Twine Forest
Mniej znaczy więcej. Zasada tyleż prosta w teorii, co nastręczająca nierzadko wiele trudności w praktyce – muzyka improwizowana nie jest tu żadnym wyjątkiem. No bo jak tu do tego „mniej” przejść na porządku dziennym, jeśli na ten przykład nagrało się właśnie rozpisaną na improwizujący kwartet/kwintet i kameralną orkiestrę muzyczną opowieść, inspirowaną historią walki o prawa Afroamerykanów, opus magnum, nad którym pracowało się latami, a następnie zrealizowało kolejny niezwykły, tym razem orkiestrowy projekt?
Wadada Leo Smith odpowiada na to pytanie swą ostatnią płytą, nagraną po pełnych rozmachu „Ten Freedom Summers” i „Occupy the World”, wpisując ją właśnie w praktykę zasady „mniej znaczy więcej”. Porzuca duże składy i koncepcyjną pracę nad przygotowaniem rozbudowanych kompozycyjnych struktur, wracając do instrumentalnie skromnej, ale stanowiącej szczególnie intensywny bodziec do wyzwolenia kreatywnej energii formuły duetowej. Jej możliwości eksplorował w przeszłości chociażby współpracując z perkusistami – Jackiem DeJohnette (nagrany dla Tzadika album „America”) czy też Luisem Moholo-Moholo (wydana w 2012 nakładem fińskiego TUM Records płyta „Ancestors”).
Na zrealizowanym dla Clean Feedu nagraniu prócz charakterystycznego soundu trąbki Wadady usłyszeć możemy również sprawczynię całego zamieszania – zasiadającą za klawiaturą fortepianu Angelicę Sanchez. To właśnie mająca już na swoim koncie nagrane w portugalskiej wytwórni w towarzystwie takich tuzów jak Tony Malaby czy Marc Ducret krążki pianistka rodem z Arizony zaprosiła legendarnego trębacza do kameralnego projektu. Jego owocem jest właśnie muzyka zarejestrowana na „Twine Forest”, dla której jedynie za punkt wyjścia stanowiły przygotowane przez Sanchez kompozycje. Jedynie, bo przecież jeszcze przed odsłuchem płyty nie można było mieć wątpliwości, że kwintesencją tego spotkania będzie improwizacja.
Tytuł może wydać się w zasadzie nieco mylący. Bo przecież w lesie, przez który prowadzą słuchacza Sanchez i Smith znowu nie aż tak często trafić można na jego część oplecioną dźwiękami tak dokumentnie, że nie przebije się przezeń choć czasem promień ciszy. Ciszy która jest nie tylko przestrzenią, pozwalającą wybrzmieć z pełną dosadnością dźwiękom, elementem kreacji nastroju tudzież regulatorem dramaturgii. Te krótkie, trwające czasem jedynie ułamki sekund momenty milczenia to właściwie esencja improwizowanej interakcji – rozdroże, jakich podczas każdej wyprawy w leśną gęstwinę wiele. Las, po którym kroczą jest bowiem jednak oplecioną zewsząd puszczą, którą tworzą jeśli nie same dźwięki, to na pewno improwizacyjne pomysły, kłębiące się w głowach obojga muzyków. Sposobów na przejście gęstej kniei jest zatem wiele - podobnie jak i sytuacji rozdroża, przez które można przebiec, nie oglądając się na partnera wspólnej wędrówki, pędząc drogą, która wydaje się być jedyną słuszną. Tak trębacz jak i pianistka są jednak od tego dalecy, a koronnym na to dowodem jest właśnie wkradająca się niekiedy w ich improwizowany dialog … cisza - oznaka wzajemnego słuchania. Jego efektem jest muzyka której zasadą jest raczej wzajemne podążanie własnymi śladami aniżeli usilne poszukiwanie kontrapunktu. Muzyka, w której skromność formy przekłada się na bogactwo treści. Muzyka, w której mniej znaczy po prostu więcej.
Cones Of Chrome; Veinular Rub; Retinal Sand; Echolocation; Light Black Birds; Twine Forest; In The Falls Of…; Ultimate Causes.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.