Silver Pony
Kiedy Cassnadra Wilson, zdaniem wielu największa, żyjąca śpiewaczka jazzowa wydaje płytę to krytyka, ale co znacznie ważniejsze publiczność na całym świecie wstrzymuje oddech. Nie dzieje się tak dlatego, że za każdym płytowym zdarzeniem słynna diva otwiera drzwi do nieznanej jazzowej przestrzeni, ale dlatego, że potrafi modelować muzykę, w sposób którego urokowi nie jest łatwo się oprzeć i który swoją wyjątkowością może zniewalać. Jej głęboki alt wprawia słuchaczy w zachwyt i na plan dalszy odchodzi czy na warsztat bierze utwory Milesa Davisa, Steve'a Coleman czy Davida Murraya czy też kompozycje własne. Znikome znaczenie ma również czy repertuar skręca w stronę bluesa z Misissipi, jazzu czy nawet muzyki popularnej. Zresztą najogólniej rzecz ujmując muzyka Cassandry mieni się najprzeróżniejszymi inpracjami, ale w jakiś nadzwyczajny sposób jest bardzo spójna stylistycznie i ściśle związana z jej własnym postrzeganiem muzyki w ogóle.
Nie inaczej jest na płycie „Silver Pony”, jak do tej pory najnowszej płycie śpiewaczki, będącej zbiorem nagrań, pochodzacych zarówno ze studia, jak i fragmentów rejestracji koncertowych dokonanych podczas tras z ostatnich lat. Dla fanów Cassandry z Polski ma ona walor dodatkowy, ponieważ jeden z pomieszczonych na płycie utworów pochodzi z koncertu warszawskiego. Który to, niestety nie wiadomo, ale dla przyjemności słuchania Cassandry ma to znaczenie marginalne.
Repertuar płyty jest w sporej części doskonale znany. Pamiętamy przecież jej wcześniejsze płyty jak „Loverly”, Travelin' Miles” czy „New Moon Daughter”, ale tutaj w wersjach „live” odkrywają swoją znacznie bardziej energetyczną stronę. Tak jakby do i tak rozwibrowanych rytmicznie i emocjonalnie wykonań Cassandry wpompowano jeszcze więcej życiodajnej siły. Fakt ten czyni „Silver Pony” płytą konieczną nie tylko w zbiorach zdeklarowanych miłośników jej twórczości, ale także dla wszystkich, którzy cenią sobie muzyczne i wokalne mistrzostwo.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.