Marcin Olak Poczytalny: Nieczułość
Wieczór siedzę w pracowni. Ciepło mi, piję kawę… Tymczasem na naszej granicy koczuje grupa uchodźców. W nocy mogą już być przymrozki, a ci ludzie nie mają nic – leków, ubrań, wsparcia, jedzenia… Nic. Nie, nie przyjmuję do wiadomości, że istnieje jakakolwiek wyższa racja, która usprawiedliwiałaby pozbawienie tych ludzi szans na przeżycie. Nic nie usprawiedliwia tego cholernego stanu wyjątkowego, nic. Żaden rozkaz nie tłumaczy bezduszności, nieczułości, przyzwolenia na ich cierpienie. Można dyskutować o tym, czy ich przyjąć, czy przesłać dalej. Można toczyć akademickie dyskusje o tym, czy to aby nie jakaś prowokacja, można dzielić włos na czworo i doszukiwać się kolejnych podtekstów i znaczeń – można, jeśli to kogoś bawi. Ale, o ile jesteśmy ludźmi, pomóc trzeba.
Nie godzę się na nieczułość.
Smutno mi. Jestem bezradny, w tej i w wielu innych kwestiach. Mogę pamiętać – to ważne, bo uchodźcy zniknęli już z nagłówków. Trwa jakiś mecz, to chyba siatkówka, poniżej informacja o tym, że Polska może stracić poważne pieniądze z funduszy unijnych… To ważne, ale w tym też jest jakaś nieczułość. Taka rezygnacja. Nie udało się, no trudno, ale za to dobrze nam idzie w siatkę. Z tą kasą to trochę słabo, ale może jakoś to będzie…
Wystarczy, wyłączam serwis, dłuższą chwilę nie mogę się skupić na pisaniu. Bo o czym teraz napisać, o fajnej, nowej płycie? Nie nie dziś. Nie ma nic zamiast, tego się nie da zagadać, to nie tak?
Nie godzę się na nieczułość.
Puszczam Rage Against The Machine, „Know Your Enemy”. Bardzo głośno.
I pamiętam.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.