Recenzje

  • John Zorn - Valentine’s Day

    John Zorn na jednym ze swoich ostatnich albumów Valentine’s Day uległ presji wydawania naprędce, kolejnego materiału. Nawet jeśli jesteś wizjonerem muzyki eksperymentalnej, rachunku prawdopodobieństwa nie oszukasz. Zorn od pięciu lat wydaje minimum cztery płyty rocznie. To średnio jeden album na dwa, trzy miesiące. Nie każdy z nich musi być wybitny i przełomowy. Ba. Któryś z nich może być po prostu przeciętny. 

  • The Complete Arista Recordings of Anthony Braxton

    Obiektywne omówienie "The Complete Arista Recordings Of Anthony Braxton" wymaga na wstępie nowego zdefiniowania pojęcia "Kompletnej Dyskografii". Otóż bowiem rzeczony 8-płytowy box nie zawiera bynajmniej pełnego zestawu nagrań Braxtona dla wytwórni Arista, nie został także uzupełniony jakimkolwiek bonusem, zarejestrowanym ongiś w studiach wydawnictwa i odkurzonym obecnie, co na ogół bywa stałym elementem podobnych "kompletnych nagrań". Nie znajdziemy tu także tzw.

  • Hidros 6 – Knockin’

    12 zapaleńców improwizacji właśnie dokonało kolejnego dzieła: obszernie wydany materiał, w postaci ośmiu albumów (w tym film DVD, dwa LP i pogrupowane nagrania solo).  Hidros 6 – Knockin’ to materiał nagrany przez NU Ensemble, Matsa Gustaffsona. Dziwny i hałaśliwy free jazz od zawsze wydawał mi się interesujący. W tym przypadku jest nie tylko ciekawy, ale też niebywale estetyczny. To po prostu kawał dobrej muzyki.

  • Return of the Jazz Communicators

    Gdy sięga się po nowy album artysty mającego za sobą przeszło pięć dekad muzycznej kariery – jak jest to w przypadku Louisa Hayesa – to obok naturalnego zainteresowania płytą, ktoś mógłby też powątpiewać w to, czy tak doświadczony muzyk może mieć jeszcze cokolwiek ciekawego do zaoferowania swoim słuchaczom.

  • Tear The Roof Off

    Grooviący funk, elementy drum ’n’ bass, popisy MC, zabawa elektroniką – wszystko spięte jazzową klamrą.  Tear The Roof Off, to tytuł drugiego albumu Schmidt Electric.  Na albumie, zmianie uległa nie tylko nazwa dotychczasowego składu Piotra Schmidta (dawniej – Piotr Schmidt Electric Group). Pojawiła się również konwencja rozszerzenia granic polskiej sceny jazzowej. Czy te aktualizacje wyszły muzykom na dobre?

  • Lightning Over Water

    Ken Vandermark i Paal Nilssen-Love są trochę jak stare dobre małżeństwo. Pracują ze sobą w różnych konstelacjach już tak długo i znają się tak doskonale, że jeden drugiego nie jest już chyba w stanie niczym muzycznie zaskoczyć – a mimo to wciąż się sobą nie znudzili. Najcelniej bodaj świadczy o tym ich długoletnia działalność w duecie, w przypadku której trudniej niż gdzie indziej o częste urozmaicenia czy też nowe inspiracje. A jednak – chociaż od zestawienia Vandermark/Nilssen-Love panowie robią sobie coraz dłuższe przerwy, to na zawieszenie tej formuły na razie się nie zanosi.

  • Aura

    Aura, najnowsza płyta RGG jest wielkim sukcesem zespołu. Wiadomo wydać album w OKEH Records, w wydawnictwie istniejącym od 1918 roku, która wydawała niegdyś Louisa Armsotornga, niedocenianego u nas ciągle Bixa Beiderbecka czy wielkiego Ahmada Jamala, a teraz błyszczy albumami Sonny’ego Rollinsa, Billa Frisella, Dee Dee Dridgewater czy Branforda Marsalisa to jest coś.

  • Qui Pro Quo

    Qui pro quo to łacińska sentencja oznaczająca nieporozumienie będące efektem wzięcia kogoś za inną osobę. Równie dobrze pomyłka może dotyczyć rzeczy czy zdarzeń. Takie błędy zdarzają się nam niemal na każdym kroku, wywołując niekiedy zabawną konsternację.

  • Essence of Mystery

    W cieniu Billy’ego Cobhama, dysponującego najpotężniejszym brzmieniem i grającego najbardziej widowiskowo perkusity, żyło sporo wysokiej klasy perkusistów. Cobham zbratał się jednak z McLaughlinem i wspólna gra w Mahavishnu zapewniła mu dożywotnią populnarość. Mouzon z Coryellem aż tak dużego szczęścia nie mieli. Ale tak naprawdę nie wiem co stanęło na przeszkodzie, żeby Mouzon był wymienieny chórem obok Billa, bo grał iście po wirtuozowski – raz szybko i głośno, raz z etniczną delikatnością.

  • The String of Horizons

    Powiem szczerze, że powiedzenie czegokolwiek o tej płycie wymagało ode mnie przesłuchania jej wiele razy. A i tak trudno o niej mówić. Bo jest to płyta wymagająca. Wymagająca przez to, że doskonała i jednocześnie niełatwa.

  • Chapters

    Po czym najłatwiej poznać klasowych muzyków jazzowych? Po tym, że grając razem, nigdzie się nie spieszą oraz zachowując spokój, wytrwale poszukują różnych form swobodnej wypowiedzi. Ta sztuka, co trzeba przyznać, udaje się jednak nielicznym.

  • Invitation To Openess

    Kilka ostatnich roczników lat 60. i kilka pierwszych lat 70. ma coś w sobie z epoki odkryć geograficznych. Ruszano w nieznane, odkrywano rzeczy, o których wcześniej nikt nie śnił, poznawano smaki i przyprawy, które diametralnie zmieniały proste potrawy. To taki okres, w którym znany głównie z soulowo-bluesowych wokaliz i gry fortepianie muzyk mógł na chwilę zmienić swoje oblicze i zanurzyć się w mistycznym, elektrycznym fusion.

  • Flutistry

    Zarejestrowana w 1990 roku we włoskim studiu nagraniowym Barigozzi płyta Flutistry to krążek ze wszech miar wyjątkowy. Mamy bowiem do czynienia z unikatowym ansamblem złożonym z czterech flecistów.

  • Emphasis & Flight

    „Folkowy jazz osadzony w bluesie”. Tak sam Jimmy Giuffre lubił określać swoją muzykę. Pod tymi skromnymi, wydawałoby się, słowami kryją się jednak rewolucyjne przemiany, których to klasyczne trio, w klasycznych koncertach z 1961 roku, jest doskonałym wyrazem.

  • Popyt

    Pierwsze albumy w karierze często przypominają papierki lakmusowe. Oczekujemy, że posłużą do wykrycia stężenia substancji potocznie zwanej "talentem". W przypadku płyty kwartetu Mateusza Pałki i Szymona Miki nasza percepcja gwałtownie zmienia swoje zabarwienie. Jest talent, pomysł, lekkość, chciałoby się powiedzieć - szlachetność w brzmieniu. Imponuje nie tylko wysoki poziom instrumentalny, ale przede wszystkim jakość kompozycji.

Strony