Przeczytaj

  • So Long Eric

    Najnowsza koncertowa płyta firmowana przez pianistyczny duet Aki Takase / Alexander von Schlippenbach to hołd złożony niezapomnianemu saksofoniście Erikowi Dolphy'emu. W roku 2014 minęło 50 lat od śmierci muzyka i z tej okazji Takase i von Schlippenbach postanowili uczcić pamięć o Dolphy'm i jego kompozycjach na dwóch berlińskich koncertach. Z zarejestrowanych wówczas utworów na wydany właśnie przez Intakt Records album wybrano dziewięć. 

  • Lucidity

    Nawet trwając w uwielbieniu dla obecnego w muzyce improwizowanej czy też jazzie elementu nieprzewidywalności dobrze jest móc czasem poobcować z pewnikami. Istnieją na szczęście muzycy, którzy może niespecjalnie gustują w sprawianiu niespodzianek, ale jeśli już coś wypuszczą, sięgnąć po to można bez mrugnięcia okiem. Do tej grupy bez wątpienia należą skandynawowie z Atomic.   

  • Europejska sobota na festiwalu Jazz Jantar

    Co to jest europejski jazz? Choć od dawna wiemy, że w perspektywie tak różnorodnego zjawiska to pytanie bezzasadne, wciąż powraca ono w wielu jazzowych dysputach. W sobotę w Klubie Żak mogliśmy posłuchać trzech bardzo różnych na nie odpowiedzi. Z norweskiego Bergen przyjechała do Gdańska eksperymentująca z elektroniką wokalistka Mari Kvien Brunvoll, w klubokawiarni zagrali młodzi Polacy z kwintetu HotS a na finał soboty na festiwalu Jazz Jantar zagrało belgijskie trio Too Noisy Fish.

  • Vipassana

    Niech Was nie zmylą tytuły utworów, które dla Polaka kojarzyć się mogą z językami hinduskimi. Muzyka zawarta na tej płycie nie zawiera żadnych odniesień do brzmień Wschodu. Potencjalny nabywca nie powinien się chyba również kierować nazwiskiem głównego sprawcy zawartych tu dźwięków. Głównego, bowiem użyczył swego imienia i nazwiska do firmowania grupy Voyager, która firmuje ten album.

  • Sons of Kemet i Cécile McLorin Salvant na Festiwalu Jazz Jantar

    Pierwszy z dwóch weekendów koncertowych Festiwalu Jazz Jantar ledwie się rozpoczął, a już mieliśmy do czynienia z występami, które na długo zapamiętają nawet stali bywalcy gdańskiego Żaka. Występami stylistycznie różniącymi się tak bardzo, jak to tylko możliwe, a które łączyła jedna podstawowa kwestia. Otóż - zagrali artyści znakomici, o potężnej świadomości własnych korzeni, a przy tym będący „pierwszej świeżości”. I to nie tylko dlatego, że są znani w Europie i na świecie, a w Polsce widziani byli dotąd nieczęsto lub zgoła wcale.

  • Black Lace Freudian Slip

    Music is my clothing slowly I undress. Cała René Marie. Uruchamia  pierwotne, podprogowe działanie muzyki na słuchacza. A czyni to jej nieosiągalna dla zwykłych śmiertelników muzyczna potęga i swoboda. René Marie jest dla mnie amerykańskim wcieleniem Kaliny Jędrusik. Wszechmocna siła, która przez muzykę i sensualizm oddziałuje na całe jestestwo człowieka. Na mnie tak działa.

  • Lucidity

    Nawet trwając w uwielbieniu dla obecnego w muzyce improwizowanej czy też jazzie elementu nieprzewidywalności dobrze jest móc czasem poobcować z pewnikami. Istnieją na szczęście muzycy, którzy może niespecjalnie gustują w sprawianiu niespodzianek, ale jeśli już coś wypuszczą, sięgnąć po to można bez mrugnięcia okiem. Do tej grupy bez wątpienia należą skandynawowie z Atomic.   

  • Past Present

    Wszyscy, którzy przed wieloma laty pokochali muzykę DKV musieli potem uzbroić się w cierpliwość. Zespół Hamida Drake’a, Kenta Kesslera i Kena Vandermarka choć nie zaprzestał działalności koncertowej to jednak nie pojawiał się na rynku fonograficznym przez dekadę. Z tymi koncertami też zresztą nie było tak bardzo różowo, przynajmniej w Europie. Posłuchać DKV Trio w Europie to do tej pory prawdziwa rzadkość. W Polsce jeśli nie liczyć ostatniego koncertu podczas Krakowskiej Jesieni Jazzowej, mieliśmy okazję gościć tę grupę dwukrotnie.

  • Muzyka na przebudzenie – Aaron Goldberg Trio otworzyli Festiwal Jazz Jantar 2015

    Zaczęło się. Festiwal Jazz Jantar, największe na Pomorzu, a przy tym coraz bardziej doceniane w skali kraju wydarzenie jazzowe, możemy uznać za otwarte. Wprawdzie koncerty pod tym szyldem odbyły się już także w marcu oraz w maju, ale wiadomo, że najbardziej czeka się właśnie na tę najbogatszą programowo część jesienną.  Pierwszy koncert właściwego Festiwalu Jazz Jantar 2015 był jego bardzo obiecującym preludium.

  • Joris Teepe – Gdy gram, czuję błogosławieństwo.

    Joris Teepe to kontrabasista w nowym kwintecie Piotra Wojtasika. Panowie właśnie szykują się do listopadowej trasy koncertowej, która rozpocznie się 12.11.2015 w Holandii. Przed falą koncertów, porozmawialiśmy o nowym projekcie, a także o najważniejszym - o tym, czym dla Jorisa Teepe’a jest muzyka jazzowa.

     

    Wielu jazzmanów swoją karierę rozpoczyna w Nowym Jorku. Ty również. Co takiego jest w tym mieście, że przyciąga do siebie tylu świetnych muzyków?

  • The Bad Plus Joshua Redman

    Nareszcie doczekaliśmy się nagrania owoców czteroletniej współpracy The Bad Plus z Joshuą Redmanem. Bowiem właśnie w 2011 roku saksofonista dołączył do najbardziej nietuzinkowego tria fortepianowego ostatnich lat. Efektem wspólnych koncertów było nagranie albumu, który dla samego The Bad Plus oznacza zapoczątkowanie nowej ścieżki, można odnieść wrażenie, że teraz już nic nie będzie w ich twórczości takie jak kiedyś.

  • Wójciński/Szmańda Quartet w 12/14 Jazz Club

    No i mamy nowy zespół. Zupełnie świeżutki, aż chciałby się powiedzieć ukonstytuowany przed momentem niemal, gdyby nie fakt, że bracia Wójcińscy i Krzysztof Szmańda znają się dobrze, a już na pewno znają dobrze swoją muzykę. Ale jako kwartet firmowany Wójciński/Szmańda Quartet do tej pory nie grali wiele. O ile dobrze pamiętam w Koninie, jakiś czas temu, i ostatnio całkiem w piątek 30 października w warszawskim klubie 12/14.

  • Game Theory

    Survival Unit III tworzy trójka weteranów sceny chicagowskiej z Joe McPhee’m na czele. Muzycy jazzowi, improwizatorzy są trochę jak pisarze – im dłużej tworzą, tym bardziej ich twórczość jest wielowątkowa, przemyślana, a co za tym idzie fascynująca. Innymi słowy: ich sztuka dorasta wraz z nimi. „Game Theory” jest właśnie świadectwem dojrzałości, a także wciąż niewygasłej iskry kreatywności, która w dogodnych okolicznościach jest w stanie zapłonąć jasnym blaskiem. Joe McPhee, Michael Zerang i Fred Lonberg-Holm bez wątpienia potrafią rozpalić ognisko od pierwszej zapałki.

  • The Thompson Fields

    Nie mam co tego wątpliwości. Jestem uzależniony od muzyki Marii Schneider. Nieważne czy nagrywa płytę z orkiestrą smyczkową, symfoniczną, czy własną albo i cudzą, jazzową. Czy gra swoją muzykę czy inną (to zdarza się rzadko, poza koncertowym albumem „Days Of WIne And Roses wypełnionym standardami i rozczytaniem Evansowsko-Davisowskiego Sketches Of Spain, chyba niewiele takich przypadków miało miejsce), czy też komponuje z myślą o Lucianie Souzie czy Davidzie Bowie.

  • The Gate

    Z Kurtem Ellingiem właściwie sprawa jest bardzo prosta. Od lat jest on uważany za najlepszego jazzowego wokalistę na świecie i już. Kolejne jego płyty do tego idealnego obrazu właściwie nie wnoszą nic, poza tym rzecz jasna, że potwierdzają jeszcze dobitniej starą i dobrze zapamiętaną prawdę – męska jazzowa wokalistyka Ellingiem stoi. Toteż w chwili gdy pojawiła się na rynku „The Gate” – najnowsza jego propozycja jedynym praktycznie komentarzem było którą z prestiżowych nagród jazzowego świata tym razem słynny Amerykanin zgarnie.

Strony