Julius Hemphill - wirtuoz saksofonu altowego
Nie jest łatwo rozpocząć tekst o kimś, kto dla amerykańskiego jazzu był i zawsze będzie postacią tak znaczącą i ważną. Julius Hemphill z pewnością należy do tego nie tak znowu licznego grona muzyków, których wartość można poznać na wielu polach działalności artystycznej. Nie sposób sprowadzić postaci saksofonisty z Texasu tylko do aktywności pod szyldem World Saxophone Quartet czy współpracy z Anthony Braxtonem, ale z drugiej też strony trzeba o niej pamiętać. Gdybym jednak mógł wybrać płytę, która najlepiej oddawała talent Juliusa Hemphilla, niechybnie padłoby na “Dogon A.D.” z 1972 roku. Ta muzyka z pewnością otwiera drzwi do jego przepastnej dyskografii. I czyni to w sposób efektowny i efektywny.
“Dogon A.D.” to w skrócie Julius Hemphill na saksofonie i flecie, Baikida E.J. Carroll na trąbce, Abdul Wadud na wiolonczeli oraz Philip Wilson na perkusji. Kwartet uzewnętrznia się artystycznie w trzech dosyć złożonych kompozycjach. Zawartość albumu najlepiej oddają słowa recenzenta serwisu muzycznego All Music Scotta Yanowa: "This historic album features four then-unknowns on three lengthy avant-garde explorations that were quite influential... This important music is better to be heard than described". I jest to z pewnością najlepsze rozwiązanie - tego albumu dużo lepiej się słucha, niż o nim pisze.
Patrząc na dyskografię saksofonisty, wszystko się zaczęło od “Dogon A.D.”. Ale sam Julius Hemphill po raz pierwszy zetknął się z muzyką w okresie dojrzewania. Interesował się wtedy bluesem, muzyką gospel, bebopem i uczył się grać na instrumencie. Prawdopodobnie jego pierwszym wyborem był klarnet, potem dołączył saksofon i to on stał się głównym znakiem rozpoznawczym Juliusa Hemphilla. Wraz z wiekiem artysta zaczął stawać się częścią świata jazzu oraz koncepcji interdyscyplinarnej w sztuce - obie te sfery połączył w zrzeszeniu Black Artists Group, które działało w latach 1968 - 1972. To właśnie w tych okolicznościach muzyk poznał saksofonistów Olivera Lake’a oraz Hamieta Bluietta. Do tria dołączył jeszcze David Murray i w ten sposób, ale dopiero w 1977 roku panowie powołali do życia World Saxophone Quartet.
Pierwsza płyta kolektywu z udziałem Juliusa Hemphilla to “Point of No Return”. Zawiera ona nagrania z koncertu grupy w ramach International Jazz Festival, który odbył się w niemieckim mieście Moers w 1977 roku. Ostatnia to z kolei “Metamorphosis” z 1990 roku, czyli czwarty album World Saxophone Quartet wydany przez Elektrę - prawdziwego giganta na rynku fonograficznym. Łącznie saksofoniście uzbierało się aż 10 płyt sygnowanych nazwą słynnego kwartetu, które przyniosły artyście dużą estymę.
Oprócz tego Julius Hemphill nagrywał także albumy pod swoim imieniem i nazwiskiem lub jako sideman. Warto wspomnieć o klasyku z dyskografii Anthony Braxtona - “New York Fall, 1974”, a także “Jungle Cowboy”, czyli o debiucie gitarzysty Jean-Paul Bourelly’ego. Do tego dochodzi cały zastęp dodatkowych przedsięwzięć, o których zazwyczaj można było mówić tylko dobrze.
Z pośmiertnych wydawnictw wyróżnić trzeba “The Hard Blues” nagrane przez sekstet Juliusa Hemphilla i wydane przez Clean Feed, czyli jedną z tych wytwórni, które od pewnego już czasu wyznaczają kierunek rozwoju kreatywnych odmian jazzu. Dużych rozmiarów cegiełkę dołożył do tego wszystkiego, a zwłaszcza do rozwoju gatunku bohater tego tekstu. Wznieśmy zatem toast i w rocznicę urodzin wsłuchajmy się w to, co miał do powiedzenia.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.