Nawyki Przyrody
Wrocławski Robotobibok przyzwyczaił nas swymi dwiema pierwszymi płytami do postrzegania ich jako „polskiej wersji” tria Medeski, Martin and Wood. Niezależnie od tego, czy ze zdaniem takim się można, czy też nie zgadzać, to podobne instrumentarium, używanie analogowych syntezatorów, organizowanie rytmu w podobny, groove'owy sposób w istocie skłaniało do takich porównań. Niemniej jednak ich trzecia płyta: „Nawyki Przyrody” w tak prosty sposób zaklasyfikować się już nie da.
W dalszym ciągu wykorzystywane są analogowe syntezatory. I to w zasadzie jedyne twierdzenie, jak i jedyny w ogóle łącznik z ich starą muzyką. O ile jeszcze w poprzednich wcieleniach Robotobiboka można było się doszukiwać związków z jazzem, postrzegać ich podobnie jak MMW jako zespół jazzowy, to ich trzecią wersję trudno już chyba zakwalifikować do muzyki jazzowej. Zresztą w którymś z wywiadów muzycy odżegnywali się od takich skojarzeń. O ile wtedy jeszcze być może nieco na wyrost, to obecnemu Robotobibokowi w istocie bliżej do awangardowych zespołów rockowych niż jazzu. Czy to coś znaczy? Nic. W każdym bądź razie, nie chciałbym, by słowa te były odczytane jako: Baranowski znów klasyfikuje muzykę na tę jazzową (a zatem dobrą) i pozostałą (czyli złą). Nic bardziej mylnego. Muzyka jest muzyką, a różnych stylowych etykietek używa się przede wszystkim dla ułatwienia komunikacji pomiędzy ludźmi. I tyle.
Sama muzyka jest... różnorodna. To słowo chyba do niej mi najbardziej pasuje. Poszczególne utwory, choć zachowują pewien wspólny rys stylistyczny, wciąż się zmieniają, pokazują różne oblicza, dopuszczają wciąż różne dźwięki. Miejscami w dalszym ciągu, najsensowniejsze - choć być może nieco krzywdzące - to porównanie z bardziej „odlotowymi” pomysłami MMW, miejscami jednak bliżej pewnym rozwiązaniom brzmieniowym do... Novi Singers sprzed wielu lat (np. coda utworu 4). Inna cecha, która mi się narzuca słuchając tej muzyki, to praktycznie brak solówek w klasycznym ich rozumieniu. To dość nietypowa sytuacja, że muzyka instrumentalna została zorganizowana w sposób, który pozbawił ją elementu wydawać by się mogło niezbędnego dla zachowania zainteresowania muzyką tego typu. Niemniej jednak, wydaje się, że rozwiązanie to nie wpłynęło na klasę samej muzyki.
Osobiście, wciąż jednak nie jestem w całości do „Nawyków Przyrody” w stanie się przekonać. Być może winna temu długość (a raczej krótkotrwałość) płyty. Zaledwie 40 minut powoduje, że muzyka ledwie rozpocznie się na dobre, ledwie słuchać w nią wejdzie już się kończy. Być może są inne temu powody. Z drugiej strony jednak cieszę się bardzo, że istnieje w Polsce zespół, który po pierwsze wypracował swoje własne brzmienie, po drugie porusza się w stylistyce niezbyt popularnej w naszym kraju, po trzecie robi to w udany sposób. Sympatykom - mimo wszystko - Medeski, Martin & Wood, a także innych zespołów poruszających się w stylistyce niekoniecznie jazzowego groove'u, sympatykom Izotope 217, czy nawet Chicago Underground Duo/Trio/Quartet nagrania te z czystą rekomendacją mogę polecić.
1. Kamaji; 2. Symfonia Zmysłów; 3. 54 Kw; 4. Skipping A; 5. 100000 Lat Gwarancji; 6. Tylko dla Zwierząt; 7. Zemsta Gniewosza; 8. Skipping C; 9. Jurij
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.