Wayne Shorter kończyłby dziś 91 lat!

Autor: 
Piotr Jagielski
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne (https://wayneshorterofficial.com/)

Wayne Shorter, muzyczna legenda, współtwórca sukcesów Arta Blackey’a, Milesa Davisa, autor takich jazzowych kamieni milowych jak „Juju” czy „Speak No Evil”, kompozytor dużej części materiału dla Milesa Davisa (jak choćby „E.S.P” czy „Prince Of Darkness”), założyciel genialnego Weather Report, nie interesował się muzyką aż do 15 roku życia! Do tego czasu Wayne Shorter nie posiadał żadnej muzycznej tożsamości. Muzyka nie była pociągająca, w tym okresie Wayne zajmował się sztuką i poświęcał się całkowicie studiom artystycznym w zakresie rysunku i rzeźby. Muzykę znał jako dodatek do filmów.

I tuż przed swoimi szesnastymi urodzinami, ktoś zagadnął młodego plastyka:

- Czy słyszałeś kiedyś Charlesa Christophera Parkera?

I nagle, rysunek i rzeźba przestały być jedynym, co wypełniało życie przyszłego autora „Footprints”. W jego świat wkroczyli brutalnie barbarzyńcy – Dizzy Gillespie, Charlie Parker, Thelonious Monk, Bud Powell i Max Roach. Świeżo oświecony Shorter chodził z kolegami do Adams Theatre, tuż za rogiem szkoły, gdzie wieczorem grano filmy, a po projekcjach występowały zespoły muzyczne. Tam przyszły saksofonista zbierał swoje pierwsze szlify. Tam przyszedł na świat Wayne Shorter-muzyk. W niewielkiej sali słuchał gry takich artystów jak Dizzy Gillespie, Stan Kenton czy Woody Herman.

Niestety, Wayne wagarował na potęgę; żeby bezkarnie pójść do „Adams” produkował taśmowo fałszywe zwolnienia, podrabiając podpis własnej matki. I, jak wspominał w wywiadzie dla portalu „jazz.com”, pewnego dnia sielanka się skończyła, gdy ogromny głośnik zainstalowany w rogu klasy szkolnej zagrzmiał: „Wayne Shorter ma NATYCHMIAST stawić się w gabinecie dyrektora!”. Słyszała to cała szkoła. I stało czarno na białym – 56 nieobecności ucznia Shortera! Wezwano rodziców i przeprowadzono dochodzenie. Wayne się tłumaczył: „Gdzie wagarujesz” – „Adams Thatre” – „Tak lubisz kino?” – „Tak, ale chodzę raczej dla zespołów” – „Tak lubisz muzykę?” – Na tym etapie Wayne lubił muzykę i to bardzo.

Shortera ukarano w najlepszy możliwy sposób – zesłano go dyscyplinarnie do klasy muzycznej, gdzie już na starcie nauczyciel Achilles D’Amico, po zbiorowym wysłuchaniu 40 symfonii Mozarta, podniósł do góry trzy płyty i powiedział: „Muzyka idzie w trzech kierunkach” – pierwszym było „Święto wiosny” Strawińskiego, drugim „Xtabay” Ymy Sumac, trzecim był Charlie Parker. Wszystko jakby wyryte w kamieniu.

W wieku 16 lat zaczął uczyć się gry na klarnecie. Wszystko w ramach dyscypliny i kary. Choć prawda wydaje się taka, że niewiele w tym było z karania – Wayne’a nagrodzono za jego występki. Zresztą wszystko, co działo się od tamtej pory przypominało raczej niekończące się pasmo przyjemności niż ciężką harówkę. Po powrocie z dwuletniej służby wojskowej, gdzie grał z Horacem Silver’em, zaczął grać z Maynardem Fergusonem, a w 1959 roku dołączył do zespołu Arta Blackey’a. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko i został polecony do „drugiego” kwintetu Milesa Davisa. Polecony przez Johna Coltrane’a – tak w ramach prestiżu. W 1964 roku, Shorter dołączył do kwintetu Davisa, zastępując Trane’a po serii przygód Milesa z „tymczasowymi” saksofonistami (Sam Rivers, George Coleman, Sonny Stitt) i tak oto kwintet Davisa zwany „Drugim Wielkim” ostatecznie się uformował (dla porządku: Miles Davis-Herbie Hancock-Tony Williams-Ron Carter-Wayne Shorter).

Miles nie krępował się z wykorzystywaniem możliwości nowego nabytku – to do Shortera należą w całości aranże i kompozycje „Nefretiti”, „Sanctuary” czy „Footprints”, a Herbie Hancock opowiada, że były to „jedyne kompozycje, które Miles dopuszczał w niezmienionej formie”. Sam trębacz i lider zespołu mówił o swoim muzyku: „Wayne to prawdziwy kompozytor. Pisze i przygotowuje partie dla każdego instrumentu dokładnie tak, jak chce żeby brzmiały. Wniósł do zespołu ogromną ciekawość badania i przesuwania granic i zasad muzycznych. Jeśli mu przeszkadzały – łamał je, ale wiedząc że aby to zrobić, musi mieć pełną wiedzę i kontrolę nad nimi, tak by później móc nagiąć je pod własne wizje i pomysły.” Shorter pozostał w zespole aż do jego rozpadu w 1968, choć współpracował z Milesem jeszcze wiele lat, biorąc udział w nagrywaniu takich dzieł jak „In A Silent Way”, Filles de Kilimanjaro” czy „Bitches Brew”.

W międzyczasie jednak dbał również o wyrabianie sobie własnej marki, nagrywając dla wytwórni Blue Note małe dzieła sztuki – „Juju” i „Speak No Evil” w towarzystwie takich muzyków jak Reggie Workman, Freddie Hubbard, Herbie Hancock, Ron Carter czy Elvin Jones. Jego solowe projektu zdradzały oczywiście silne wpływy Coltrane’a, jednocześnie jednak były mocnym świadectwem dojrzałości i niezależności artystycznej jak również wyklarowania się własnego, osobistego stylu. Styl ten ponadto ewoluował, zmierzając w coraz to mniej ortodoksyjnych kierunkach. W 1971 roku przyszedł czas na Weather Report – zespół założony przez Shortera, i kolegę z czasów „Davisowskich” Joe Zawinula. Przez kilka bardzo owocnych lat, zespół przebierał w brzmieniach, oferując słuchaczom szerokie spektrum zainteresowań sięgających od bebopu, przez funk aż do latino czy muzyki etnicznej. Co ważne – po rozpadzie Weather Report, w 1985 roku, zespół nie czynił starań by wskrzesić legendę. To świadczy o klasie muzyków i ich świadomości że legendzie trzeba czasem po prostu pozwolić być legendą.

4 listopada 2009 roku Wayne Shorter zaprezentował się polskiej publiczności, podczas koncertu na warszawskim Torwarze pod szyldem „Tribute To Miles”. Shorter przyjechał ze swoim kwartetem (Brian Blade, John Patitucci, Danilo Perez) i otworzył wieczór skromnym acz treściwym graniem, rozbudzając na nowo dyskusje o tym, który z kwartetów-Shortera czy Marsalisa-jest aktualnie największy. I nawet z publiczności widać było, że przede wszystkim chodzi o dobrą zabawę, a 76-letni wówczas saksofonista-buddysta nadal jest muzyką równie podekscytowany, jak gdy po raz pierwszy usłyszał Charlesa Christophera Parkera czy muzyków w „Adams Theatre”. Zapytany o pracę z Milesem Davisem Shorter odpowiada: „Bawiłem się rewelacyjnie grając z Milesem, i John Coltrane mówił to samo. A teraz, ten sam rodzaj zabawy mam przy graniu z Patituccim, Bladem i Perezem, a wcześniej przez lata świetnie bawiłem się z Joe Zawinulemi Herbiem Hancockiem.” Generalnie, nie przestał się dobrze bawić. Wayne Shorter przebył długą drogę od czasów karnego zesłania do klasy muzycznej za wagarowanie. Ułatwienie polegało na tym, że drogę tę przebył krokiem tanecznym i raczej wypełniona była ona przyjemnościami niż trudem. Pozazdrościć.