Extra
Peter Evans - prawdopodobnie najświetniejszy trębacz, kompozytor i po prostu muzyk swojej generacji. Interesuje go wszystko w muzyce, wszystko w dziedzinie sztuki gry na trąbce i nie dzieje się to tylko w sferze deklaracji, ale potwierdzone jest jego dyskografią i codziennymi działaniami. Należy do bardzo nielicznego grona twórców, którzy mając wielką wiedzę, świadomość historii muzyki patrzy zdecydowanie w przód. Kiedy wiele lat temu jeszcze w czasach najpierwszej lokalizacji Pardon To Tu przyjechał z kwintetem by zagrać materiał z płyty Destination Void. Można było odnieść wrażenie, że oto stajemy u progu zmiany kierunku jazzu i ten nowy jazz będzie miał tak niespotykaną i ożywczą siłę, że zmiecie mainstreamowe szmoncesy wiralowo zaludniające planetę. Tak się niestety nie stało. Dlaczego? To osobna historia na inną okazję.
Nie stanie się tak też pewnie i teraz kiedy na horyzoncie jaśnieje nowy band Evansa, trio złożone z Petera Eldha, kontrabasisty i gitarzysty basowego, założyciela m.in słynnej i rozpalającej wyobraźnię szczególnie młodszej publiczności formacji Koma Saxo, ale także a także i sidemana w bandach m.in. Mariusa Esseta czy Django Batesa oraz Jima Blacka, instrumentalistę wybornego, docenionego i być może w ogóle jednego z najbardziej wszechstronnych i progresywnych drummerów na jazzowej scenie w ostanich trzech dekadach. A jednak choć bez wielkich szans na jazzową rewoltę to jednak trzeba jasno powedzieć, że to nowe trio to killer band. Przekonali się o tym wszyscy, którzy zajrzeli kilka tygodni temu do warszawskiego Jasmine, gdzie band dał według relacji wszystkich, z którymi rozmawiałem, koncert wybitny. Jak było nie wiem, ale sądząc po tym co zawiera album Extra to skłonny jestem uwierzyć w relacje uczestników.
A co dzieje się na płycie Extra? Wszystko się dzieje! Groove, pasja, niezachwiana pewność kierunku, w jakim ma iść muzyka. Dzieje się techniczne i kompetencyjne mistrzostwo, dystansowanie się od jazzu, życzliwe spoglądanie w stronę rocka, mądre i pasjonujące używanie elektroniki. Dzieje się imponujący pokaz siły i możliwości. Dzieje się tak na prawdę to wszystko, co od dawna dzieje się w muzyce Evansa, a że zawsze starał się mieć w swoim otoczeniu instrumentalistów najwyższych lotów to i skala możliwości jego artystycznych wypoweidzi była i jest ogromna. No i jeszcze jedna rzecz, Evans w całej swojej instrumentalnej doskonałości, jest trębaczem przerażającym. Wydaje się, że nie ma przed nim chyba żadnych limitów, także i tych ekspresyjnych, bo jego technice gry nie ma sensu gadać. Dla jednych to artysta nadekspresyjny,dla innych po prostu miażdżący mistrz, który nie krzyczy.
Cokolwiek pomyslimy o Peterze Evansie i jego muzyce, niezależnie czy jesteśmy jej admiratorami czy nie kupujemy tej estetyki pamiętajmy, że sięgając po album Extra spodziewać się możemy zaldwie nieco ponad 34 minut muzyki, która jest tak gęstą, że można by tymi dźwiękami obdzielić kilka płyt innych muzyków i pewnie dalej byłby co najmniej interesujące. W moim odczuciu jest po prostu znakomity album i tyle.
1. Extra, 2. In See, 3. Boom, 4. Nova, 5. Movement 56, 6. Underwold, 7. Fully Born, 8. The Lighthouse
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.