Black Orchid
„To nie kolor skóry decyduje, że jesteś lepszym człowiekiem” co do tego nie ma wątpliwości. Takie słowa w takiej lub w innej formie wypowiadały setki czarnoskórych artystów, szczególnie tych, którzy postanowili nie tylko zabirać głos w sprawach artystycznych, ale również działać na rzecz praw obywatelskich. Wypowiadała je również Nina Simone – wielka śpiewaczka, dama nie godząca się na wszelkie nierówności i te wynikające z rasy, koloru skóry, ale także płci.
Nina Simone jest też największym i najjaśniejszym bohaterem płyty „Black Orchid”. Cały ten album zadedykowany jest Ninie Simone. Każda piosenka jest z nią związana, niezależnie czy jest wielkim przebojem Jacquesa Brela „ Ne me quittez pas” tutaj akurat zatytułowanym „If You Go Away”, klasykiem Simonowskim „I Put a Spell On You” czy standardem jazzowym w rodzaju „Don’t Explain” albo „I Love you Porgy”. Co ciekawe Nina podobno bardzo denerwowała się kiedy pisano, że śpiewa jazz. Nigdy nie chciała się zgodzić na taką kwalifikację jej sztuki, a że była krewką kobietą potrafiła egzekfować respektowanie jej życzeń nawet od ważnych dzienniakrzy i możnych producentów.
Z najnowszego, czwartego w dyskografii albumu urodzonej w Malawii, ale mieszkającej w Londynie wokalistki Malii Nina nie jawi się jednak wcale jako postrach maluczkich czy gniewna czarna boginii. Mailia sięgnęła po repertuar Niny Simone tak, aby wydobyć jej liryczną i refleksyjną stronę swojej idolki. Tak na marginesie jest ich więcej Billie Holiday, Sarah Vaughan. „Z piosenek takich, jak Strange Fruit czy Young, Gifted and Black nauczyłam się siły i dumy. Nic nie ciągnęło mnie np. w stronę Duran Duran. Słuchanie tych wspaniałych kobiet było jedyną muzyką, jakiej potrzebowałam”. Inspiracje i kierunek są więc tu całkiem jasne i czytelne. Liryka i reflekcja nad muzyką Niny pociągnęła za sobą decyzję nagrania płyty balladowej, gdzie kolejne wersje zagrane są znacznie wolniej od oryginałów, a głosowi Malii towarzyszy, mały, kameralny trzyosobowy zespół, pozwalający sobie na lekkie podkręcenie tempa tylko w krótkim „Maggiage Is For Folks”.
Ale czy jest w tym coś złego, czy naruszona została integralność SImonowskiego repertuaru. Sądzę, że nie. Oczywiście Malia to nie Nina i na całe szczęście nie stara się Niny udawać. To jest bardzo ważna postawa. Jedną panią Simone już mieliśmy i nie ma żadnej szansy, aby pojawić się mogła kolejna. Nie ma zresztą powodu by na takie rzeczy tracić czas. Wydaje się, że Malia ma tego świadomość, a że jest muzykalna, ma niezły matowy ciemny głos i dobry zespół, to też i radzi sobie z tymi klasykami bardzo dobrze.
Nie odważyłbym się powiedzieć, że mamy tu do czynienia z wielkim wokalnym odkryciem. Objawieniem rzucającym głosem czy interpretacją na kolana. Ale skłamałbym twierdząc, że albumowi „Black Orchid” czegoś brakuje. A są tam także bardzo przejmujące momenty jak choćby interpretacje „Wild Is The Wind”, „Forur Women” czy „Keeper Of The Flame”. Zatem jest dobrze czy li gwiazdki trzy, a że sam lubię piosenki, które śpiewała Nina to są to bardzo mozne trzy gwiazdki.
01 – My baby just cares for you, 02 – Don’t explain, 03 – Baltimore, 04 – Feeling good, 05 – Four woman, 06 – I love you Porgy, 07 – If you go away, 08 – I put a spell on you, 09 – Keeper of the flame, 10 – He ain’t comin’ home no more, 11 – Marriage is for old folks, 12 – Wild in the wind, 13 – That’s all I want from you, 14 – I’m going back home
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.