Warsaw Summer Jazz Days: Piotr Wojtasik - ironia, praca, rozwój

Autor: 
Maciej Krawiec
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Już za kilka dni Piotr WOjtasik wystapi podczas Warsaw Summer Jazz Days z projektek Tribute to Akwarium, a wraz z nim m.in Michał Barański, Eric Allen, Dominik Wania i Marek Kądziela. Ten fakt to dobry pretekst do przypomnienia drogi, jaką Wojtasik przebył oraz tego, co wydaje się dla czołowego polskiego trębacza szczególnie ważne w jego artystycznym życiu.

Urodził się w 1964 roku we Wrocławiu. Jako dziecko grał na fortepianie, później zmienił ten instrument na trąbkę. Zanim rozpoczął studia na Wydziale Jazzu w Katowicach, miał za sobą lata edukacji w szkole muzycznej we Wrocławiu. Rodzinne miasto zapisało się mocno w pamięci Wojtasika – oprócz zainteresowania muzyką, klubami i festiwalami jazzowymi, przeżywał także fascynacje malarstwem i literaturą. Do dziś wspomina atmosferę twórczego fermentu oraz intelektualnego napięcia, która nie tylko była rozwijająca, ale i dawała narzędzie do radzenia sobie z trudną rzeczywistością lat 80.: ironię.

 

Na ten niełatwy czas przypadły pierwsze profesjonalne doświadczenia muzyczne – wtedy nagrywał i koncertował z zespołami New Presentation Wojciecha Niedzieli oraz Young Power Krzysztofa Popka. Z biegiem lat, równolegle do nagrań i koncertów u boku polskich artystów z różnych pokoleń i muzycznych sfer (m.in. Lory Szafran, Leszka Możdżera, Piotra Barona czy Józefa Skrzeka), Wojtasik realizował kolejne projekty autorskie, do których udawało mu się zapraszać gwiazdy nie tylko rodzimego, ale i światowego jazzu: Dave'a Liebmana, Reggiego Workmana, Gary'ego Bartza czy Billy'ego Harpera. Zespół, z którym Wojtasik występuje obecnie, to kolejna emanacja jego związków z polskimi i zagranicznymi muzykami. Do tej pory jako lider nagrał dziewięć płyt, zdobył kilka „Fryderyków” oraz innych branżowych nagród, jest regularnie wyróżniany w rankingach najlepszych polskich jazzmanów. Regularnie koncertuje na scenach Europy, Ameryki, Azji, a nawet Afryki.

Czy zatem Wojtasik jest człowiekiem-sukcesu i kolejnym polskim celebrytą jazzowym? Z całą pewnością mógłby nim być, ale takie aspiracje wydają mu się obce. Swoich osiągnięć, prestiżowych występów i znaczących muzycznych spotkań nie uważa za świadectwa własnego powodzenia, a raczej za kolejne zdarzenia na jego drodze życiowej. W ubiegłorocznym wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej” mówił o niej w sposób następujący: „Moim celem jest rozwój. Dokąd on się odbywa, nawet jeśli jest bardzo wolniutki, to ja swój cel osiągam. I to mi daje siłę do dalszej pracy i jednocześnie mnie chroni przed nadmierną frustracją, w chwilach kiedy nie brzmię najlepiej. Na swój rozwój nie mam wpływu, nie mam wpływu na jego tempo. Wpływ ma się na ćwiczenie, na pracę, a rezultaty tej pracy idą w swoim tempie – czasami są wolniutkie, przez bardzo długi, długi czas, a potem, znienacka, jest raptowny skok – nie wiadomo z jakiego powodu. To idzie, żyje swoim życiem. Nie wiem, od czego zależy”.

Gdy artysta prezentuje takie spojrzenie na własną karierę, pełne świadomości i pokory, z tym większą ciekawością oczekuje się owoców jego pracy nad sobą oraz muzycznych form i treści, które w sobie odnalazł. Nadchodząca trasa Piotra Wojtasika będzie wyborną okazją, aby ich doświadczyć.