Love In Us All

Autor: 
Barnaba Siegel
Praroah Sanders
Wydawca: 
Verve
Dystrybutor: 
Universal Music Japan
Data wydania: 
26.06.2015
Ocena: 
2
Average: 2 (1 vote)
Skład: 
Pharoah Sanders – saksofony, flet; Joe Bonner – fortepian; Cecil McBee – kontrabas; Norman Connors – perkusja; James Branch – flet; Badal Roy, James Mtume, Lawrence Killian – instr. perkusyjne

Pharoah Sandersa należy do grona tych muzyków, których twórczość z radością się odkrywało i przeżywało. Pierwszych spotkań z takimi albumami jak „Karma” czy „Jewels Of Thought” się nie zapomina. Jednak słuchając jak rozwijała się twórczość Faraona, odtwarzając te bliźniaczo podobne klimatem płyty, można zwątpić w jego zmysł jako kompozytora.

Pierwsza połowa lat 70. to cały szereg świetnych albumów, ale również bardzo klarowne ujawnienie się wzorca, według którego powstawało sporo płyt. Podniosłe intro, transowa feeria przeszkadzajek, łagodne, trzymające temat dźwięki fortepianu i raz po raz wtręty a to saksofonów, a to fletów, a to wokali. Być może szczytowym osiągnięciem był album „Black Unity”, na którym znalazł się jeden 37-minutowy kolos.

„Black Unity” powstało w 1972 roku. W kolejnych miesiącach Faraon wyraźnie zmienił kurs. Powstało inspirowane muzyką afrykańską „Wisdom Through Music” oraz różnymi elementami kultury bliskowschodniej „Village Of The Pharoahs”. Świetnie wypadał Sanders na koncertach, czego dowodem było zarejestrowane w 1973 roku LP „Elevation”. I kiedy można było oczekiwać, że kolejny rok przyniesie dalszy progres, na labelu Impulse pojawia się coś takiego jak „Love In Us All”. Płyta, która już samą okładką sygnalizuje, że coś jest z nią nie tak.

 

Album składa się z dwóch utworów i niestety oba… już wcześniej słyszałem. Przynajmniej w części. Tytułowy utwór to wydłużona do 20 minut wersja utworu „Love Is Everywhere” z „Wisdom Through Music”. Być może jest to outtake z wyraźnie uciętej sesji, być może na siłę dograna muzyka. Po całkiem sympatycznym, typowym dla Sandersa intrze zaczyna się mdła seria delikatnych solówek na fortepianie i saksofonie. To wciąż muzyka ładna, ale… no właśnie. Tylko ładna, pozbawiona pazura, kreatywności, magii.

Sytuacji nie ratuje strona B i utwór „To John”. Charakterystyczny początek słyszałem już dwa razy na nagranej w 1971 roku płycie „Live At The East”. Duży „środek” tego 20-minutowego kawałka jest wypełniony frenetycznymi solówkami, w których sam Sanders próbuje sił na różnych instrumentach w tym trąbce (niewymienionej w booklecie, ale widocznej na towarzyszącym winylowemu wydaniu zdjęciu). W przypadku tego ostatniego dęciaka wyszło to nie najlepiej. Nie do końca jestem też przekonany do utworu przez dźwiękowy zabieg, tworzący wrażenie „studni”. Być może efekt tego, że oryginalne LP zostało wydane w systemie przystosowanym pod głośniki kwadrofoniczne, być może błędy realizatora.

Gdzieś w sieci doczytuję, że album „Love In Us All” to przetrzymane chwilę w archiwach sesje z lat 1972-73. Nie zmienia to faktu, że w bogatej dyskografii Faraona to jedna z najmniej ciekawych płyt, której wydanie było w zasadzie niepotrzebne. Co innego z pewnością sądzili właściciele labelu, bo zapewne sam Sanders poczuł, że wpadł w zgubny schemat komponowania i na kilka lat całkiem zrezygnował z nagrywania muzyki. Gdy powrócił z płytą „Love Will Find A Way”, był już zupełnie innym muzykiem.

 

 

1. Love In Us All; 2. To John