Marcin Olak Poczytalny: Popiół

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Zakładam słuchawki. Takie duże. Julian Lage, Speak To Me. Tak bez oczekiwań, chcę po prostu posłuchać. Wychodzę na ulicę, ruszam bez pośpiechu, ale Northern Shuffle nadaje rytm, więc przyspieszam trochę. Gdzieś w okolicy czwartego utworu znajduję jakąś kawiarnię.

Zamawiam. Siadam. Czekam. Słucham. Czytam wiadomości.

Mów do mnie, świecie.


Cholera, przemówił. Jakimś schizofrenicznym bełkotem, wrzaskiem. Wszystkim naraz. Bo Polka dziś walczy o złoto, zaraz wyjdzie na ring. Na olimpiadzie. Wiesz, tam kiedyś chodziło o pokój, pokój olimpijski. Na czas zmagań sportowych miały zamilknąć działa. Tymczasem Izrael zbombardował jakąś szkołę. Żeby ich było na wierzchu. A Ukraińcy ponieśli wojnę do Rosji, podobno atakują tylko cele wojskowe, strategiczne. Podobno. Rosjanie bombardują cywili bez litości, świat o tym wie. Potępia, to wszystko. A samolot Donalda Trumpa lądował awaryjnie, pewnie maniacy z QAnon będą doszukiwać się znaczeń, spisków, nakarmią tym swoją paranoję. Świat zauważył, komentuje. A tymczasem inny samolot spadł. Pasażerski, na pokładzie było 66 osób, wszyscy zginęli. Też dostali nagłówek, ale niżej, ciszej. Za to wyżej jest o tym, że prezes zwymyślał człowieka od putinowskich szmat. Tylko dlatego, że zakwestionował prezesową narrację, że się z nim nie zgadza. Że demonstrował przeciw, że nie wierzy prezesowi. Tak, tu też chodzi o samolot. I też o katastrofę, ale bardziej o politykę. O cholerną władzę.

Wiadomość o tym, że na Alasce zalało miasto, w zasadzie nie rzuca się w oczy, ale po chwili dociera. Naprawdę mocno. Bo widzisz, tam pękł lodowiec. Był tamą, ale zrobiło się za ciepło, kawałek po prostu odpadł i masy wody zalały ponad tysiąc domów. Świat przemówił. Powiedział, że jest bardzo chory. Ale dalej znów olimpiada, sport, etyka, emocje. Takie szlachetne, piękne, bo przecież ci sportowcy naprawdę są niesamowici, robią cuda! Ale po mnie to trochę spływa, aż się czuję winny wobec tych mistrzyń i mistrzów, ale wiesz, mi się to miesza ze wszystkim innym. To trochę tak, jakbym próbował powiesić kilka obrazków w jakimś pokoju, może nawet wstawić jakiś kwiatek, ja wiem, paprotkę? Ale ten pokoik jest w ruinach, w środku wojny, pod ostrzałem, bez żadnych szans.

Cholera.

Dostałem kawę, smakuje jak popiół. Pomału się zbieram, może to ja przesadzam, nie wiem. Julian Lage na koniec gra Nothing Happens Here.

Pięknie gra.