Przeczytaj

  • The Legendary Marvin Pontiac Greatest Hits

    To kolejna, nie nowa już płyta, którą Wam polecam. Ale cóż tu mówić o nowości, skoro jej główna postać nie żyje już od ponad 20 lat. Aż dziw, że Johnowi Luriemu udało się dotrzeć do zachowanych jego nagrań i wydać je obecnie na płycie. Z towarzyszących Pontiacowi muzyków wynika, że płyta zrealizowana jest obecnie na zasadzie dogrania partii instrumentalnych do zachowanych taśm.

  • Nawyki Przyrody

    Wrocławski Robotobibok przyzwyczaił nas swymi dwiema pierwszymi płytami do postrzegania ich jako „polskiej wersji” tria Medeski, Martin and Wood. Niezależnie od tego, czy ze zdaniem takim się można, czy też nie zgadzać, to podobne instrumentarium, używanie analogowych syntezatorów, organizowanie rytmu w podobny, groove'owy sposób w istocie skłaniało do takich porównań. Niemniej jednak ich trzecia płyta: „Nawyki Przyrody” w tak prosty sposób zaklasyfikować się już nie da. 

  • Total Gimel

    Gdzieś w Izraelu żyje młody uczeń rabina. Ma żonę, dwójkę małych dzieci i trzecie w drodze. Żyje ze skromnej jałmużny, darowanej mu przez nauczyciela. W mieszkaniu, w którym żyje nie ma bieżącej wody. Myje się więc w oddalonym o kilka kilometrów strumieniu. Częściej niż z dziećmi, czas spędza na modlitwie. Czasem i kilka dni. Studiuje pisma i własną dusze. Sam nie wie ile trwać będzie jego „staż” - kiedy dojrzeje, by samemu stać się rabinem. Żona musi go szczerze kochać, skoro wierzy w niego i w Niego, i czeka. Album „Total Gimel” nie jest o nim. Oj nie.

  • The Cherry Thing

    Obcowanie z muzyką The Thing zawsze przyprawia o gęsią skórkę. Skandynawskie trio złożone jest z trzech spośród „najgłośniej” obecnie grających jazzmanów. Intensywnością i bezwzględnością niektórych nagrań biją na głowę niejedną grupę metalową. Brzmieniem barytonu Matsa Gustafssona można straszyć niegrzeczne dzieci, zaś Ingebrigt Håker Flaten oraz Paal Nilssen-Love zdają się prześcigać w testowaniu wytrzymałości swoich instrumentów. Na najnowszym albumie do trzech wikingów dołączyła Neneh Cherry. W ten sposób powstało coś niezwykłego.

  • Jazzfestival Saalfelden 2012: Trochę bluesa nie zaszkodzi Aki Takase New Blues Band

    Nie wiem sam jaki zespół mógłby wystąpić po Abramsowskim Experimental Band. Każdy mógłby wydać się błahy. Jaki natomiast band zaprosić na finał dnia, w którym legendarni Amerykanie przyjeżdżają objawić „prawdę” to już zupełnie nie wiem. Organizatorzy tegorocznej edycji Jazzfestival Saalfelden zdecydowali się aby finał należał do Aki Takase i jej New Blues Band. Pomysł to z jednej strony śmiały, z drugiej jednak po doświadczeniu oczyszczającej mocy muzyki chicagowskich wizjonerów, nie jest całkiem od rzeczy wprawić ludzi w dobry humor.

  • Jazzfestival Saalfelden 2012: Muhal Richard Abrams Experimental Band - muzyka jak żywioł!

    A potem wszystko było zupełnie inne! To stwierdzenie właściwie mogłoby wystarczyć za cała relację. Zresztą nie bardzo nawet wiem jak relacjonować koncert Muhala Richarda Abramasa i jego legendarnej formacji Experimental Band. Zadziwiająca to był koncert i chyba nie bardzo daje się go rozpatrywać w kategoriach czysto muzycznych.

  • Jazzfestival Saalfelden 2012: Jenny Scheinman Mischief & Mayhem

    Nie ukrywam, że na ten koncert czekałem najbardziej ze wszystkich atrakcji tegorocznego Saalfelden Jazzfestival. W muzyce amerykańskiej skrzypaczki Jenny Scheinman, z miejsca słychać przede wszystkim radość i energię. Nie sposób pominąć jej wirtuozerii czy stylistycznego bogactwa jej kompozycji - od americany przez muzykę wschodniej Afryki, muzykę żydowską, rock, noise... Jednak zarowno na płycie jej nowego zespołu "Mischief & Mayhem" a, jak się miało okazać, jeszcze bardziej w wydaniu koncertowym, kluczowa jest chemia jaka zachodzi między grajacymi tu ze sobą osobowościami.

  • Jazzfestival Saalfelden 2012: Jazz i dziewczyna - Mary Halvorson Quintet

    Przedsmak tego jak gra Mary Halvorson mieliśmy podczas tegorocznej edycji Warasw Summer Jazz Days. Przedsmak tylko, ponieważ Mary przyjechała do Warszawy jako członkini zespołu Chesa Smitha These Arches, a tam gra inaczej w projektach firmowanych własnych nazwiskiem. Nie będę więc ukrywał, że możliwość posłuchania jej kwintetu z Johnatanem FInalysonem – trąbka, Johnem Irabonem – saksofon altowy, Johnem Hebertem – kontrabas i wspomnianym przed chwilą Chesem Smithem był ważnym kryterium wyjazdu do Saalfelden. Nie jedynym to prawda, ale ważnym.

  • Jazzfestival Saalfelden 2012, Shortcuts: kameralna wolność dialogu Tim Berne i Bruno Chevillon

    Wolność jako przestrzeń pomiędzy regułami, które akceptujemy albo które sobie sami nakładamy. Może ona przybierać bardzo różne wymiary, pokazywać się nam na wiele sposobów i oznaczać dla każdego coś zupełnie innego. Czasami tę przestrzeń wolności w muzyce chcemy rysować szeroko, tak szeroko, że jedyne co twórcę będzie ograniczało to jego własne osobnicze ograniczenia. Reguły stylu, granice estetyki tracą wówczas na znaczeniu i liczy się czysta ekspresja. Tak podchodzili do wolności wielcy europejskiej free improvised jak Derek Bailey, Evan Parker czy Peter Kowald.

  • They Have A Word For Everything

    Kim jest Mick Rossi - nie wiem. Nigdy przedtem nie słuchałem jego utworów, ani też nie słyszałem jego gry. Zainteresowanych notkami biograficznymi jedynie odeślę do jego strony www.mickrossi.com, niemniej jednak mój pobyt tam niewiele mnie zbliżył do tej postaci. Może to i lepiej - nie jestem osobą, która przykłada jakiekolwiek znaczenie do danych dyskograficznych i w zasadzie jest mi nawet obojętne, kto na płycie gra. Choć nie do końca.

  • Action Jazz

    Krótka, zawierająca dziewięć utworów płyta Skandynawów daje energię, która na pewno zimę pomoże przetrwać. Dość niespotykany, jak na nagrania współczesnych "gniewnych" jest fakt, że aż sześć utworów, to kompozycje nie pochodzące od muzyków tria. Wszystkim natomiast, udało się triu nadać swój własny, dość łatwo rozpoznawalny szlif, choć The Thing ma w sumie dwa oblicza. Pierwsze jest, można by rzec, punk-free-jazzowe.

  • Jazzfestival Saalfelden 2012: 4 koncerty, a w głowie tylko Texier!

    Po intensywnych wrażeniach sceny ShortCuts przyszedł najwyższy czas na inauguracje koncertowej sceny głównej 33 Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego w Saalfelden. W tutejszym centrum kongresowym tłum ludzi. Przed nim, zgromadzeni przed wielkim telebimem i w rozłożystym namiocie jazzfani, dla których nie starczyło biletów do środka. Jest ich kilka tysięcy. W środku nie tylko  zajęte wszystkie miejsca siedzące, ale i z dedykowanego dziennikarzom balkonu z miejscami stojącym, na scenę spoglądam z pomiędzy nóg stojących na przeszkloną barierką widzów. Najmłodszy z nich nie ma roku. I wczepia się raczkami w ramię swojej mamy. Najstarszego o wiek nie pytałem. Dominuje jednak wyraźnie publiczność w wieku dojrzałym. Może pokolenie roku ’68 – dorosłe austriackie (niemieckie, szwajcarskie, włoskie) dzieci kwiaty?

  • Jazz Festival Saalfelden 2012: shortcuts dzień drugi. Improwizacja w samo południe!

    Jazzfestival Sallfelden wystartował! Wczoraj był nad komplet publiczności. Dzisiaj kolejna odsłona serii shortcuts, cyklowi prezentującymi odważną muzykę improwizowaną z Europy i ze świata, graną przez formacje ważne, ale niekoniecznie gwiazdorskie rozpoczęła się o 12.30. Na widowni powinno świecić pustkami, bo przecież piątek póki co nie jest dniem wolnym od pracy. Ale może wypełniający szczelnie salę Nexus słuchacze to w całości goście spędzający u podnóża Alp wakacje oraz dziennikarze z Włoch, Niemiec Austrii? Możliwe.

  • Jazzfestival Saalfelden 2012: od Johna Dowlanda do hammondowego metalu.

    Trzeba było mieć dużo pewności siebie a może poczucia , aby w miejscu takim jak Saalfelden zorganizować TAKI festiwal. W tym 15tysięcznym miasteczku, trochę ponad 70km na południe od Salzburga dużo łatwiej wyobrazić sobie zawody biegaczy narciarskich, turniej kombinacji norweskiej czy biatlon - zresztą to tu właśnie odbyły się w 1958 roku pierwsze mistrzostwa świata w tej dyscyplinie. Dziwnym jednak trafem, do tego alpejskiego miasteczka, dwukrotnie mniejszego od Zakopanego, co roku od trzydziestu trzech lat przyjeżdżają największe gwiazdy jazzu i muzyki improwizowanej.

  • Czekamy na suplement! Relacja z 3 dnia festiwalu FRE3JAZZDAYS

    Nadszedł ostatni dzień FRE3JAZZDAYS i oczekiwany projekt specjalny,którego autorami byli: wiolonczelista Andrzej Bauer, kompozytor i pianista Cezary Duchnowski oraz młody skrzypek Adam Bałdych. Panowie Adam Bauer i Cezary Duchnowski współpracują ze sobą od lat współtworząc z dużym powodzeniem m.in. projekty ze suitami wiolonczelowymi Bacha, czy piosenkami W. Lutosławskiego razem z panią Agatą Zubel. Tym razem dołączył do nich Adam Bałdych, o którym głośno ostatnio w związku z wydaniem jego nowej płyty dla wytwórni ACT.

Strony