boksy po 9 płyt) oraz film dokumentalny “Respect Yourself – Stax Records History”.
10. Osibisa
Kto w Polsce słyszał o tym zepole dzisiaj? Jest taka płyta Poljazzu “Muzyka Improwizowana Z Róznych Stron Świata” (Z-SX0550)z nagraniami z festwalu muzyki ludowej z Austrii z 72ego roku. Pierwszą stronę wypełnia nagranie koncertu zespołu Osibisa. Od razu wiedziałem, że chce więcej – energetyczna sekcja dęta, chóralne zaśpiewy, taneczne rytmy rodem z Afryki, Karaibów, rockowa gitara (rodem z Santana), groove'owy bas, czasami całkiem zadziorne solo. Doskonały afro-beat, world music i co tam chcecie z czasów kiedy terminy te dopiero powstawały, na karnawałowy parkiet jak znalazł. Jak sami panowie zapowiadają piosenke “The Dawn” na debiutanckiej płycie - criss cross rhythms that explode with Happiness.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.