Marcin Olak: Powódź
OK, czyli chyba już ustaliliśmy, że ocieplenie klimatu nie polega na tym, że wszyscy będziemy mieć palmy w ogródkach i jeździć cały rok kabrioletami, prawda? Oczywiście za chwilę znajdzie się ktoś, kto nie przyjmie do wiadomości, że czarne jest czarne a białe jest białe. Kupi zbytecznie duży samochód z kilkulitrowym silnikiem, a na zderzaku naklei napis „Stop hybrid, go diesel”. Jasne. A ja będę bezsilnie tłumaczył, że tak, to tylko jeden samochód, ale każdy, nawet najmniejszy ruch ma znaczenie. Jakieś. Więc może warto pomyśleć nie tylko o sobie. I nie wytłumaczę.
Zawiozłem paczkę do urzędu dzielnicy. Hybrydą. Tak, to tylko kilka butelek wody, trochę jedzenia, gumowe rękawiczki i trochę środków higieny osobistej. Bo naiwnie wierzę, że nawet takie małe działanie może coś zmienić. Przynajmniej próbuję.
Wracam, słucham nowego Cave’a, Wild God. Taki trochę gospelowy, na pierwszy rzut ucha może za ładny. Trochę jak muzyka towarzysząca kazaniu natchnionego pastora… tylko coś w tym zgrzyta, pastor płacze, nie dowierza, wątpi, opadają mu ręce. Taka pastelowa sielanka spuentowana powtarzaną frazą, że to wszystko bez znaczenia. Nevermind, nevermind…
A ja próbuję sam siebie przekonać, że jednak nie; ale wiesz, z tym jest coraz trudniej. Rozsądni i rzeczowi naukowcy, informujący nas o tym, że jest źle, że trzeba zmienić… wiesz, ten głos nie brzmi głośno, nie jest atrakcyjny. Nikt ich nie słucha. Miłośnicy diesli i swoich starych, dobrych przyzwyczajeń dalej robią swoje. Temat kryzysu klimatycznego pojawia się czasem w jakichś kanapowych dyskusjach, ale ciągle za mało konkretów. Działania Greenpeace trafiają na pierwsze strony, ale raczej jako ciekawostka, wzmianka o akcji pasjonatów. Fajnie, ale co z tego? Desperaci z Ostatniego Pokolenia są bardziej postrzegani jako uciążliwa karykatura niż ważny głos. Którego, do cholery, trzeba jednak posłuchać. Bo inaczej wszystkich nas zaleje, wiesz?
Tymczasem wiem, że zaraz zacznie się ta absurdalna dyskusja, żeby jednak nie przerysowywać, nie przesadzać, bo przecież wszystko przecież można zobaczyć z innej perspektywy…
Once upon a time a wild god zoomed
All through his memory in which he was entombed
It was rape and pillage in the retirement village
But in his mind he was a man of great virtue and courage
Zaparkowałem. Wysiadam, dosłucham płyty później. Kolejny raz. Może poćwiczę, jeśli znajdę trochę siły. Włączam cicho radio, słucham audycji specjalnej. O tym, jak ludzie sobie radzą, i żeby uważać na fałszywe zbiórki. Trochę trochę informacji dla powodzian, trochę opowieści o solidarności ludzkiej, żeby dodać siły, żeby im ręce nie opadły tak zupełnie. A radio mam takie małe, na panel słoneczny. Aż sam się trochę z siebie śmieję, że tak próbuję, i z tego próbowania nic nie ma. Nevermind…
Telefon też podładowałem z tego solara. Taki naiwny idealista. Stary, cholera, hipis. Gitara została na stojaku, słucham dalej. Cave krzyczy, żeby przestać, żeby już nie krzywdzić, nie niszczyć. Że w żadne imię, z żadnego powodu…
Już późno. Słucham znowu radia.
A potem jeszcze ciszy.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.