Marsz Wszystkich Świętych

Autor: 
Andrzej Kalinowski
Zdjęcie: 

Korzystając z wolnych dni oraz nastrojowej jesiennej aury sięgnąłem po nagrania legend jazzu. Trochę z sentymentalnych powodów, aby na moment powrócić do brzmień muzyki lat 50-tych i 60-tych ubiegłego stulecia (kiedy to modern jazz dopiero się formował a improwizacja była taką formą ekspresji, którą mocno określała harmonia kompozycji), a trochę z potrzeby nabrania dystansu do współczesnej „nadprodukcji” w kulturze.

Nośnikiem nagrań, do których się tu odniosę, nie jest jednak płyta CD, ani też naturalna dla rejestracji nagrań z tamtych lat płyta winylowa, lecz mniej doceniana w kręgach melomanów płyta DVD. Spośród dostępnych na rodzimym rynku wydawniczym nagrań, szczególnie jedna seria zasługuje na miano encyklopedycznej i wartej ze wszech miar Państwa uwagi: „Jazz Icons” wydawana od 2007 roku, z wielką starannością, przez amerykański oddział firmy fonograficznej Naxos.

Dotychczasowe realizacje filmowe tzw. klasyków jazzu nie wzbudzały mojego entuzjazmu, głównie z uwagi na niską jakość dźwięku. Tym razem jest inaczej, dźwięk jest na dobrym i bardzo dobrym poziomie, a zarejestrowane koncerty nie pochodzą z przypadkowych realizacji telewizyjnych, lecz są to albo pełne rejestracje koncertów, albo obszerny ich fragmenty.

Mając w pamięci szereg współczesnych dokonań muzyki improwizowanej, będąc też uczestnikiem i promotorem wielu koncertów współczesnego amerykańskiego jazzu, chciałem zobaczyć jak dalece różnią się na scenie „święci jazzu” od dzisiejszych „heretyków” muzyki improwizowanej. Poszukiwałem też odpowiedzi na pytanie, czy można dziś, za pomocą nagrań DVD przyswoić, w stosunkowo krótkim czasie, wielką tradycję amerykańskiego wkładu do światowego dziedzictwa kultury? Z pewnością tysiące nagrań płytowych są wystarczające, tylko kto znajdzie dziś na to stosowną ilość wolnego czasu? To pasjonujące zajęcie dla orientującego się w zagadnieniu melomana, który wie czego i gdzie szukać. Zatem, proces to długotrwały, który wsparty winien być pasją oraz wytrwałością w tropieniu poszczególnych pozycji w obszernych dyskografiach muzyków.

Jednak jak wejść w posiadanie wiedzy podstawowej? Takiej, która przekaże nam wszystkie niezbędne elementy składające się na informację o charakterze muzyki, atmosferze minionego czasu, brzmieniu oraz indywidualnych właściwościach charyzmatycznych muzyków? Odpowiedzią jest: obraz i dźwięk w jednym czyli dobrze opracowane DVD, które prezentuje coś niezwykle cennego: detale osobowości i osobliwości jazzu sprzed ponad pół wieku, w sposób mniej abstrakcyjny niźli zapis audio.

Na pierwszy ogień obejrzałem koncerty Billa Evansa. Od pierwszych sekund nagrania uwidacznia się wielka emocjonalność jego charakteru - kwestie opanowania instrumentu i zasad muzyki są tu czymś tak naturalnym jak fakt, że do życia potrzebny jest tlen – natomiast sprawą absolutnie pierwszoplanową jest skupienie na czymś bardzo osobistym i sposób w jaki się tę świadomość wyraża. Muszę tu powiedzieć, że będąc mocno zaangażowany w prezentację aktualnych nurtów i osobowości jazzu, odnajduję ten sam koloryt, ten sam poziom skupienia w przekazywaniu emocji również dziś, w tym sensie muzyka Billa Evansa nie straciła nic ze swej aktualności czy uniwersalności. Oczywiście kultura tamtych czasów ma swój odmienny nastrój i częstotliwość rezonansową gdy chodzi o poziom odbioru muzyki (wcale nie mniejszy od współczesnego, a może nawet bardziej uważny), jednak sam artysta-improwizator jest wciąż bardzo podobny. Uświadamiam sobie, że jazz wykształcił mocne reguły, których się nie kwestionuje, a są nimi: konieczność wykształcenia własnego niepowtarzalnego języka muzycznego, świadomość celu, indywidualizm a zarazem umiejętność uważnego słuchania partnerów w zespołowej pracy. Także wrażliwość na dokonania współczesnej kultury, innych dziedzin sztuki a nawet kwestii społecznych nie pozostają tu bez znaczenia.

Oglądając kolejne filmy uświadamiam sobie, że kanoniczność zasad jazzu nigdy nie była głównym przedmiotem zainteresowania jego twórców, że od samego początku najważniejsza była bardzo oryginalna wypowiedź, przepełniona osobistym doświadczeniem i temperamentem, a talent muzyków był tym większy im bardziej rozległy zakres ich działania. Zatem nie tylko kompetencje instrumentalne lecz i aranżacyjne, kompozycyjne, umiejętności w liderowaniu, wyraziste estetyczne preferencje i artystyczna autokreacja. Tak jest po dziś dzień i nic się w tej mierze nie zmieniło. Gdy obserwuję jak młody Bill Evans pochyla się nad klawiaturą fortepianu by za chwile kompletnie zestroić z instrumentem i brzmieniem swego tria, jak Eric Dolphy uczestniczy w grze zespołowej pozostając jakby w opozycji do tego co narzuca ustalona forma, jak Monk niemal zatraca się w harmonicznych strukturach kompozycji, jak gra i jak wygląda(!!) młody Joe Zawinul, jaką energią emanuje big-band Quincy Jonesa czy jaką oszałamiającą techniką gry na perkusji dysponował Buddy Rich,  to odnajduję dokładnie to samo czego doświadczam dzisiaj biorąc udział w koncertach Tima Berne, Ellery Eskelina, Marc'a Ribot'a, Joey'a Barona, Uri Caine'a, Grega Taborna czy Tomasza Stańko.

Dzięki nagraniom DVD z serii „Jazz Icons” zarejestrowano setki ważnych szczegółów, pozwalających na pełniejszą percepcję współczesnych form jazzu, niezwykłe wrażenie robi nagranie  koncertu Cannonballa Adderley'a z udziałem młodego Zawinula. Obserwujemy go jako muzyka grającego w czysty sposób kanoniczną postać jazzu - jak wykonuje swoja robotę w sekcji rytmicznej wielkiego lidera, z erudycją i oddaniem, by po chwili uświadomić sobie fakt, że za pięć lat muzyk ten przeobrazi się w wielkiego nowatora jazzu,  jako kompozytor przełomowego nagrania w twórczości Milesa Davisa - In a Silent Way, a krótką  chwilę później zaistnieje jako współtwórca równie nowatorskiego brzmienia grupy Weather Report, która odciśnie swe piętno na kolejnych pokoleniach adeptów muzyki improwizowanej, muzykach rockowych, etno-folkowych a nawet muzyce elektro-klubowej.

Sięgając po kolejne DVD upewniałem się w tym, że największą rewolucją w jazzie był be-bop i że to co jest dla rozwoju muzyki improwizowanej  najważniejsze już dawno się wydarzyło. Natomiast to w czym przychodzi nam brać udział aktualnie jest tylko naturalną konsekwencją tamtego przełomu. Kolejna ważna nauka, wynikająca z tych filmowych realizacji, to kultura odbioru oraz wizerunku scenicznego - obserwujemy pełne sale koncertowe i wypełnione słuchaczami kluby, w których publiczność z uwagą śledzi to co wydarza się na scenie - żadnych rozmów przy stolikach, żadnego restauracyjnego spożywania, kłębów dymu z papierosa. Owszem, atmosfera jest luźniejsza niż ta którą charakteryzuje filharmoniczny rytuał, jednak daleka od stereotypowego powiązania jazzu z gwarem w browarnym pubie. Nieprawdą zatem jest przekonanie, że jazzu, jak i jakiejkolwiek innej muzyki mającej znamiona artystycznej kreacji, da się wysłuchać w atmosferze ogólnego harmidru i niezobowiązującego towarzyskiego spotkania. Nie, przekaz jaki płynie ze sceny od samego początku tworzy mocną więź z odbiorcą, widać to bardzo wyraźnie na filmach z udziałem Niny Simon, wspomnianego Billa Evansa, Sonny Rollinsa, Duke Ellingtona, Oscara Petersona, Rahsaana Rolanda Kirka, Johna Coltrane'a – wszyscy muzycy przekazują odbiorcy coś bardzo emocjonalnego, a bezpośredniość tego przekazu o tyle jest skuteczna o ile uczestnik spotkania chce za tym podążać w sposób bezwarunkowy. Można to wyraźnie poczuć ponieważ filmowe realizacje bardzo dobrze oddają atmosferę koncertów live.

Filmy z serii „Jazz Icons” są też naprawdę niezłej jakości technicznej(oczywiście jak na tamte lata przystało), zostały poddane stosownej obróbce technicznej a prowadzenie obiektywów kamer zarejestrowało wiele cennych informacji dotyczących relacji między muzykami, ich indywidualny temperament, technikę, sposób prezentowania się na scenie, ówczesną modę i szpan czyli coś co wielu młodych pasjonatów jazzu musi sobie wyobrażać. Oczywiście można powiedzieć po co nam takie nagrania, gdy niemal wszystko jest na You Tube? Zapewniam Państwa, że również jakość dźwięku godna jest audiofilskiego sprzętu stereo, najlepiej o specyfikacji lampowej aby jeszcze pełniej oddać się atmosferze minionych lat, w którym jazz pełnił rolę komentatora najbardziej aktualnych dla kultury wydarzeń. Współczesny jazz wyraża dokładnie to samo, wszak nieustanny ruch jest istotą tej muzyki. Można by tu omawiać każdą z płyt oddzielnie, lecz po co? Skoro wszystkim nagraniom i tak należą się najwyższe referencje, w dodatku każde z nich wzbogacone jest w obszerną książeczkę z szczegółowym omówieniem kariery przedstawianego artysty i miejsca filmowanego zdarzenia.

Serię „Jazz Icons” można nabyć w formie 5 wielopłytowych kompletów, lub jako pojedynczy wolumen. Gdybym miał komuś doradzać wskazując teraz na pojedynczą płytę, od której warto rozpocząć kolekcję, to wskażę na: Live in '58 Duke Ellingtona lub Live in '64 Charles'a Mingusa'a albo przekrojowego, bo na podstawie aż 5 koncertów, przedstawienia ewolucji pianistyki Billa Evansa, a może na dwa nienagannie zrealizowane koncerty Sonny Rollinsa, który niebawem zagra we Wrocławiu? Dziś kolekcja „Jazz Icons” przedstawia koncerty 39. muzyków i zapowiadane są kolejne edycje. NAXOS pieczołowicie przygotował swoje wydawnictwo, dobrze oddającą charakter muzyki tych „nieświętych” przecież Ikon Jazzu.