10 powodów, dla których warto zapamiętać rok 2015: Kajetan Prochyra
PLUSY:
1.
Jest gdzie grać! We Wrocławiu otwarto Narodowe Forum Muzyki
Nie tylko otwarto, ale z miejsca zainaugurowano bogaty, wielowątkowy i naprawdę interesujący program muzyczny.
W Katowicach gościnna dla jest nowa siedziba Narodowej Orkiestry Polskiego Radia. Otwarty na różnorodne muzyczne doznania jest przepiękny gmach Filharmonii Szczecińskiej. W Warszawie coraz więcej jest koncertów w Studio Koncertowym im. Witolda Lutosławskiego.
Nie wiele jest gałęzi naszego krajowego przemysłu, w którym możemy nie-narzekać na infrastrukturę. Okazuje się, że od niedawna jest nią muzyka!
2.
Pardon, To Tu. I wszystko jasne.
To ten klub jest dziś kołem zamachowym improwizowanego życia Warszawy (i nie tylko).
Obserwując działalność klubu właściwie od początku, szczególnie cieszę się, że właśnie tu postanowił spędzić swoje 75te urodziny Peter Broetzmann. To piękny prezent dla nas wszystkich, którzy tworzą to miejsce – dla/od słuchaczy, muzyków i oczywiście Daniela, Magdy i Ykosa.
Co by było bez Pardonu? Taki eksperyment myślowi może być dość bolesny.
3.
Festiwal Ad Libitum.
Niby mały, niby dziwny, a w rzeczywistości po prostu mądry.
Okazało się, że można uczynić headlinerem festiwalu Alexandera von Schlippenbacha i Barry’ego Guy’a. Organizatorom udało się stworzyć, nawet jeśli tylko na czas festiwalu, modę na muzykę bezkompromisowo improwizowaną.
Choć przyznać muszę, że z większą estymą wspominam ubiegłoroczną edycję, podczas której Agusti Fernandez był prawdziwym artystą-rezydentem – nie tylko grając swoją muzykę w bardzo różnych ujęciach, ale przede wszystkim pracując i inspirując polskich muzyków. Konsekwencją tego są płyty, które ukazały się w tym roku nakładem Fundacji Słuchaj – „River, Tiger, Fire” czy „Spontaneous Chamber Music”
4.
Jak co roku, wśród festiwali ogólnojazzowych – prezentujących co roku jazzowy kolaż z kraju i ze świata - najmilej wspominam atmosferę gdańskiego Jazz Jantaru.
Szczególnie mocno w pamięci zapisał mi się koncert Cecile McLorin Salvant. Oczekiwania wobec młodej gwiazdy są postawione bardzo wysoko – kto słyszał ją na żywo w Żaku, ten wie, że jest nawet lepsza, niż o niej mówią.
5.
Najwięcej muzycznej przyjemności dostarczyły mi w tym roku płyty z muzyką nie-jazzową, np.:
Kronos Quartet nagrał muzykę psich zaprzęgów w kompozycji Dereka Charke’a „Tundra Songs”
ukazały się 2 nowe płyty Johna Luthera Adamsa. Po przejmującej symfonii na koniec świata „Become Ocean” zabrzmiały jego kwartety smyczkowe - na „Wind in High Places” i przedziwny i tajemniczy album na perkusję solo „Ilimaq”
intrygujące płyty wydały też kompozytorki: Anna Thorvaldsdottir („In the Light of Air”), Sarah Kirkland Snider („Unremembered”) i Julia Wolfe (nagrodzone Pulitzerem „Anthracite Fields”)
MINUSY:
1.
Biadolenie o niedostatecznej obecności jazzu w mediach jest rutyną dorocznych podsumowań. Tymczasem rok 2015 pokazał aż nadto dosadnie czyja to wina.
Nasza!
50-ta rocznica nagrania „Astigmatic” - najbardziej kultowej płyty jazzowej w historii muzyki polskiej, 50 lat Jazz Forum - jednego z najstarszych jazzowych magazynów na świecie, potrójne 100-lecie urodzin: Franka Sinatry, Billie Holiday i Jeremiego Przybory - nie wspominam już o półwieczu „A Love Supreme” Coltrane’a czy 50-leciu istnienia chciagowskiego AACM.
Daliśmy ciała - my, ludzie piszący o jazzie, ale także my organizujący muzyczne życie. Rok 2015 był szansą by wykorzystać te okazje do stworzenia naprawdę ważnego, a już na pewno żywego, kolorowego i zauważalnego programu, który zaistniałby w świadomości mass-mediów i mass-odbiorców. Nie udało się.
2.
Na krajowym podwórku martwi rozejście dróg organizatorów festiwalu Sacrum Profanum i jego wieloletniego dyrektora artystycznego – Filipa Berkowicza. To właśnie jego zasługą jest stworzenie pod tą marką najlepszego festiwalu muzyki nowej w tej części świata. Co będzie dalej?
Berkowicz sobie poradzi – swoje festiwale realizuje z powodzeniem w Gdańsku, Krakowie a od tego roku także w niewielkim, ale jakże przyjaznym Bieczu.
Sacrum Profanum? Czekam na ogłoszenie programu 14tej edycji.
3.
To nie był szczególnie porywający rok dla festiwali jazzowych w Polsce - a to one (stety/niestety) malują nasz muzyczny pejzaż. Dla ogromnej większości z nich, układanie programu sprowadza się do wypełnianie kalendarzy i rozliczania ministerialnych dotacji.
Nie sztuką jest wydać pieniądze (najczęściej nie swoje).
Ciekaw jestem jak nowa polityka kulturalna naszych władz odbije się na kondycji krajowych festiwali muzycznych. Czarny scenariusz to Chopin na jazzowo w każdym domu. Może jednak uda się postawić na prawdziwy rozwój naszych lokalnych scen i realną, twórczą współpracę z międzynarodowymi gwiazdami?
4.
Najsmutniejszą jazzową wiadomością roku była wieść o śmierci Ornette’a Colemana.
Jednak rok 2016, tylko w swym pierwszym miesiącu dobitnie pokazał nam, że ze śmiercią ukochanych artystów trzeba się po prostu pogodzić.
5.
Minusów będzie o jeden mniej niż plusów. I to jest dobra wróżba na kolejny rok.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.