Recenzje

  • 4 Generations of Miles

    Milesa Davisa nigdy nie interesowało powracanie do swojej muzyki sprzed lat czy ponowne zapraszanie jazzmanów, z którymi kiedyś współpracował. Namowom uległ tylko dwa razy, kiedy  pod koniec życia w Montreux i w Paryżu zagrał dawne kompozycje na specjalnych koncertach. Po jego śmierci powstało mnóstwo projektów z Milesem w tytule, a za najlepszy uważam album Cassandry Wilson „Travelling Miles”.

  • Dockings

    Ktoś kiedyś powiedział mi, że najciekawiej grają obecnie ci muzycy, którzy niegdyś grywali free jazz, a obecnie z różnych przyczyn zaprzestali tej formy. Wprawdzie - jak każda zasada - tak i ta doznaje pewnych wyjątków, ale zasadniczo zgadzam się z tym zdaniem. Do takich - w moim przekonaniu prezentujących ciekawą muzykę, byłych freejazzmanów należy Michel Portal.

  • Abaton

    To nie jest zła płyta. Choć mam wrażenie, że jej zawartość są sobie w stanie wyobrazić wszyscy, którym mówi coś nazwa ECM oraz nazwiska muzyków (co oczywiście, nie musi być zarzutem). Wszyscy z zapleczem klasycznym, wszyscy mniej lub bardziej zaangażowani w eksperymentalną scenę nowojorską. Tutaj w odsłonie bardziej klasycznej.

  • Live At The Plough

    Jeśli myślimy o angielskim jazzie, a szczególnie o scenie free, kojarzą nam się przede wszystkim luminarze free improvu, tacy jak Evan Parker, czy Derek Bailey. Wielka Brytania jest też ojczyzną awangardowej Spontaneous Music Ensemble, w której nota bene grał bohater tej płyty. Zapominamy, że scena ta jest wielce bogata, zaś oprócz muzyków, którzy poświęcili się czystej improwizacji, spotkać tam można wielu grających "stary dobry free jazz". Niewątpliwie do takich należał zmarły w 1994 r.

  • Les Hommes Armés

    W literaturze dotyczącej europejskiego jazzu, gdzieś od lat siedemdziesiątych, pojawiła się teza, że tym, co go wyróżnia jest odwoływanie się do tradycji muzyki europejskiej. I to zarówno do europejskiego folkloru, jak i do doświadczeń europejskiej muzyki koncertowej (poważnej).

  • These Are The Vistas

    Włączenie do repertuaru akustycznego tria jazzowego The Bad Plus utworu „Smells Like Teen Spirit” pewnego elektrycznego tria grunge’owego dowiodło, niestety tezy nudnej jak nadwyrężone od ziewania szczęki, iż działanie marketingowe nie przechodzi w sukces artystyczny.

  • Looking For Balance

    Prawdę powiedziawszy nie mam wiele do powiedzenia w sprawie najnowszej płyty Krzysztofa Herdzina. Lubię ją i tyle. Właściwie więc na tym powinna skończyć się jej recenzja. Ale nie wypada tak nagle zakończyć. Winny więc jestem również kilka słów wytłumaczenia dlaczego ją lubię.

  • The Intercontinentals

    Pisanie o Billu Frisellu dla jazzowego portalu, musi być odbierane w kategoriach pisania z rozpędu. Frisell w zasadzie z muzyką jazzową od lat nie jest związany, a przynajmniej takiej nie prezentuje na swoich autorskich płytach. Niemniej jednak gitarzysta ten wciąż, dla fanów muzyki, którą prezentujemy jest interesujący. Przyznam nawet, że im więcej lat mam, tym z większą pokorą i ja podchodzę do muzyki Frisella i tym bardziej mi się po prostu podoba. 

  • Harry's Bar

    Przyznam, że po tę płytę sięgnąłem zachęcony cudowną balladką „How Wonderful You Are”. Bynajmniej nie zwabiły mnie naklejone na okładce rekomendacje radiowej Trójki, czy wyimki z „cudownych” recenzji francuskich krytyków. Co jakiś czas również, słyszałem opinie naszych wartościotwórczych krytyków, z których ust i piór padały słowa, że jest to jazz. Jazz! Męsko-wokalny! I to śpiewany przez byłego członka King Crimson! Hmmmm.... to musi być coś dla mnie. 

  • From The Green Hill

    Tomasz Stańko nagrał płytę przecudnej urody. I prawdą jest to, co napisał o niej Maciej Karłowski, że nie ma tu przejmującej, ostrej trąbki Tomka, do której nas przez te wszystkie lata przyzwyczaił. Ale płyta ta jest jakby z innego świata. To płyta nie z "zasadniczego" wątku twórczości Stańki, ale z jego płyt filmowych i teatralnych. 

  • Grains Of Paradise

    Mam takie określenie: polska muzyka filmowa lat 1970-tych. Te wszystkie "Noce i dnie", "Polskie drogi"... Od czasu do czasu określenie to pasuje mi jak ulał, do muzyki, którą słyszę. Muzyki, często, przynajmniej teoretycznie, odległej od filmu i od Polski. Nie inaczej jest z płytą Erika Friedlandera. 

  • Solid Ether

    Omawiana płyta Molvaera nie wnosi wiele nowego w porównaniu z poprzednim Khmerem. Podobna stylistyka od pierwszych dźwięków narzuca pogląd o kontynuacji stylu. Tym razem jednak pojawiają się momenty kameralistyczne, gdzie Molvaer gra na fortepianie, a towarzyszy mu jedynie śpiew Sidsel Endersen.

  • Duo

    Instrumentalistów na tej płycie jest jedynie dwóch: gitarzysta i perkusista, a nakładki użyte zostały jedynie w jednym utworze, zaś nałożoną partią jest partia instrumentów perkusyjnych. Zwracam na to uwagę, albowiem ktoś, komu obce jest nazwisko Charlie Huntera, pewnie o zakład by szedł, że płyta nagrana jest bądź przez trio, bądź z dogranymi partiami instrumentalnymi. Jednak to nieprawda. 

  • Siren

    Uri Caine – główny dekonstruktor wielkiej klasyki z Mahlerem, Wagnerem na czele lider niemalże funkowego trio Bedrock ma swoje trzecie oblicze. Znane jest ono od lat i wszyscy spragnieni Caine’a – jazzmana czekają na jego odsłony ze zniecierpliwieniem. Mowa o klasycznym fortepianowym trio działającym od dawna i mającym na koncie wysko cenione albumy takie choćby jak „Blue Wail”. 

  • Bar Jazz

    Ilością stylów pojawiających się na tej płycie niemiecka saksofonistka mogłaby obdarzyć kilka, jeśli nie kilkanaście płyt. Płytę rozpoczyna rock'n'roll, który mógłby zostać wykonany w filmie „Blues Brothers”..., gdyby zagrany był z większą werwą (może bardziej nawet zaśpiewany, niż zagrany). 

Strony