Recenzje

  • They Have A Word For Everything

    Kim jest Mick Rossi - nie wiem. Nigdy przedtem nie słuchałem jego utworów, ani też nie słyszałem jego gry. Zainteresowanych notkami biograficznymi jedynie odeślę do jego strony www.mickrossi.com, niemniej jednak mój pobyt tam niewiele mnie zbliżył do tej postaci. Może to i lepiej - nie jestem osobą, która przykłada jakiekolwiek znaczenie do danych dyskograficznych i w zasadzie jest mi nawet obojętne, kto na płycie gra. Choć nie do końca.

  • Action Jazz

    Krótka, zawierająca dziewięć utworów płyta Skandynawów daje energię, która na pewno zimę pomoże przetrwać. Dość niespotykany, jak na nagrania współczesnych "gniewnych" jest fakt, że aż sześć utworów, to kompozycje nie pochodzące od muzyków tria. Wszystkim natomiast, udało się triu nadać swój własny, dość łatwo rozpoznawalny szlif, choć The Thing ma w sumie dwa oblicza. Pierwsze jest, można by rzec, punk-free-jazzowe.

  • Moped

    Na wyspie Jeju, w prowincji Jeju leży miasto Jeju. Choć brzmi to jak marna podróbka stylu Juliana Tuwima, miejsce to istnieje naprawdę. Oblane Morzem Wschodniochińskim, położone między brzegami Korei Południowej i Japonii. Na Jeju, czy też Czedżu, jak wymawiają nazwę swej ziemi Koreańczycy, mieszka ponad pół miliona ludzi. W roku 2009 znalazł się wśród nich Hubert Zemler - jeden z najbardziej charakterystycznych perkusistów polskiej sceny niezależnej. Odbywały się tam wtedy Igrzyszka Delfickie, czyli olimpiada artystów.

  • Black Orchid

    „To nie kolor skóry decyduje, że jesteś lepszym człowiekiem” co do tego nie ma wątpliwości. Takie słowa w takiej lub w innej formie wypowiadały setki czarnoskórych artystów, szczególnie tych, którzy postanowili nie tylko zabirać głos w sprawach artystycznych, ale również działać na rzecz praw obywatelskich. Wypowiadała je również Nina Simone – wielka śpiewaczka, dama nie godząca się na wszelkie nierówności i te wynikające z rasy, koloru skóry, ale także płci.

  • The Marcevol Concert

    A gdyby przemówił bas? W rękach Reanud Garcii-Fonsa bas bez wątpienia przemawia, tym razem podczas solowego występu w pirenejskim, malowniczym opactwie Marcevol. Mówi kwieciście, elokwentnie, wyrafinowanymi słowami, wypowiadanymi z nienaganną dykcją. Jest w tej mowie, chwilami wręcz onieśmielająca erudycja. O, może przemawia tak, jak robi to w swoich powieściach Umberto Eco. Bez błędów idealnie skomponowanymi zdaniami, mającymi swój rytm i nie dającą podważyć się logikę. I tak jak u Eco całość robi piorunujące wrażenie!

  • Ten Freedom Summers

    Są artyści, którzy przez całe swoje artystyczne życie, nawet jeśli toczy się ono od wielu dekad nie dopuścili się sprzeniewierzenia idei sztuki i nie zboczyli z drogi, jaką sobie obrali. Owszem nie wszyscy z nich byli tak konsekwentni i radykalni w swojej postawie twórczej jak np. Cecil Taylor, Anthony Braxton czy Peter Brotzmann, ale udawało im się utrzymać ten rzadki rodzaj szlachetności muzycznej wypowiedzi niezależnie od stylistycznych zmian jakim poddawali swoje artystyczne wypowiedzi. Jednym z takich właśnie twórców jest Wadada Leo Smith.

  • Live at Gugalander

    The Hub odwiedza nasz kraj co jakiś czas, koncertując po mniejszych i większych klubach. Zwykle też pozostawia dobre wrażenie na słuchaczach, którzy - jeśli nie znali ich muzyki z płyt, które przecież nie są szeroko dystrybuowane, lub wcześniejszych koncertów - są bez mała porażani ekspresją tych młodych muzyków. Pośród takich zachwyconych widzów byłem też i ja, słuchając w 2002 roku koncertu The Hub w krakowskim Indigo.

  • Malak

    Wiele ostatnio pojawiło się propozycji łączących jazz z muzyką etniczną. Projekty takie ma w swoich katalogach chyba każda wytwórnia płytowa. Winckelmanowska Enja należy do czołówki takich wytwórni.

  • New Dream

    Miałam duży kłopot z tą płytą. Pierwsze moje wrażenie było takie, że słyszałam tę muzykę już setki razy. Potem drażniła mnie pewna powtarzalność frazowa, którą zazwyczaj uwielbiam. Słucham tej płyty od tygodnia w poszukiwaniu czegoś, co by mnie zafascynowało lub pozwoliło rozkminić jakąś niezrozumiałą autorską koncepcję. Potem pomyślałam, że już do szczętu ogłuchłam albo że mam gorszy czas? W końcu siadam i piszę, bo już trzeba.

  • Christian aTunde Adjuah

    Dzięki bogu za Christiana Scotta. Urodzony w Nowym Orleanie, wykształcony w Berklee i stacjonujący na Manhattanie trębacz wydaje się ucieleśniać wszystko, co w jazzie najcenniejsze. Tak muzycznie jak intelektualnie. W czasach jazzowego postmodernizmu, gdy Nicholas Payton ogłasza koniec historii, a różni muzycy wydzierają sobie nawzajem jedyną słuszną definicję jazzu, Scott jest jak powiew świeżego powietrza.

  • What Now?

    Muzycy kwartetu znają się jak łyse konie. Występowali ze sobą w przeróżnych składach. Chyba każdy już z każdym. Jeśli nawet nie, to Wheeler i Holland winni być ogniwem spajającym. To słychać. Mimo że, o ile się nie mylę, skład, który nagrał tę płytę powstał właśnie przy jej okazji i raczej nie zagościł długo w jakichś trasach koncertowych (o ile one były), to muzyka zagrana przezeń stanowi niewątpliwy przykład wspaniałego, zespołowego zgrania.

  • Disambiguation

    Twórczość Mata Maneriego jakoś niebardzo w Polsce się przyjmuje. Szkoda, bowiem to jeden z najciekawszych współczesnych skrzypków jazzowych, mający swoje własne brzmienie, sposób improwizowania - po prostu swój własny język. To bardzo wiele, bowiem w jazzie elementy te tworzą muzyka z krwi i kości. Tym razem jest współliderem kwintetu prowadzonego wraz z Pandelisem Karayorgisem.

  • This Is The Music vol. 1

    Aktywność Rafała Gorzyckiego w przeciągu ostatnich kilku miesięcy jest imponująca. Pod sam koniec ubiegłego roku wydał znakomitą płytę „They Were P” z grupą Ecstasy Project. Kilka miesięcy temu wprowadził na rynek kolejny krążek innej swojej formacji Sing Sing Penelope zatytułowany „This Is The Music – Vol 1”.

  • Another Country

    Dwa lata kazała swoim fanom czekać Cassandra Wilson na swoją nową płytę. Tyle bowiem czasu upłynęło od chwili, gdy na rynku płytowym pokazał się album „Silver Pony”. Ale i on, choć miał znakomite recenzje, nie był tak do końca satysfakcjonującym wydawnictwem, bo zawierał materiał wcale nie nowy, tyle, że uchwycony w wersji koncertowej. Teraz jest inaczej.

  • Cuts

    Właśnie skończyło się ciche granie spod znaku CIMP. Włączyłem nową płytę. "Cuts" FME... Gdy już ponownie głośniki trafiły w miejsce właściwie im przeznaczone w kolumnie, a moje bębenki też umiejscowiły się tam, gdzie winny się znajdować oddałem się czystej i niepohamowanej energii zespołu. Miód na uszy! Uwielbiam takie free (znając Kena pewnie nie tak do końca, ale brzmi jakby było i tyle).

Strony