Lucidity
Nawet trwając w uwielbieniu dla obecnego w muzyce improwizowanej czy też jazzie elementu nieprzewidywalności dobrze jest móc czasem poobcować z pewnikami. Istnieją na szczęście muzycy, którzy może niespecjalnie gustują w sprawianiu niespodzianek, ale jeśli już coś wypuszczą, sięgnąć po to można bez mrugnięcia okiem. Do tej grupy bez wątpienia należą skandynawowie z Atomic.
Przy całej swojej zwyczajności Atomic to skład niezwykły. Stałość, którą reprezentują zakrawa w dzisiejszych warunkach na ewenement. Gdy zaczynali grać piętnaście lat temu, mieli być nową siłą skandynawskiej sceny jazzowej, kojarzonej wówczas niemal wyłącznie z mgławą ECM-owską aurą. Przeciwstawiali jej się wyrazistym, strukturalnie czerpiącym z post-bopu, ale tchnącym free-jazzową energią graniem. Dziś po drugiej stronie Bałtyku wiele się pod tym względem zmieniło, ale formacja Atomic pozostaje wierna wykształconej przez siebie stylistyce, przez co bliżej im w tej chwili do klasyków, aniżeli rewolucjonistów. I bardzo dobrze, bo jest to muzyka, która w żaden sposób nie traci na świeżości, a za każdym razem sięga się po nią z ogromną przyjemnością.
Album Lucidity jest już dziesiątą studyjną pozycją w katalogu grupy i muzycznie w zasadzie nie ma tu zaskoczeń. Jedyną zmianą jest pierwsza w historii bandu roszada personalna: pokład opuścił Paal Nilssen-Love, a na jego miejsce wszedł młody drummer Hans Hulbœkmo. Podobnie jak na There’s a Hole in the Mountain z 2013 roku Atomic gra w sposób nieco bardziej wyważony, a struktura utworów uległa jeszcze większemu rozluźnieniu, jednak wszystkie cechy wyróżniające ich unikalny sound są na Lucidity obecne. Otwierająca Laterna Interfuit to równo idąca sekcja dęta, miękki puls kontrabasu Ingebrigta Håkera Flatena i przechodzący od lekkości we wstępie do zasilania kolegów motoryką akordów Håvard Wiik. W uwolnionej, przestrzennej New Junction prowadzony przez pianistę zespół idzie w półtony, by znów uderzyć groovem w utworze tytułowym. Tutaj też słychać dobrze, jak sprawdza się nowy nabytek zespołu Hans Hulbœkmo, który chyba lepiej się czuje podobnych w zamkniętych całościach niż jego w pełni oddany radykalnemu free poprzednik. Krok w krok podąża z Håkerem Flatenem w zażywnym groovie, co nie przeszkadza mu w innych momentach być bardzo sprawnym sekundantem dla wolnych improwizatorów: czy to Fredrika Ljungkvista w Start/Stop i A MacGuffin’s Tale, czy Magnusa Broo w Major. Choć w zespole panuje niejaka demokracja, bodaj najszerszy wkład w brzmienie ma jej lider - pianista Håvard Wiik, który zawsze znajduje się w odpowiednim miejscu i czasie, gdy trzeba zespół poprowadzić. Poza miejscami, gdzie ciągnie za sobą kolegów uderzając w żywy puls, operuje liryką (December) oraz akcentuje i scala muzykę zespołu swoim swobodnym, delikatnym acz dobitnym tonem.
Atomic to niezmiennie grupa znakomitych techników, którzy obdarzeni fantazją i odpowiednią dozą poczucia humoru łączą w swych wyrafinowanych muzycznych konstrukcjach zamiłowanie do otwartej lekkości wolnej improwizacji oraz zorganizowanej hard bopowej bezpośredniości ekspresyjnych motywów. Muzyka tak pomyślana nigdy nie straci na autentyczności i pozostanie źródłem przyjemności zarówno dla muzyków, jak i słuchaczy na długie lata.
1. Laterna Interfuit; 2.A New Junction; 3. Lucidity; 4. Start / Stop; 5. A MacGuffin’s Tale; 6. Major; 7. December.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.