From The Green Hill
Tomasz Stańko nagrał płytę przecudnej urody. I prawdą jest to, co napisał o niej Maciej Karłowski, że nie ma tu przejmującej, ostrej trąbki Tomka, do której nas przez te wszystkie lata przyzwyczaił. Ale płyta ta jest jakby z innego świata. To płyta nie z "zasadniczego" wątku twórczości Stańki, ale z jego płyt filmowych i teatralnych.
Wystarczy porównać ją z "Pożegnaniem z Marią", "Balladyną" (polską) czy "Robertem Zucco". Tomek przyzwyczajał nas powoli do płyty tego typu, jakby od niechcenia i z dala od swych zasadniczych zainteresowań przedstawiając taki świat. Kameralny, zamknięty, wyciszony i baśniowo piękny. Zawsze przecież wydawało się, że to, co rzeczywiście chce Światu objawić to płyty z jego europejskim kwartetem, koncerty tego lub polskiego kwartetu, czy wreszcie osławiona "Litania". Z boku pojawiały się piękne kompozycje, jakich na "From The Green Hill" wiele - "Roberto Zucco", "Love theme from Farewell to Maria". Te utwory znajdują się także na tej płycie. Na niej także, co dość dziwne, w autorskich projektach Stańki - utwory członków jego zespołu. Zwykle, gdy pojawiały się nazwiska muzyków współtworzących zespół, to byli to współkompozytorzy ze Stańką, i raczej utworów mających cechy wyimprowizowanych ad hoc. Wyjątkiem była "Litania". Na omawianej płycie ponownie jest Komeda z "Litanią", ale też dwa utwory skomponował Surman. Dodać należy, iż nie odbiegają one od ogólnego klimatu płyty.
W owym wyjątkowym uroku płyty, wielką zasługę ma skład instrumentalny: miękko grana trąbka, saksofon barytonowy lub klarnet basowy, skrzypce, bandoneon oraz kontrabas i perkusja jako sekcja. Możecie sobie brzmienie takiego zespołu wyobrazić? Jest niesłychanie miękkie i delikatne. Duża zasługa w tym instrumentalistów, ale tacy muzycy jak Surman czy Saluzzi są klasą samą w sobie. Mnie ponownie, nie wiem po raz który już zresztą, zadziwia współpraca sekcji rytmicznej.
Anders Jormin i Jon Christensen to chyba najciekawsza ze stałych europejskich sekcji rytmicznych. Elokwencja i wrażliwość Christensena na najdrobniejszą akcję muzyczną jest wyjątkowa - z drugiej strony jest w swej grze mniej eteryczny od drugiego perkusisty Stańki - Oxleya i w materiale z tej płyty jak sądzę lepiej się sprawdza nadając muzyce wspólnie z bezbłędnie trzymającym timing Jorminem ogólny puls i lekko jazzowy charakter. Tak lekko jazzowy. Albowiem pomimo, że pośród muzyków są postaci od dawna związane z jazzem, a co do Stańki czy Surmana można powiedzieć, że w rozwoju tej muzyki zapisali się już na stałe - to muzyka z "From The Green Hill" bardziej chyba przynależy do jakiejś współczesnej, improwizowanej kameralistyki (jeśli chcieć w ogóle muzykę jakoś klasyfikować - czego czynić nie lubię) niż do jazzu, w tym sensie, że próżno tu szukać typowego jazzowego pulsu, swingu, timingu.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.