Something Personal
Premiera albumu Something Personal została zaplanowana z niezwykłą starannością. Wystarczy wysłuchać początkowych dźwięków utworu Teardrop, żeby przekonać się, że Paweł Kaczmarczyk nie mógł inaczej odnieść się do projektu, który musiał kosztować tyle żmudnych przygotowań, jak tylko dopieścić końcowy kształt swojego dzieła. W efekcie powstały album raczej spełnił pokładane w nim nadzieje – wyczekiwany od tak dawna autorski album Pawła Kaczmarczyka faktycznie imponuje starannością formy. W pierwszym odruchu naturalne wydaje się jednak stwierdzić – na dopracowaniu formy ucierpiała swoboda improwizacji.
Wysłuchanie wszystkich zarejestrowanych utworów, oprócz kompozycji Massive Attack – Teardrop, która wydaje się być ozdobą tego albumu, rodzi ambiwalentne uczucia, w dodatku z każdym odsłuchaniem pojawiają się one z różnym nasileniem.
Jakim twórcą jest Paweł Kaczmarczyk, wiadomo nie od dziś. Z tego powodu byłem tym bardziej pozytywnie nastawiony do wydanego przez niego albumu. Jednak za pierwszym razem nie potrafiłem wypowiedzieć się na temat koncepcji kompozytorskich Something Personal w samych superlatywach. Nie da się zaprzeczyć, że Paweł Kaczmarczyk uchodzi za niekwestionowanego „inżyniera brzmienia”. Wszystkie projekty, w których brał udział, są dopracowane do perfekcji pod względem ostatecznego wydźwięku. Feeling Kaczmarczyka budzi respekt, także jego zdolność do właściwego operowania dynamiką, wyważania i umiejscawiania kulminacji w partiach solowych, co bierze się z umiejętności czytania gry partnerów.
Nie można zarazem uznać za wadę, gdy kompozytor lub aranżer usiłuje uwydatnić rolę estetyki brzmienia. Jednakże Something Personal uznałem za przykład, jak można tym samym ograniczyć pole własnej wyobraźni. Zaskoczyła mnie liczba kompozycji na tej płycie, które organizuje groove! Potencjał sekcji rytmicznej w wypełnianiu przestrzeni pod wykonywane frazy został poważnie ograniczony, co wywołuje dalsze konsekwencje w możliwościach budowania partii solowych fortepianu, a wszystko jest wynikiem przyjęcia konkretnych założeń kompozytorskich i doboru utworów.
Wyobrażam sobie, jak musiała na tym ucierpieć swada, z jaką Dawid Fortuna w normalnych okolicznościach wykonywałby swoje solówki i dopełniał artystyczny wyraz muzyki tria. Rola Fortuny została sprowadzona do wygrywania podkładów, gdzie nie ma zwyczajnie miejsca na zagęszczenie przestrzeni pod frazowanie, budowanie kulminacji, nie mówiąc o zagraniach free. Paweł Kaczmarczyk tak napisał muzykę, że przy nagrywaniu nie pozostało wiele miejsca na niczym nieograniczane improwizacje. Przy słuchaniu Something Personal można wychwycić, jak ważne stało się przetwarzanie zapisanych schematów, motywy inicjalne wzajemnie się przeplatają. Bogactwo motywów zawsze musi być odebrane in plus, jednakże ich rozliczność (zwłaszcza w utworach Birthday Song, Crazy Love) zastępuje regularne partie solowe, które nie byłyby ściśle przez te motywy zdeterminowane, co wydaje się wątpliwą koncepcją, zważywszy na zorganizowany i bardzo zwarty charakter kompozycji.
A czynnikiem, który porządkuje strukturę utworów, jest uwydatnienie roli timingu. Kompozycje zostały silnie określone przez akcentowanie miar wyznaczających ich tempo. Co znamienne, nawet partie solowe zostały w znacznej mierze podporządkowane utrzymywaniu regularnej miarowości.
Jednakże po dłuższym czasie zacząłem zastanawiać się, skąd wynikają moje krytyczne słowa, skoro zaczynam słuchać Something Personal z coraz większą przyjemnością! Moje uprzedzenia mogą tylko świadczyć o tym, że mamy do czynienia z albumem, którego prawdziwą wartość będziemy oceniać nie bezpośrednio po premierze, ale po upływie pewnego czasu, oznaczającego wykrystalizowanie stylistyki, której pierwszym tak głośnym reprezentantem stał się Paweł Kaczmarczyk, przez innych twórców.
Przecież tak chętne stosowanie groove’u, uwydatnienie roli timingu, rozliczność przeplatających się przy tym motywów mogą świadczyć o przyjęciu przez Pawła Kaczmarczyka nieczęsto wykorzystywanej, i mimo wszystko nowatorskiej w Polsce konwencji. Może słusznie należy porzucić chęć eksplorowania dogmatów stylistycznych na rzecz poszukiwania tych obszarów jazzu, które względem epoki wydają się być relatywne, a przynajmniej nasz stosunek do nich jest niejednoznaczny?
Pawłowi Kaczmarczykowi nie można zarzucić niedoskonałego przygotowania, bardzo interesującego i odważnego przedstawienia własnych idei. Z pewnością album Something Personal wkrótce stanie się jednym z wyróżniających się na rynku. Czy słuchacze zachowają dystans do tego albumu, czy za jakiś czas będzie naturalne, że koncepcje kompozytorskie i dostępne środki wyrazu, jakimi powszechnie operuje jazzowe trio fortepianowe, dążą do wyczerpania, i wówczas okaże się, że umiejętny sarkazm Pawła Kaczmarczyka wobec pierwotnego postrzegania tria będzie poważną alternatywą dla muzycznego oddziaływania? Już teraz mogę nieśmiało zapowiedzieć, że być może niebawem tak się stanie.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.