10 powodów, dla których zapamiętam rok 2015: Paulina Biegaj

Autor: 
Paulina Biegaj
Zdjęcie: 

Mówimy, że diabeł tkwi w szczegółach. Ale ponoć to, co dobre, także. Lepiej więc skupić się właśnie na nich. Zwłaszcza, że każdy rok, pewnie nie tylko mnie, mija jak jeden dzień.

1. „Sunrise” Pawła Kaczmarczyka

Także ten muzyczny rozpoczyna wschód słońca według Pawła Kaczmarczyka z płyty, którą nagrał ze swoim trio. Odpowiedź publiczności na ich „Something Personal” sprawiła, że ten rok był dla muzyków z pewnością wyjątkowy. Tak, jak wyjątkowy jest utwór „Sunrise”. Ostatnio ktoś, po kim nawet nie spodziewałabym się sympatii do jazzu stwierdził wobec osób, które uważają ten gatunek za „takie sobie rzępolenie bez sensu”, że „w muzyce jazzowej zawarta jest głęboka myśl”. Najgłębszą słyszę właśnie w kompozycji Pawła Kaczmarczyka. Takich utworów jest wciąż za mało.

2. Śpiew Sadii Youssouf

Inne olśnienie to występ Sadii Youssouf z Zielonego Przylądka. Młoda wokalistka ma w swoim głosie niespotykaną głębię. Chce dawać swoim słuchaczom przeżycia. I jej śpiew, w którym opowiadała o jasności przyniesionej przez osobę, za którą tęskni, a która nagle się pojawia, dał nam te przeżycia podczas festiwalu „Wschód Piękna”. Śpiewała po zmroku na jeziorze. Dosłownie na jeziorze. To pomysł Grzecha Piotrowskiego, marzyciela i realisty równocześnie. Takich ludzi potrzeba nam zawsze.

3. Aranżacja fortepianowa w utworze „A w tej studni”

Pozostając w głębi jazzu, słuchamy raz jeszcze płyty Grażyny Auguścik i Orchestar „Inspired by Lutosławski”, aby przypomnieć sobie znów wyjątkowo głęboką aranżację fortepianową w wykonaniu Jana Smoczyńskiego. Utwór „A w tej studni”. Płyta z przewidzianym przeze mnie sukcesem…

4. Sukces Nikoli Kołodziejczyka

...Podobnie, jak nagrodzone dzieło Nikoli Kołodziejczyka „Chord Nation”. W nim również tkwi szczególna myśl, co w muzyce improwizowanej jest tyleż charakterystyczne, co najważniejsze.

5. Koncert Antoniego Krupy

W połowie dnia, gdy ogarnia nas zmęczenie, czas zaczyna płynąć wolniej, czyli w bluesowym rytmie. „Jestem starym zmęczonym bluesmanem”, mówił o sobie Antoni Krupa podczas marcowego koncertu dedykowanego jego zmarłej wnuczce Amelii. „Przepraszam, że nie mogę dać ci czegoś więcej, bo czyż można dać więcej, niż to, co się ma? Największy skarb ukryty na dnie serca, uczucie ze swą pełną paletą barw”. Te słowa warto zapamiętać. Tak jak i te słowa z koncertu Antoniego Krupy: „nie przyspieszysz czasu w locie...”.

6. Ostatni koncert Janusza Muniaka

O tym, że czasu może nagle zabraknąć, przekonało nas wszystkich odejście Janusza Muniaka. Miniony rok to czas jego ostatniego w życiu koncertu. 

7. Finał „Jazz Juniors” ze Stanisławem Słowińskim

Z taką myślą postanowił grać Stanisław Słowiński, o czym powiedział mi w niedawnej rozmowie. Miniony rok to debiut jego kwintetu, z którym zdobył pierwszą nagrodę festiwalu „Jazz Juniors”. Zbliżamy się do finału. Finał grudniowego koncertu laureatów (wszyscy z Krakowa) to prawdziwe zdobycie ośmiotysięcznika. Zresztą każdy początek dnia to równocześnie nadzieja, że gdzieś dotrzemy, a rozpoczęty czas znajdzie w końcu odpowiedź na pytanie o sens. Ze skrzypkiem, który wie, czego chce od życia i muzyki, docieramy do celu, słuchając jego utworu „8 000”.

Kwintet zagrał swoje kompozycje wśród pisków zadowolenia i gromkich braw publiczności. Także na ich twarzach widać było radość. A ona, według mojego największego autorytetu spośród intelektualistów, św. Tomasza z Akwinu, pojawia się właśnie wtedy, gdy coś zdobędziemy i gdzieś dotrzemy. Trzeba tylko mieć cel…

8. Improwizacje Grzecha Piotrowskiego

Grzech Piotrowski, podobnie jak inny filozof, którego z pewnością przedstawiać nie trzeba, przyznaje, że w kwestii ostatecznego celu wie tyle, że nic nie wie. Niemniej jego płyta „One World”, którą wydał w 2015 roku nosi w sobie cel i to bardzo konkretny. Muzyka na niej nagrana miała płynąć prosto z duszy. Słuchając improwizacji saksofonowych nie sposób oprzeć się przekonaniu, że cel został osiągnięty. Taki cel zresztą, w muzyce improwizowanej, przyznacie Państwo, jest przez słuchających jej najmilej widziany…

9. Duet Henryka Miśkiewicza i Marka Napiórkowskiego

Jeśli jesteśmy przy dźwiękach saksofonu, jeszcze jeden saksofonista, a właściwie duet, Henryka Miśkiewicza i Marka Napiórkowskiego z koncertu w Pałacu Szustra. Nie miałam okazji wysłuchać go na żywo, jednak ich wykonanie utworu „Stars Fell On Alabama” to moje pierwsze skojarzenie ze słowem jazz. To także nastrój całkowitego wytchnienia, więc muzyka idealna na spokojne popołudnie. W doskonałej interpretacji.

10. „Directions in music” z utworami Michaela Breckera

Gdy dzień powoli się kończy, w wieczornej scenerii krakowskiego rynku, a w październiku rozświetlonej w dodatku jesiennym deszczem i odbijającymi światło latarń Plantami, niezapomniany koncert z cyklu „Directions in music”. Szymon Kamykowski z Pawłem Kaczmarczykiem i jego Audiofeeling Trio przedstawia ambitną i wymagającą twórczość Michaela Breckera. To najlepszy z koncertów w krakowskim „Harrisie”, na jakich do tej pory byłam.

I coś jeszcze

Zanim dzień skończy się całkiem, a wraz z nim wspomnienia z 2015 roku, chcę, oprócz tych opisanych, przywołać wszystkie utwory, których wysłuchałam, bo tylko o takich jest sens pisać. A wraz z nimi wszystkie spotkania. Bo tylko w nich sens ma z kolei muzyka. Ten sens tkwi w szczegółach. I nie tylko on. Także szczęście. Szczęście jako wyraźny cel wytrwale zdobywany w najmniejszym szczególe każdego dnia, czego życzę wszystkim muzykom w Nowym Roku.