Tigran Hamasyan „Shadow Theater” - otwarcie III edycji Sopot Jazz Festival

Autor: 
Piotr Rudnicki
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
materiały organizatora

Organizacja wydarzenia pod nazwą Sopot Jazz Festival to nie lada wyzwanie. Bo jak tu w zasadzie mierzyć się z legendą dwóch historycznych edycji - i to po ponad półwieczu, kiedy świat i muzyka wyglądają już zupełnie inaczej? Od której strony rzecz ugryźć? Wygląda na to, że po dwóch latach od otwarcia nowej karty w historii festiwalu odpowiedziano sobie na większą część tego typu pytań i znaleziono sposób zarówno na uhonorowanie tradycji jak i oddanie należnego miejsca współczesnym nurtom muzyki jazzowej. Takie przynajmniej wnioski wyciągnąć można po koncercie otwierającym III edycję Sopot Jazz Festivalu, podczas którego wystąpił młody albański pianista Tigran Hamasyan wraz z zespołem.   

Obie wyżej wymienione tendencje przeniknęły się wczoraj w odpowiednich proporcjach. Wybór Opery Leśnej na scenę otwarcia był nieprzypadkowy – to tam (według relacji czynnego uczestnika historycznych wydarzeń Jana Ptaszyna Wróblewskiego) w 1956 roku odbył się pierwszy koncert w ramach legendarnego Sopot Jazz Festivalu. Teraz, w tym samym miejscu III edycję reaktywowanego po latach wydarzenia otworzył artysta równie mocno szanujący tradycję, jak i bezkompromisowo posługujący się zdobyczami muzycznego świata „tu i teraz”. Tym samym należy odnotować kolejny kontekstowy strzał w dziesiątkę – wszak umiłowanie nowoczesnych brzmień stało u fundamentów sopockiej imprezy od początku.

Tigran Hamasyan w swojej muzyce uważnie spogląda za siebie, ale w żadnym wypadku się nie cofa. Przeciwnie – podąża naprzód i jest pozbawiony zahamowań. Posłużenie się odtworzonym od tyłu pianinem w armeńskiej pieśni ludowej, rockowe, a nawet metalowe sekwencje doskonale do takich zadań przygotowanej sekcji rytmicznej (Artur Hnatek – perkusja i Sam Minaie – gitara basowa) czy bis podczas którego bohater wieczoru przeniósł się zza pianina na pełen syntezatorów i przetworników stolik, a miejsce jazzu zajęła ku przerażeniu gatunkowych purystów regularna muzyka klubowa z głębokim basowym bitem są dla Tigrana czymś całkowicie naturalnym. Nieprzypadkowo słowa „Now, Tigran, you are my teacher” wykrzyknął w jego stronę właśnie Herbie Hancock, pierwszy wielki orędownik podobnych praktyk. On już kilkadziesiąt lat temu rozumiał, że przyszłość muzyki leży we wszelkiego rodzaju fuzjach.

Teraz 26-letni pianista z Armenii wraz z wszelkimi atrybutami swego młodego wieku wnosi do głównego nurtu jazzu kolejny ożywczy prąd, nie odwracając się przy tym ani na chwilę od kultury swego narodu. Aranżacje tradycyjnych melodii, hymnów religijnych („Holy”), czy też autorskie utwory Tigrana (min. „Varvadar”, „Erishta”) które zabrzmiały podczas wczorajszego koncertu garściami czerpią inspiracje z tamtejszego folkloru - żonglującemu pełną paletą brzmień fortepianu liderowi w odpowiednim oddaniu ludowej strony tej muzyki przez cały czas dopomagała wokalistka Areni Agbabian. Cały zespół podszedł do zadania z należytym entuzjazmem – co zważywszy na to, iż był to pierwszy międzynarodowej koncert trasy promującej „Shadow Theater” jest zupełnie zrozumiałe – i mimo początkowych lekkich kłopotów ze zgraniem wywiązał się z niego znakomicie. Napięcie rosło z utworu na utwór, by przy wspomnianym wyżej zaskakującym klubowym bisie osiągnąć swój szczyt i pęknąć, dla części publiczności uwalniając nieco swobodnej atmosfery, część zapewne – pozostawiając skonfundowaną. Czego możemy spodziewać w zapowiadanym jako eksperymentalny dniu jutrzejszym po takim koncercie prawdę mówiąc nie chcę się nawet zastanawiać.