Phonic Juggernaut

Debiut! I to debiut oczekiwany. Greg Ward, chicagowsko-nowojorski saksofonista, znany był od pewnego czasu z gry w chicagowskich formacjach takich jak blink., Loose Assembly czy Broken Things, debiutuje w formule tria. Młody muzyk miał już okazję zagrać na jednej scenie razem z takimi kolosami jak Von Freeman, Fred Anderson czy Al Jarreau. Polskiej publiczności może być natomiast znany z gry w Loose Assembly oraz People Places and Things, zespołami dowodzonymi przez Mike'a Reeda, z którymi koncertował podczas festiwalu Made In Chicago w Poznaniu. I wreszcie, dostajemy do rąk autorską (niemal) płytę wybijającego się saksofonisty w towarzystwie tria – Phonic Juggernaut. Wcześniej jego debiut w kwartecie „South Side Story” zebrał liczne i skądinąd zasłużone owacje.

Phonic Juggernaut tworzy Ward, perkusista DamiOn Reid (znany z występów w grupie Rudresha Mahanthappy) oraz basista Joe Sanders. Trio sprawia wrażenie, jakby przez cały czas trwania muzyki starało wyzwolić się z ograniczeń i przywilejów stylu gry we trójkę. Już otwierający numer „Above Ground” jest bardzo ciężkim kawałkiem takiej walki, w którą zaangażowany jest każdy z muzyków. Jest sporo świeżych pomysłów, jest sporo przestrzeni na indywidualne popisy, jest atmosfera przypominająca nagrania Steve'a Colemana, jest naprawdę bardzo fajnie. Materiał, choć różnorodny, przygotował niemal w całości (sześć utworów) Ward, jeden utwór to kompozycja Andrew Birda - „Sectionate City”. I ten, zamykający album, utwór wypada najsłabiej (w moim odczuciu, rzecz jasna), a zabawa z elektroniką wypada średnio przekonująco. Ale nawet w tym utworze zespół daje popis inwencji i pomysłów nawiązujący do konwencji fusion.

Przed Gregiem Wardem jest wielka kariera (choć oczwiście, wszystko zależy od niego). Saksofonista, po raz drugi na własną rękę, wyrasta na gwiazdę a możliwości rozwoju jego talentu jest cała mnogość. „Chicago Tribune” nazwała „South Side Story” płytą roku 2011. Płyta „Phonic Juggernaut” może powalczyć swobodnie o ten sam tytuł w roku 2012.