Vigil
Armando Anthony Corea - bo tak brzmi jego pełne imię i nazwisko to człowiek, którego miłośnikom jazzu nie trzeba przedstawiać nigdy i nigdzie. Znany ze swoich kompozytorskich umiejętności i wybitnej grze na pianinie muzyk wydał kolejną płytę. Nosi tytuł „The Vigil”.
Corea to bardzo pracowity i otwarty artysta. Przez lata swojej scenicznej działalności wydał tyle płyt i wziął udział w tylu projektach, że nawet największym fanom jego talentu trudno jest je zliczyć. Projekty grupowe i solowe, bogata współpraca z Garym Burtonem (panowie nagrali wspólnie aż 6 płyt!), Corea akustycznie, Corea elektrycznie… jestem pewna, że nawet sam zainteresowany musiałby długo dumać, nim wyliczyłby wszystkie nagrania w jakich do tej pory brał udział.
Płyta „The Vigil” pełna jest zaskoczeń i niespodzianek. Lekko swingujące „Legacy” leniwie wprowadza nas w nastrój amerykańskiego klubu na przedmieściu. „Pledge for Peace” to majstersztyk fortepianowy, stopniowo budujący napięcie i wybuchający niesamowitymi partiami dętymi pod koniec utworu. „Outside of Space” to klasyczna, wyważona kompozycja pełna równomiernego tempa. Przywodzi na myśl piasek przesypujący się w klepsydrze. Z kolei „Planet Chia” to istna burza piaskowa, temperamentny i żywy kawałek eksponujący dialog (a momentami wręcz spór) fortepianu z partiami gitarowymi. Na pierwszy rzut oka utwory pochodzące z zupełnie przeciwległej skali, jednak posiadające wspólny mianownik w postaci latynoamerykańskiego typu wrażliwości. Wszystko to twórczo i niebanalnie odzwierciedla jego południowoeuropejskie pochodzenie. To właśnie w tym miejscu najbardziej dochodzą do głosu włoskie korzenie muzyka, którego dziadkowie pochodzili z Półwyspu Apenińskiego. Sam Corea wychowywał się na przedmieściach Bostonu, otoczony muzyką jazzową w amerykańskim wydaniu.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że jego ojciec sam był trębaczem w Original Dixieland Jazz Band, więc młody Chick już od samego początku czerpał wzorce z kanonów nurtu jazzowego, co zresztą także słychać na tej płycie. Zresztą, prócz klasycznego jazzu („Royalty”) można tu odnaleźć także jazz awangardowy („Portals To Forever”) czy free jazz („Galaxy 32 star 4”), a także najbardziej kojarzony ze stylem Corei – jazz latynoski. Jak najbardziej słusznie amerykański magazyn "Downbeat" nazwał Coreę "najbardziej różnorodną i nieprzewidywalną postacią w jazzie".
Mnie jednak ta nieprzewidywalność nieco męczy. Przemieszczanie się pomiędzy stylami jest zbyt gwałtowne i odbywa się bez najmniejszego ostrzeżenia. Wybija z rytmu i nie pozwala rozgościć się w żadnej z dostępnych atmosfer na dłużej. Zabiera mnie w głośne, dynamiczne obszary improwizacji gitarowych, podczas gdy miałabym jeszcze ochotę pozostać chwilę przy fortepianowych wariacjach. Zamiast odprężenia odczuwam napięcie. To jedyny minus tej płyty. A szkoda, bo pod względem dopracowania i stylu, to istne cacko dla kolekcjonerów jazzowych wrażeń.
Galaxy 32 Star 4; Planet Chia; Portals to Forever; Royalty; Outside of Space; Pledge for Peace; Legacy.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.