Coś Osobistego o Pawle Kaczmarczyku część II

Autor: 
Paulina Biegaj
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

„Trzeba widzieć cały czas możliwości wokół siebie”

GRAĆ PO TO, ABY…

Właściwie dla mnie sens jest tylko w wymianie energii z publicznością. Gram dla przyjemności, dla siebie. Ale przede wszystkim staram się być otwarty. Poszukuję przeciwwagi. Kontakt z ludźmi wprowadza harmonię w moim życiu. A tym co w pełni muzycznie mnie zaspokaja to komponowanie i aranżowanie.

Czy to emocje powodują takie a nie inne naciśnięcie klawisza?

Zdarza się, że doświadczamy zimnej przeliczonej gry, która jest perfekcyjna, ale brzmi jak produkcja… A tak naprawdę poszukujemy emocjonalności. Utwór, który pozornie nie zabrzmiał, jest bardziej wartościowy, niż ten, który mógłby wejść jako track na płytę. Wolę złamać konwencję, niż zagrać track, który w swojej poprawności zostanie niezauważony. Bo nie robię tego z myślą o sobie!

To jest tak, że próbujesz wytworzyć jakiś klimat, budujesz przestrzenie, które mają konweniować ze sobą. Dopiero od niedawna rozmawiamy w zespole o pasmach, o poukładaniu tych ścieżek w taki sposób, żeby były symbiotyczne i żeby ten zespół dobrze brzmiał bez nagłośnienia – aby nie trzeba było zwalać winy na tysiące rzeczy, które w ostatecznym rozrachunku są nieistotne.

Jest coś, co chcesz nam poprzez swoją muzykę powiedzieć?

Słucham głosu odbiorców mojej muzyki i staram się rozumieć ich odczucia. Po to, żeby wiedzieć, w którą stronę zamierzam dalej pójść.

Słuchacze są  moim drogowskazem.

Czasem trudno jest pogodzić oczekiwania publiczności z tym, czego sam oczekujesz od swojej muzyki... Jest tu duże rozdarcie. Na pewno nie ma mowy o tym, żebym zaczął grać muzykę łatwą i przyjemną, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie grania muzyki, która tylko mnie miałaby uszczęśliwiać. Chcę osiągać podczas tworzenia radość przeżywania emocji z ludźmi. Jeśli nie zachodziłaby wyrazista emocjonalność podczas koncertów, moje tworzenie mijałoby się z celem.

HEVHETIA

Od wytwórni, dla której obecnie nagrywam, otrzymuję wielkie wsparcie i odczuwam dużą otwartość na przyszłe wspólne działania. Jedyne co jest pewne, znakomicie współpracuje mi się z Hevhetią i z Janem Sudziną. On właściwie jest gotowy na realizację każdego z moich pomysłów, zostawia mi wolna rękę, nie stawia ograniczeń.

INSPIRACJE

Chcę Cię zapytać o Twoje pozamuzyczne inspiracje nie tylko w graniu, ale też w komponowaniu.

To są bardzo szczątkowe rzeczy i trudno mi mówić czy przypomnieć sobie, co w danym momencie na mnie wpływało. Bo przy tej otwartości na muzykę, której słucham, ze skrajnych stylistyk, a także przy jej ilości, trudno powiedzieć, co akurat oddziaływało na skomponowanie danej części utworu. Słychać tam echa międzygatunkowej klasyki. Są to jednak tylko echa, bo wszystko przetworzone zostało przez osobistą wrażliwość i rozumienie dźwięków.

A jesteś w stanie powiedzieć, których muzyków można dosłuchać się w Twoich utworach?

To są też szczątkowe elementy. W pewnym momencie układam rękę w pewien sposób, który mnie kiedyś zainspirował, w drugim, gram charakterystyczną artykulacją, w innym myślę o narracji hip - hopowej przy budowaniu fraz. To jest tak wiele elementów, że trudno wskazać konkretne inspiracje.

To jest moja mikstura na ciasto. Wszyscy mamy takie same składniki, ale każdemu wychodzi inny smak.

Podobno zwłaszcza mężczyźni muszą podróżować, żeby móc właściwie spojrzeć po powrocie na swoje życie. Czy  podróże zmieniają Twoje patrzenie na muzykę?

Na pewno, ale trudno mi w tej chwili ocenić jak i w jakim stopniu. Muzyka ma inne znaczenie, inny zapach i inny kolor w momencie, w którym się ją odczuwa będąc w innym położeniu geograficznym. Na pewno coraz więcej wpływów w mojej muzyce to wzbogacenie języka o elementy etniczne, skandynawskie, żydowskie, bałkańskie i polski folklor. Nie włączam ich jednak do moich utworów w sposób analityczny.  To przechodzi do mojej muzyki podświadomie.

JAZZ JUNIORS

Twoje poglądy na temat systemu edukacji muzycznej i nie tylko, mają pewnie przełożenie na Twoje decyzje jako dyrektora artystycznego festiwalu Jazz Juniors…

Tak, jak wielokrotnie powtarzałem, podstawa to kontakty, które umożliwiają młodym muzykom przyspieszyć rozwój. Nie nagrody pieniężne, ponieważ ci, którzy je wygrywają często nie wiedza, co z tymi pieniędzmi robić. Widzą swoje podstawowe problemy, przysłaniające im realne potrzeby.

Na sukces trzeba być przygotowanym.

Dla mnie celem było wybudowanie konkursu gdzie nagroda finansowa nie jest podstawową wartością. Jest nią za to pakiet promocyjny, wydanie płyty, promocja międzynarodowa, a także otwarcie drogi młodym muzykom na rynek europejski, co może stać się prawdziwą inspiracją i trampoliną w procesie tworzenia.

KOMPONOWANIE

„Komponowanie i aranżowanie”, poprawia mnie Paweł. Mają one dla niego szczególne znaczenie, bo, jak mówi, „piszę dla siebie trudną muzykę, co sprawia, że muszę być w formie technicznej. A formę tę utrzymuję, grając napisane przez siebie utwory". Pytam Pawła o to, czy ma ściśle ustalony system pracy kompozytorskiej, czy jest on uzależniony od tego, kiedy przyjdzie natchnienie.

Muszę powiedzieć jedną bardzo ważną rzecz. Wciąż trudno jest mi zrozumieć wybitnych aranżerów i kompozytorów, którzy piszą na zamówienia ograniczone deadline'ami. Pewnie dlatego, że zawsze miałem wystarczająco dużo czasu na to, co było do zrobienia.

Niestety tworzenie nie zna ram czasu.

Żeby zrobić coś wartościowego, indywidualnego i interesującego, trzeba nieraz przesunąć deadline. To nie oznacza, że bardzo często przeciągam terminy. Bardziej związane jest to z tym, że jak chcę coś skończyć, chcę równocześnie, żeby to było dziełem kompletnym. Tak, abym mógł się pod tym podpisać. Z moimi projektami chcę się utożsamiać. Kiedyś nie zwracałem na to aż takiej uwagi, teraz jest inaczej. Kiedy ktoś dzwoni do mnie i zamawia muzykę użytkową, to nie chcę tego robić, bo jest to strata czasu.

Bez sensu jest robić rzeczy, które nie mają sygnatury.

Muzyka jest czymś osobistym. Chyba, że jej współczesne kanony sprowadzają ją do formy użytkowej.

Rozumiem, że wszystkie Twoje utwory powstają na klawiaturze…

Zawsze pracuję z fortepianem i jest to proces segmentowy. Te utwory powstają przy wielu podejściach. Są wielokrotnie zmieniane oraz modyfikowane po to, żeby osiągnąć pewien kształt, który mam w głowie, ale nie jestem w stanie uzyskać go przy tym pierwszym podejściu.

Są elementy otwarte i pozamykane, spajające. To powoduje, że te utwory w tej chwili poddawane są przeobrażeniom. One cały czas żyją własnym życiem.  Myślę, że za jakiś czas znowu będą miały zupełnie inny kształt, niż ten na samym początku.

Zmieniam się, czas płynie, poznaję nowe rzeczy…

LUDZIE

Paweł Kaczmarczyk stwierdza, że ma do nich szczęście. Nie miał okazji mówić w wywiadach o tym, ile zawdzięcza spotkaniu z Piotrem Witkowskim, znakomitym realizatorem dźwięku. Dzięki Jankowi Smoczyńskiemu, współproducentowi płyty, wiele pomysłów, które przychodziły mu do głowy, zostało urzeczywistnionych. Także współpraca z fenomenalnym Marianem Twardym, który jest znanym w Polsce specjalistą tuningu fortepianu, wpłynęła znacząco na brzmienie albumu.

To się czuje, gdy bierze się nasz ostatni album do ręki, ilu znaczących ludzi pokazało na nim swoje najlepsze umiejętności,

Pytałaś mnie o „moje koncepcje”, a tak do końca nie jest. Efekt wspólnej pracy to wpływ talentów wielu zaangażowanych osób.

MUZYKA...

Jest niedefiniowalna.

Płyta „Something Personal” to pierwsza moja płyta, przy której nie mówię nikomu „weź to wyłącz”. To muzyka, której sam chcę słuchać.

… I NOWE TECHNOLOGIE

Rozmowa z Pawłem na temat Jego pozamuzycznych inspiracji zaprowadziła nas także poza ten temat. Paweł twierdzi, że coś się w muzyce zaczyna zmieniać. Zmienia się jej świadomość u słuchaczy. Zmienia się postrzeganie koncertu - koncert sam w sobie przestaje wystarczać i „potrzebuje”, żeby działo się na nim coś więcej. Paweł podaje tu przykład „Alchemii Światła”na Wawelu, gdzie utwór „Teardrop” nabrał zupełnie nowego wymiaru w towarzystwie animacji 3D.

Rozmawia też o wydarzeniu z użyciem hologramu, w którym planuje wziąć udział. Przykład otwartości na zmieniający się świat i nowe technologie to dla niego Herbie Hancock. Paweł jest tuż po przeczytaniu jego biografii pod tytułem„Possibilities”.

To, że jest pianistą, aranżerem, kompozytorem, to zaledwie mała część tego, kim naprawdę jest Herbie Hancock. I to właśnie robi na mnie największe wrażenie.

NUTY

Od spraw komponowania i inspiracji przeszliśmy też płynnie do kwestii notacji muzycznej. To drażliwy temat. Jak mówi, lepsze efekty osiągają muzycy, którzy mają tę kwestię „ogarniętą”. Nuty to pierwsze zetknięcie z muzykiem. Powinny być tak przygotowane, aby można poczuć swobodę wykonawczą na scenie. Pozostaje wówczas jedynie rozmowa o duchu, feelingu, życiorysie danego kompozytora, jego historii. To elementy, których zapisać się już nie da.

Współpraca z uczestnikami konkursu im. Zbigniewa Seiferta tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. To jeden z elementów, który znacząco wpłynął na wyniki końcowe.

Jak Ci się podobały tegoroczne nowe utwory jego zwycięzców?

Podobały mi się. Uczestnicy konkursu im. Zbigniewa Seiferta to muzycy z różnych krajów, których łączy tak naprawdę jedno, brzmienie skrzypiec. Ale to brzmienie u każdego jest inne. W ciągu trzygodzinnej próby poszukiwaliśmy wspólnego mianownika po to, żeby właśnie wyróżnić naszą osobowość muzyczną. Wykonując ich kompozycje pogłębialiśmy naszą wrażliwość.

O TYM, CO NAJWAŻNIEJSZE

Powiedziałeś, że bycie muzykiem to jedynie środek. Ono nie jest w życiu najważniejsze. Co w takim razie jest celem?

Gdybym wiedział, to bym już stracił zabawę. Jak z tym zajączkiem, którego się goni.

Podstawowym błędem ułomności ludzkiej jest to, że widzi cele w środkach.

Myślę, że muzyka jest tylko środkiem, nie celem. Gdyby się tak zdarzyło, że bym nie grał, nic by się wielkiego nie stało. Choć bardzo chciałbym to robić całe życie, nie czuję się do tego przykuty.

PIĘKNO

Czy określenie „piękny” pasuje do utworu jazzowego?

Każdy ma inną wrażliwość, odbiór. Jeden będzie się bardzo relaksował przy awangardowej muzyce, bardzo zgrzytliwych dźwiękach, drugi potrzebuje spokoju, ciszy, a jeszcze inny funkowego groovowego beatu, który dla niego będzie piękny. Kanony piekna są subiektywnie umowne. Ludzie różnie wyglądają, ale trudno dyskutować o ich urodzie lub jej braku. Rzecz gustu. Jeśli chodzi o mnie, szukam muzyki spokojnej, muzyki ciszy. Cisza jest dla mnie niezwykle istotnym elementem.

Dojrzałość muzyka można dopiero ocenić po tym, jak zagra balladę.

czyli wszystko jest pod tym względem takie, jak w muzyce klasycznej...

W pewnym sensie tak. Choć trudno mi powiedzieć, czy chodzi tu tylko o balladę, czy o klimat, bo nawet offensywny utwór powinien mieć klimat.

ROLNICZA STRONA ŻYCIA

Do 18 roku życia szedłem dwiema drogami, pierwsza była drogą muzyczną, a drugą drogą było życie syna umuzykalnionych rolników.

Dopóki muzyka ostatecznie nie wygrała, zarabiałem na swój pierwszy instrument, pracując na roli u rodziców. Mieliśmy specjalistyczne gospodarstwo ogrodnicze,\; plantację cukinii, kukurydzy, pomidory, koper, truskawki… czego tam nie było. W tej chwili mamy plantację malin i wybieg dla kur.

W wakacje mój dzień wyglądał następująco; wstawałem o 4 rano, wsiadałem z ojcem albo z bratem w samochód, jechaliśmy na krakowski Plac Imbramowski sprzedać towar. Po powrocie z miasta ćwiczyłem na fortepianie a następnie, wsiadałem na ciągnik i jechałem do pola. Następnie plewiłem krzaki cukini a później zbierałem towar do sprzedaży na następny dzień. W pełnym słońcu czy w pełnym deszczu, nieważne, bo roślina tego nie rozumie. Podobnie jak muzyka, wymaga poświęcenia czasu.

Nie żyjemy w świecie lukrowanych misiów.

Mógłbym zawsze powiedzieć moim rodzicom, że mam dwie lewe ręce i wyegzekwować od nich, żeby sprzedali część ziemi i kupili mi instrument, ale to nie jest droga, to nie jest wiejskie myślenie. Na wsi się nie sprzedaje, na wsi się pielęgnuje. To jest ojcowizna. Gdy więc powiedziałem ojcu, że chcę mieć instrument, on odpowiedział mi tak: „jak zarobisz połowę pracując u mnie, to ci drugą połowę dołożę”. Nie każdy ma tyle szczęścia, co ja. Nie mogę narzekać. Zresztą ludzie, gdy nie mają problemów, to sobie je tworzą. Po prostu miałem możliwość i ją wykorzystałem. Tak zarobiłem na swój pierwszy klawisz.

Trzeba widzieć cały czas możliwości wokół siebie.

CIĄG DALSZY NASTĄPI