Marcin Olak Poczytalny - A gdyby tak rzucić to wszystko i posłuchać czegoś zupełnie innego?

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Koniec wakacji i początek nowego sezonu to taki moment, kiedy czasem się zastanawiam nad tym, co się wydarzy w muzyce. Myślę nie tylko o tym, co i jak ja chciałbym zagrać, próbuję też zgadnąć co nowego się pojawi. I prawie nigdy nie trafiam.

Sytuacja, w jakiej jest dziś muzyka – czy sztuka w ogóle – wydaje mi się bardzo ciekawa. Nie zauważam mocnego głównego nurtu rozwoju. Koncepcje, które powstały w połowie ubiegłego stulecia, chyba pomału wyczerpują swoje możliwości. Odchodzą wielcy artyści, którzy definiowali muzykę minionej epoki. Myślę, że już jest miejsce na coś nowego, ale czy to nowe się pojawi, kiedy i jakie będzie, odgadnąć nie sposób. Ubiegłe stulecie obfitowało w eksperymenty, pojawiły się nowe koncepcje i techniki kompozytorskie. Wielu twórców było przekonanych, że to właśnie ich idee są tym, co pozostanie i stworzy nowy mainstream. Jeden z twórców serializmu – nie pamietam już, który – był przekonany, że pod koniec ubiegłego wieku ludzie nie będą już nucili sobie melodii, ale serie. No cóż, obawiam się, że nic takiego nie miało miejsca. Eksperymenty pozostały eksperymentami, a mainstream od dziesięcioleci kręci się uparcie wokół tych samych koncepcji. Na szczęście istnieje sztuka poza mainstreamem.

Miałem pomysł, żeby napisać o płytach z muzyką improwizowaną, które usłyszałem w minionym roku – są ciekawe albumy Thumbscrew, jest „City Of Gardens”, „Wandering The Sound”, „Mysterium Lunae” i kilka innych, które naprawdę mnie wciągnęły. Są świetni artyści, którzy szukają czegoś nowego. Myślałem, żeby podsumować swoje wrażenia z ich poszukiwań. Przez chwilę chciałem – ale w końcu dałem spokój. Przez cały ubiegły rok usłyszałem mnóstwo dobrych dźwięków, i chyba potrzebuję choć chwili odpoczynku od tej estetyki. Próbowałem zebrać myśli i jakoś uporządkować spostrzeżenia, ale po kilku próbach poddałem się. Tego jest zbyt dużo, to jest zbyt intensywne. I, ponieważ jest świetne i nowe, to bez trudu wymyka się jakimkolwiek próbom porządkowania – a żadnej z tych płyt nie chcę potraktować powierzchownie. A może to znak, że nowym głównym nurtem będzie zatem indywidualizm, odrębność i wyjątkowość? Brak głównego nurtu? Nie wiem, skąd miałbym wiedzieć…

To z kolei oznaczałoby, że wobec takiej różnorodności bardzo wzrośnie rola słuchacza, który będzie mógł sam wybrać sobie swój własny, lokalny mainstream, i podążać za nim choć przez chwilę. I zmienić go w dowolnym momencie i z jakiegokolwiek powodu. W takiej sytuacji powstanie głównego nurtu nie zależałoby już tylko od twórców, ale także – a może nawet bardziej – od odbiorców. I oczywiście tworzyłoby to ogromne pole dla specjalistów od marketingu, którzy, wpływając na słuchaczy, staraliby się choć na chwilę zdobyć rząd dusz. Ale może – nie mam pojęcia, skąd we mnie ten optymizm – te manipulacje z kolei po jakimś czasie na tyle znudziłoby odbiorców, że zaczęliby wybierać bardziej samodzielnie, świadomie? Na pewno już teraz jest wielu świadomych słuchaczy, ale czy można mieć nadzieję, że to stanie się zjawiskiem zauważalnym statystycznie? Nie wiem, no bo skąd…

No dobrze. Są jeszcze wakacje, a to świetny moment na łapanie dystansu, na zmianę perspektywy. Czasem muszę po prostu rzucić to wszystko i posłuchać czegoś zupełnie innego. Łatwy dostęp do muzyki powstającej na całym świecie i jej ogromna różnorodność to dla mnie pułapka, ale też i wyjście. Bo zawsze mogę zmienić perspektywę, znaleźć coś innego. I nawet, jeśli nie będzie to dzieło definiujące sztukę naszego stulecia, to może pomóc mi zobaczyć nowe punkty odniesienia, a to już coś.

I w ten sposób dotarłem do płyty, która mi dziś towarzyszy. Goat, „Commune”, wydana w 2014 przez Sub Pop. Rock, trochę etniczny, trochę szamański, transowy. Wciąga, zaprasza do innego świata, do posłuchania rzeczywistości z innej perspektywy.  Nie odpowiada na najważniejsze pytania współczesnej sztuki, ale przecież nie musi. Po prostu jest. I słucham jej z przyjemnością, bez analizy czy doszukiwania się drugiego dna. I dokładnie na to mam dziś ochotę.

Zamiast tropić nowe, wole dziś posłuchać czegoś zupełnie innego. Stworzyć swój lokalny, wakacyjny mainstream, popłynąć zupełnie gdzie indziej. W końcu są jeszcze wakacje.