Dual Identity
Do Polski od czterech, pięciu lat nareszcie zaczynają docierać – czy osobiście, czy za pośrednictwem nagrań – młodzi muzycy, którzy za granicą znani są od lat jako dojrzali, ukształtowani twórcy z nurtu free. Jednym z nich jest Rudresh Mahanthappa, którego szczęśliwcy mogli oglądąć 30 września na festiwalu Jazz Jantar. Drugi autor płyty również zdobył sobie za oceanem opinię wyśmienitego saksofonisty altowego. Wraz niebanalnymi muzykami – gitarzystą Libertym Ellmanem, kontrabasitą Mattem Brewerem i perkusistą Damionem Reidem – w 2009 roku wystąpili na portugalskim festiwalu Braga Jazz. Materiał został wydany w następnym roku przez znaną miłośnikom nowoczesnego jazzu wytwórnię Pi Recordings. Magia koncertu zawsze mnie uwodzi, ale tym razem nie będzie to chwilowe zauroczenie.
Tytułową podwójną tożsamość przedstawiają nam tu w głównej mierze dwaj liderzy formacji. Dwa saksofony altowe! Wydawałoby się – ciężkie zadanie. Alto sax jako instrument wiodący jest nielada wyzwaniem dla słuchacza, nie wspominając już o tym, że jest, brzydko mówiąc, bardzo trudny w obsłudze. Niewielu jest jego mistrzów tego instrumentu. Tu jednak jesteśmy świadkami tego, jak rosną kolejni. Muzycy czasem latami szukają partnerów do gry – ci dwaj mieli dużo szczęścia, że na siebie trafili. Ich brzmienia i frazowanie są wyraźnie odrębne, ale jednocześnie uzupełniają się w niedefniowalny sposób. A gdy już rozpoznamy, który z alcistów w danym momencie gra, odkrywa się przed nami następna, nieznana sfera tej identity.
Jednakże dualizm odgrywa tutaj rolę nie tylko w saksofonowych wypowiedziach. Partie dęte działają w dialogu z warstwą tworzoną przez resztę instrumentów, które nie są elememtem towarzyszącym, ale właśnie drugim obliczem tej samej osobowości. Wielowarstwowe improwizacje są splecione w fantastyczne kompozycje. A wszystko jest zanużone w niesamowitych rytmach, które dosłownie wciągają słuchacza od pierwszych chwil.
Oczywiście, jak to na koncercie, wszyscy muzycy mają tu partię solową – dzięki temu mamy dodatkową okazję do podziwiania kunsztu każdego z nich. Dużo pola na ten przykład dostał znakomity Liberty Ellman (którego do współpracy zaprosił wielki Henry Threadgill). Jego gitara jest bajkowa, trochę połowiczna – niedopowiedziana. Piękna. Jak w utworze o znaczącym tytule „SMS“ wchodzi w unisono z kontrabesem Brewera, to uuuh... Albo jak w „Extensions of extensions of“, w 7 minucie, nagle, aksmitnie wyłania się zza kurtyny dźwięku... grrr...
Na marginesie jeszcze jedna, niestety długa, refleksja. Sformułowanie „podwójna tożsamość“ możemy śmiało odnieść również do różnic w pochodzeniu muzyków – etnicznym, kulturowym, tradycyjnym. Nowoczesna muzyka charakteryzuje się tym, że tworzą ją muzycy z kompletnie różnych środowisk. Nie zawsze ma to bezpośrednie przełożenie na to, co słyszymy. Słuchacz przcież nie musi przeprowadzać szczegółowej analizy utowrów, kompozycji. Musimy jednak pamiętać o tym, że jazz tworzony niegdyś w ścisłych – mimo wszystko – środowiskach, jazz jaki istnieje w powszechnej świadomości kulturowej i w masowych mediach (czyli taki z lat 40.–50., a potem z 60. i 70.) przez ostatnie 40 lat nieustannie mieszał się z innymi gatunkami. Można powiedzieć, że stał się częścią muzyki świata. Nie na mechanicznej zasadzie, jaką prezentuje tzw. world music. I nie dlatego, że powstał trzeci nurt. I nie dlatego, że wyodrębniło się free impro. Jazz przenika się z innymi gatunkami w wielu aspektach, muzycy jazzowi nie są już strice jazzowi nie dlatego, że poszukują nowych obszarów jak odkrywcy, ale wręcz przeciwnie: dlatego że świat, w którym tworzą, jest zupełnie inny niż ten, w którym jazz powstawał. Jest o wiele bardziej skomplikowany, dostarcza o wiele więcej bodźców, ale też o wiele więcej źródeł inspiracji. Może to truizm, ale nie wolno o tym zapominać, że pierwsi giganci jazzu byli ścigani i za swoją muzykę, i za swój kolor skóry. Dzisiaj żaden gatunek muzyki nie jest piętnowany i nie ma prawnego probelmu, żeby czarny zagrał z białym. Ludzie ze wszystkch stron świata mogą dziś bez skrępowania wnosić część swojej tradycji do muzyki. Warto jest więc poznawać losy muzyków, po których nagrania sięgamy, bo nieraz mają one niebagatelny wpływ na to, co i jak nam przekazują. W tym przypadku mamy do czynienia z saksofonistą, który co prawda jest Amerykaninem, ale o korzeniach hinduskich. Mahanthappa przez lata studiował muzykę improwizowaną i jazzową, ale w pewnym momencie zaczął też jeździć do Indii i od tego czasu zgłębia tajniki tamtejszego grania. Hiduskie wpływy czasem słychać silniej, ale czasem nie są one dosłowne., a czesem ich w ogóle nie ma. Wiedza o społecznej tożsamości twórcy jest istotna dla zrozumienia jego tożamości artystycznej oraz prezentowanego dzieła. Nasze uszy przyzwyczajają się do wychwytywania rzeczy, które znamy. Wiedza o muzyku – oczywiście rozsądnie wykorzystana – pomaga nam się wsłuchać tak, by przypadkiem nie czegoś nieznanego, a ciekawego, w muzyce nie ominąć.
Muzyka tego zespołu jest mocna i energetyczna, bardzo cielesna i witalna. Łatwo przez to moża ulec wrażeniu, że jest „optymistyczna“, „wesoła“ czy „pozytywna“ – ale pamiętajmy, że to są kategorie odnoszące się do naszych emocji, naszego odbioru, że ich stosowanie czasem może – paradoksalnie – spłycić muzyczny przekaz. Ta płyta w żadnym momencie nie jest jednoznaczna, a w wielu miejscach sugeruje nawet jakąś tajemnicę.
1. The General; 2. Foster Brothers; 3. SMS; 4. Post-Modern Pharaohs; 5. Extensions Of Extensions Of; 6. Katchu; 7. Circus; 8. Resonance Ballad; 9. Rudreshm; 10. 1010; 11. Dual Identities
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.