Avishai Cohen "Seven Seas"

Autor: 
Maciej Karłowski
Avishai Cohen
Wydawca: 
Blue Note
Dystrybutor: 
EMI
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)

Kilka lat temu, kiedy świat obiegła plotka, że słynny filar Coreowskiego Origin Trio i jednocześnie wirtuoz kontrabasu Avishai Cohen, a także kompozytor i lider własnych formacji, chciałby zmienić estetykę wykonywanej przez siebie muzyki jazzowy świat. Odrobinkę zamarł. Zamarli szcególnie fani jego twórczości, bowiem już w dugim zdaniu Cohen zasygnalizował, że teraz w jego działaniach będzie mniej kontrabasu, a podstawą stanie się śpiew.

W 2008r nie znaliśmy go jako wokalisty i mało kto uwierzył, że mikrofon jest dla Cohena czyś więcej niż chwilową przygodą. Malo kto wierzył, pomimo że muzyk wyprowadziła się Nowego Jorku do Izraela i stanowczo dawał wyraz swoim zainteresowaniom, a nawet fascynacjom muzyką żydowską, śpiewem sakralnym czy sztuką kantorów. W końcu przyszedł czas , że na sklepowe półki trafiła płyta „Aurora” i to był moment kiedy słowo ciałem się stało. Dziwna to była płyta, A Cohen ni jak nie wpisywał się w etos zawodowego wokalisty. Nie o to jednak wcale mu chodziło. Śpiew dla Cohena to było wyzwanie. To był akt ostatecznego odsłonięcia się przed słuchaczami. Pokazując swój głos stawał nagi przed tłumem i co więcej gotowy ponieść w pełni konsekwencje tego kroku.

Okazało się, że nie jest wcale dobrym jazzowym wokalistą w rozumieniu czysto technicznej sztuki wydobywania głosu. Jazzowym ortodoksom nie podobało się także, że w jego muzyce oprócz pojawienia się głosu, zanikać zaczęły elementy jazzowe, których i tak nie było bardzo wiele. Dawny Avishai Cohen stojący u boku Chicka Corei i Jeffa Ballarda gdzieś odszedł w zupełnie zaskakujące rejony estetyczne, gdzie muzyka andaluzyjska łączy się z sefardyjską i żydowską, a po blue notes nie ma śladu.

Ale słuchacze na całym świecie wątpliwości nie mieli. Szczerość wokalnego przekazu, uroda piosenek i wielokulturowy nastrój zaskarbiły sobie miłość ludzi na praktycznie w każdym zakątku globu. Czy to go ośmieliło, aby iść dalej tamtą drogą? Pewnie nie, choć sympatia wyrażana burzliwymi oklaskami miała z pewnością spore znaczenie.

Wydaje się, że Cohen znalazł swoją ścieżkę. Czy się to komukolwiek podoba czy nie kroczy nią dalej. „Seven Seas” jest tego świetnym dowodem. Oczywiście to nie jest już tak zaskakująca płyta jak „Aurora”, ale w stosunku do Aurory jest za to płytą spójniejszą brzmieniowo, znacznie bardziej brawurowo zagraną. Doskonale się słucha tej muzyki. Nie dość, że kusi orientalną, śródziemnomorską judeo-hiszpańską melodyką, to jeszcze jest olśniewająco zaaranżowana i zagrana. Nie wiem czy to jazz czy nie, ale ta wiedza nie jest w przypadku płyty „Seven Seas” szczególnie przydatna. Tej muzyki lepiej słuchać niż o niej rozmyślać.

1. Dreaming 2. About a Tree 3. Seven Seas 4. Halah 5. Staav 6. Ani Aff 7. Worksong 8. Hayo Hayta 9. Two Roses 10. Tres Hermanicas Eran