Eight rocks from grandma's box

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)
KaMaSz
Wydawca: 
Multikulti Project
Data wydania: 
13.05.2019
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Marek Kądziela – gitara i elektronika; Jacek Mazurkiewicz – kontrabas, elektronika; Krzysztof Szmańda – perkusja, instrumenty perkusyjne;

Marek Kądziela – gitara i elektronika, Jacek Mazurkiewicz – kontrabas i elektronika oraz Krzysztof Szmańda – perkusja i instrumenty perkusyjne, czyli trio KaMaSz i Osiem skał odnalezionych w skrzynce babci (dodajmy, po czteroletnim leżakowaniu). Muzycy donoszą, iż all music composed by, my zaś niezwłocznie uzupełniamy – in fully improvised way. Odsłuch całości zajmie nam 42 minuty i 14 sekund.

Pierwsza skała składa się z iskierek gitary, mocnego tembru kontrabasu i talerzowych zdobień, dozowanych z dużą swobodą i sporą dawką powietrza. Flow trzyma w rękach kontrabas, gitara udanie szuka psychodelii, a całość stanowi zaczyn do fussion jazzowej przebieżki. Narracja budowana ze smakiem, bardzo kolektywnie. Druga skała, a także – uprzedźmy przebieg wypadków – siódma skała odwołuje się do jazzowego idiomu, pachnie swingiem i śmiało nadaje się do tańca i tupania nogą. To dźwięki, które słyszeliśmy już na wielu płytach, mniej lub bardziej utytułowanych kolegów naszych muzyków. Zatem z radością przechodzimy do omówienia tych mniej przewidywalnych odcinków kamaszowych fonii. Trzecia skała zdaje się ginąć w elektroakustyce gitary i kontrabasu. Smakuje analogiem, mgławym ambientem, dobrym pomysłem gitarzysty, nie do końca podchwyconym przez partnerów.

Prawdziwe dobro na tej płycie zaczyna się od skały czwartej - gitarowe plamy zanurzone w elektronice, pojedyncze grzmoty basu, zwinne perkusjonalia.  Kądziela cudownie rozpływa się w psychodelii, a sekcja rytmiczna, niczym klasycy brytyjskiego drum’n’bass, zabiera nas w podróż bez wytyczonego punktu docelowego. Piąta skała daje wytchnienie, budowane ambientem, biciem półrytmu i kontrabasem, traktowanym smyczkiem. Mantra snuje się wokół pokrętnych myśli i dobrych intencji. Mazurkiewicz zdaje się grać na upalonym syntezatorze, co stanowi niebanalny podkład pod rockowe pasmo Kądzieli. Szósta skaławynurza się z ciszy - rezonujące misy, talerze i inne tajemnicze przedmioty. Szmańda ma swoje pięć minut i nie zmarnuje choćby sekundy.

Siódma skała została już skomentowana, czas zatem na finał płyty, który niespodziewanie jest dynamicznym, psycho-rockowym rozchodniaczkiem. Kontrabas proponuje nawet funkowe pochody, na które świetnie reaguje zadziorna i skora do rozróby gitara. Ognisty finał bardzo dobrej płyty, która wyższy status osiągnęłaby niechybnie po kasacji drugiej i siódmej skały. Wybrzmiewanie ciepłą elektroniką i suchą elektryką też zapisujemy po stronie kamaszowych aktywów.

 

1. Kontryfut; 2. Heliazyn; 3. Xiamin; 4. Natarcz; 5. Misjo; 6. Kromenyt; 7. Grobracht; 8. Jasntyk;