To Whom it May Concern
Należy zacząć od tego, że płyta ta zdecydowanie pozostawia niedosyt – bo chce się więcej! Więcej utworów – album obejmuje ok. 50 min. muzyki, więcej takiej sztuki i więcej takich artystek! Sztuka Irène Schweizer jest niebanalna, odważna, a przede wszystkim bardzo smaczna i niech nikt nie mówi, że „kobieca”. Bo wtedy przychodzą na myśl niekoniecznie najlepsze skojarzenia. To prawda, że nie mamy w jazzie za wiele pianistek czy instrumentalistek w ogóle. Ale jak już się trafi rodzynek, to jaki jest słodki – przepraszam, ten wyraz nie jest na miejscu, bo muzyki Schweizer nie można określić jako muzycznej słodyczy, a jako wulkan kreatywności w najlepszym wydaniu.
W okolicach lat 60., w Europie bujnie rozwijał się free jazz. Dla młodej Schweizer, która odebrała właśnie klasyczne wykształcenie muzyczne, w pewnym sensie spotkanie się z tą muzyką było rewolucją. Już w szkole wyłamywała się ze schematów i grała swoje pierwsze jazzowe rytmy. Muzyka Cecila Taylora czy Ornette'a Colemana zmieniała jej świat. Tak samo działalność w Feminist Improvisation Group (od lat 70.). Dla młodej Schweizer liczył się tylko free jazz. I nieskrępowana wolność wyrazu, która stała się dla niej zasadą twórczą. Najpełniej realizuje ją chyba grając w kobiecym trio free improwizującym „Les Diaboliques”, które tworzy komiczne koncerty-performansy o wydźwięku feministycznym.
Na płycie da się słyszeć wiele pięknych wpływów tradycji. Nie tylko tej jazzowej. Choć mamy dużo świata soul-blues-ragtime w pogodnym wydaniu, pogłosy bebopu, rola wykształcenia artystki nie może pozostać tu bez znaczenia. Da się słyszeć wpływy np. drugiej szkoły niemieckiej. Wszystko to zmiksowane zostało ze swoistym nieskrępowaniem i wybuchowością jak u Cecila Taylora i stanowi o niepowtarzalności sztuki muzycznej Schweizer.
Jest ona autorką siedmiu z dziesięciu utworów obecnych na „To Whom it May Concern To”. Tytułowy wydaje się być hołdem dla free jazzu, „Hüben ohne drüben” otrzymało odrobinę introwertycznego piękna, a w „Scratching at the Tonhalle”, ktoś może powiedzieć, że rzeczywiście „skrzypi”, bo pianistka „grzebie” w fortepianie - ale z jakim wyczuciem, delikatnością przeplataną iście mocnymi brzmieniami. Obok rasowego free, na uwagę zasługują aranżacje, szczególnie „Four in One” Theloniousa Monka. Szkoda, że tylko jeden jego utwór został włączony na płytę, bo na rejestrowanym na jej potrzeby koncercie w Tonhalle w Zurychu, wykonała więcej jego dzieł. Ponadto trzeba wspomnieć o takich utworach, jak „Ida Lupino”, którego autorką jest Carla Bley, „Xaba” Abdullaha Ibrahima i Dollar Brand, czy „The Train and the River” Jimmy'ego Giuffre, który to kawałek pianistka okrasiła własną skoczną „kompozycją” Jungle Beat III. Podsumowując – nie przeoczmy tak nietuzinkowej i radosnej sztuki!
Nagrywając swoją pierwszą solową płytę w kwietniu zeszłego roku, Irène Schweizer zrobiła sobie wspaniały prezent na 70. urodziny. Ale przede wszystkim sprawiła go wszystkim nam!
1. To Whom It May Concern; 2. Hüben ohne drüben; 3. Scratching at the Tonhalle; 4. Jungle Beat III, The Train and the River; 5. Homage to Don Cherry; 6. Ida Lupino; 7. Four in One; 8. Bleu Foncé; 9. Xaba; 10. Final Ending.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.