The Sky Will Still Be There Tomorrow

Autor: 
Łukasz Iwasiński
Charles Lloyd
Wydawca: 
Blue Note
Data wydania: 
15.03.2024
Dystrybutor: 
Universal
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Charles Lloyd: tenor & alto saxes, bass & alto flute Jason Moran: piano Larry Grenadier: bass Brian Blade: drums

Nie ma sensu opowiadać tu artystycznej biografii Charlesa Lloyda - każdy fan jazzu ją zna. Dość powiedzieć, że kwartet saksofonisty z drugiej połowy lat 60., z młodziutkim Keithem Jarrettem w składzie, należał do najlepszych zespołów tamtej dekady (dodajmy - dekady, w której rewelacyjnych bandów na scenie muzyki improwizowanej było więcej, niż w jakimkolwiek innym dziesięcioleciu).

Lloyd najbardziej imponuje mi tym, że mając ponad 85 lat, pozostaje aktywnym, regularnie nagrywającym nowy materiał artystą i wciąż udaje mu się znajdować przekonującą, świeżą formułę dla swojego wysublimowanego, uduchowionego jazzu. Ba, niektóre z płyt wydanych w czasie jego współpracy z Blue Note, a więc na przestrzeni ostatnich jedenastu lat, należą do najlepszych w jego karierze.

Na nowy, podwójny album składa się ponad dziewięćdziesiąt minut muzyki. Wypełniają go zarówno nowe, napisane w ostatnich latach kompozycje, jak i znane już utwory oraz opracowania dwóch spiritualsów. Sędziwemu saksofoniście towarzyszą: na fortepianie Jason Moran, którego mieliśmy okazję słyszeć na kilku krążkach Lloyda w ostatnich kilkunastu latach, na kontrabasie Larry Grenadier, obecny na trzech płytach saksofonisty z przełomu lat 90. i 00. i na perkusji Brian Blade. To pierwsza sesja tego muzyka u boku bohatera recenzji. Jak pamiętamy, ten perkusista zbudował swoją markę w genialnym kwartecie Wayne'a Shortera powołanym na początku XXI wieku i działającym niemal do jego śmierci w zeszłym roku. Jest coś symbolicznego w tym, że wybitny bębniarz przechodzi teraz do zespołu Lloyda, bodaj ostatniego tak znaczącego saksofonisty tamtego pokolenia.

Rola Blade'a, jak zawsze w przypadku tego instrumentalisty, wykracza poza trzymanie czasu. Jego gra, oparta o złożone struktury, subtelna i bogata kolorystycznie, dodaje muzyce wyrafinowania, a niekiedy przenosi ją w bardziej abstrakcyjne rejony. Utwory przeważnie łączą śpiewne melodie o iści folkowej lekkości (przyznam, że momentami, jak dla mnie, zbyt ckliwe, zwłaszcza w przypadku pieśni „Balm in Gilead”) i natchnione, rozimprowizowane fragmenty - często eteryczne, niekiedy nieco wzniosłe, a chwilami nabierające gwałtowności. Czasem prosty, rzewny temat zostaje poddany dekonstrukcji w duchu free, jak w drugim zawartym na płycie standardzie „Lift Every Voice and Sing”. Najbardziej od całości odstaje chyba „Monk's Dance” bazujący na wyrazistym, żwawym, nieco „niepokornym” motywie w stylu wielkiego Theloniousa. Gra Lloyda na saksofonach (tenorowym i altowym) jest intymna, delikatna, ale pełna swobody i pewna. Pięknie, bardzo emocjonalnie brzmią jego partie na altowym i basowym flecie. „The Sky Will Still Be There Tomorrow” prezentuje autora w absolutnie szczytowej formie.

 

CD1:1. Defiant, Tender Warrior2. The Lonely One3. Monk’s Dance4. The Water Is Rising5. Late Bloom6. Booker’s Garden7. The Ghost of Lady Day8. The Sky Will Still Be There TomorrowCD2:1. Beyond Darkness2. Sky Valley, Spirit of the Forest3. Balm In Gilead4. Lift Every Voice and Sing5. When the Sun Comes Up, Darkness Is Gone6. Cape to Cairo7. Defiant, Reprise; Homeward Dove