Coś Osobistego o Pawle Kaczmarczyku część III - „Wszystkie nasze ograniczenia i blokady są w głowie”
„SOMETHING PERSONAL”
Pawle, dlaczego taka, a nie inna muzyka na tej płycie, taka stylistyka?
Poszukiwałem własnego stylu, grałem mocno jazzowa muzykę z Januszem Muniakiem, ona była blisko korzeni. Tutaj jest skupiona na wpływach europejskich. Dużo jest tu też elementów moich, korzennych, czyli tego, z czym byłem związany przez cale życie. Łatwiej gra się rzeczy, które się rozumie, muzykę, która wypływa z trzewi. Dużo dało mi granie europejskiej muzyki klasycznej, Chopina, Bacha, Beethovena, Brahmsa.
Moja muzyka związana jest bezpośrednio z moimi doświadczeniami, także z muzyką ludową, przyśpiewkami ludowymi. Mój ojciec od zawsze grał na akordeonie, dziadek był organistą w kościele.
Na płycie słychać przede wszystkim spokój, nawet w tych dynamicznych utworach...
To jest tez kwestia wybudowania brzmienia. Rozwijam się, jeśli chodzi o produkcje i wiem coraz lepiej jak sprawić, żeby płyty przyjemnie się słuchało. Brzmienie albumu na etapie produkcji konsultowałem z Maciejem Stryjeckim (redaktor naczelny “Hi-Fi” i “Muzyka”), a finalny efekt z Krzysztofem Herdzinem i Adzikiem Sendeckim.
Jaką perkusję wolisz? Tę tworzącą przestrzeń brzmienia czy tę nadającą energię?
Bardzo lubię kontrastować pewne rzeczy, kontrastować ciszę z mocnym brzmieniem. Ta płyta brzmi jak lajfowy koncert, bo nie chcę rezygnować z naturalnego przepływu energii. Elektronika też ma tu rolę służebną, a nie wiodącą.
Co chciałeś podarować słuchaczom przede wszystkim, dając im tę płytę?
To zapis osobistego czasu. Zwieńczenie wyczekiwania na to, żeby móc mówić więcej i pokazać, w jakiej stylistyce chciałbym się obracać i cel, do którego zmierzam.
„TATRZAŃSKIE” I TO, CO W PLANACH
W listopadzie wchodzimy już do studia nagraniowego, żeby nagrać materiał dekonstrukcji muzyki filmowej Warsa i Kapera. Bardzo zdekonstruowane i oryginalne aranżacje. Planujemy premierę medialną w kwietniu 2016 na targach “JazzAhead” w Bremen, a muzyczną w maju 2016 na krakowskim Festiwalu Muzyki Filmowej w dość specjalnej oprawie z udziałem legendarnego DJ Krime i animacjami nawiązującymi do filmów źródłowych, które będą miksowane podczas naszego koncertu przez VJ-a. To jest teraz moje oczko w głowie.
W tej chwili skończyliśmy nagrywać materiał demo z muzyką Ignacego Jana Paderewskiego, "Album Tatrzańskie”. Chciałbym też w przyszłym roku wstawić fortepian do domu, zakupić mikrofony i nagrać swój pierwszy album solowy. Mam w planach również utworzenie wspólnego projektu Audiofeeling Trio z Markiem Feldmanem. W tej chwili kończę komponować trzecią autorską płytę na trio.
Koncerty promujące „Something Personal” na wiosnę. W oczekiwaniu dekonstrukcje muzyki Raya Charles'a.
Choć i tak nie jestem w stanie przewidzieć zmiany tych planów i priorytetów. Dużo się teraz dzieje co sprawia, że trudno w tej chwili sprostać wszystkim wyzwaniom. Nie zmienia to faktu, że uwielbiam sporo pracować bo nie mam wtedy czasu, by myśleć o sprawach błahych.
UROK DOBREGO FORTEPIANU
Uwielbiam mieć dobry instrument, który mnie bardzo uskrzydla, ale wiemy, że pianiści zmuszeni są do grania na takim instrumencie, jaki zastaną w danej sali koncertowej. Kiedyś podstawiali mi na koncerty takie instrumenty, które wyglądały tylko jak instrumenty, a do niczego się nie nadawały. Zdarzało się, że przyjeżdżaliśmy, a tu fatalny fortepian, perkusja weselna, kontrabas spięty jakimiś pasami, żeby się nie rozleciał. W takiej sytuacji nic już nie zmienisz, jedynie swój sposób nastawienia. Przecież nikt cudem nagle nie podstawi lepszego fortepianu.
Tak naprawdę wszystko jest w głowie, nasze frustracje i problemy są tylko w głowie.
Zresztą egzekwowanie realizacji riderów technicznych od organizatorów to temat rzeka.
WOLNOŚĆ
Wolność jest tylko w umyśle.
ZŁAMANIE RĘKI
Gdy miałem wypadek i złamałem rękę, przez miesiąc zastanawiałem się, czy będę jeszcze grał na fortepianie. Ręce i nogi to też środek, a wszystkim zarządza umysł, który może się przeprogramować i zacząć robić zupełnie coś innego. Jeśli ma się jakiś poziom wartości w głowie, wypracowany przez życie, to można robić różne wartościowe rzeczy.
Choć i tak miałem wyzwanie, jeśli chodzi o grę, z Wojciechem Mazolewskim na festiwalu z Paryżu, z Rafałem Sarneckim i Piotrem Baronem też. Zagrałem z nimi trzy albo cztery koncerty jedną ręką. Stwierdziłem, że to ograniczenie jest tylko w mojej głowie, że nie potrzebuję dwóch rąk, żeby zagrać na fortepianie.
Nie mogłem w to uwierzyć, ale Rafał powiedział, ze nawet mu się lepiej ze mną grało niż wtedy, gdy grałem dwoma rękami, bo znajdował w muzyce więcej przestrzeni.
Z drugiej strony byłem tak uparty, żeby przywrócić złamaną w łokciu rękę do sprawności, że rozprostowałem ją bardziej niż tą zdrową.
Wszystkie nasze ograniczenia i blokady są w głowie. Nasze nastawienie do świata potrafi kreować na nowo rzeczywistość, przyszłość.
KTOŚ POWIEDZIAŁ, ŻE W JAZZIE WCIĄŻ PRZEPLATA SIĘ ZE SOBĄ POCHWAŁA TEGO, CO LUDZKIE Z POCHWAŁĄ TEGO, CO BOSKIE…
To jest znów jakiś sposób ubrania całego zagadnienia i zaszufladkowania go. Bardzo nie chciałbym stracić równowagi między rzeczywistością a dorabianiem ideologii do tego wszystkiego, co robię. Bo czasem niepotrzebnie dorabia się ideologię, zapominając o tym, co w muzyce jest najważniejsze. A potem łata się tą ideologią braki pomysłów.
Muzyka lubi kreatywność. I ten zalew rozwiązań. Muzyka bardzo to lubi. Jeśli jest traktowana z szacunkiem.
Duchowość jest ważna. Ta międzyludzka. Między grającymi, między muzykami a słuchającymi. To jest pewien rodzaj empatii, która z jednej strony jest ulotna, a z drugiej, potrafi trwać wiecznie.
Dziękuję Ci za ten wywiad. Rozmawiała Paulina Biegaj
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.