(Sit in) The Throne of Friendship

Autor: 
Krzysztof Wójcik
Nate Wooley Sextet
Wydawca: 
Clean Feed
Data wydania: 
28.11.2013
Dystrybutor: 
Clean Feed
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Nate Wooley: trumpet; Josh Sinton: bass clarinet, baritone saxophone; Matt Moran: vibraphone; Eivind Opsvik: double bass; Dan Peck: tuba; Harris Eisenstadt: drums.

Nowa płyta zespołu Nate’a Wooley’a dla osób zaznajomionych z jego twórczością może stanowić zaskoczenie - skądinąd wpisane w wielowątkową karierę trębacza. Wooley do tej pory kojarzony zwykle z eksperymentalnym podejściem do muzycznej materii nagrał prawdopodobnie najbardziej klasyczny album w swym katalogu. (Sit in) The Throne of Friendship nagrane w sextecie, czyli składzie na tyle dużym aby uzyskać bogactwo i różnorodność brzmienia, a zarazem na tyle małym, żeby nie razić barokowymi aranżacjami, jest pozycją, którą śmiało można odczytywać jako hołd złożony jazzowej tradycji - korzeniom samego Wooley’a. I tutaj pojawia się niebezpieczeństwo - groźba archaizmu.

Muszę przyznać, że miałem z tą płytą spory problem, ponieważ w warstwie czysto powierzchownej prezentuje ona rodzaj muzyki i tematów, które nie koniecznie wywołują u mnie przyspieszone bicie serca. Zbyt wiele w niej  radosnych, skocznych melodii granych na tle cykającej perkusji. Im dłużej jednak próbowałem wgryźć się w strukturę wydawnictwa, tym więcej niespodzianek album zaczynał ujawniać. I jeśli miałbym docenić tę płytę, to bardziej za sposób w jaki muzyka została na niej zagrana (i nagrana!), niż za jej czysto estetyczny powab zaklęty w treści kompozycji, choć w pewnym sensie jedno i drugie się pokrywa.

Po pierwsze: jazzowe tematy o klasycznym dla gatunku charakterze, bardzo często są dla zespołu jedynie pretekstem do zaprezentowania złożoności brzmienia. Właśnie w brzmieniu upatrywałbym realnej siły tego wydawnictwa. Powiedziałem o złożoności, jednak w żadnej mierze nie mam na myśli brzmienia gęstego. Wooley’owi udało się w kompozycjach uzyskać bardzo dużo przestrzeni i powietrza, ponieważ zespół z rzadka gra pełnym składem, bardziej skupiając się na niuansach wypływających z dialogów w podgrupach. Z mojej perspektywy kluczową rolę w nagraniu pełni sekcja rytmiczna - bardzo oszczędna, nieprzegadana, trafiająca w punkt. Wykorzystanie tuby, chyba jednego z bardziej nieprzewidywalnych i niedocenionych instrumentów jazzowych, okazało się strzałem w dziesiątkę. Dęciak z jednej strony dodaje kompozycjom rustykalnego charakteru, z drugiej - potrafi zaskoczyć sonorystycznym pomrukiem, czy podkręceniem dalszych warstw brzmieniowych. Z kolei krystalicznie czyste partie wibrafonu działają na nagraniu niczym instrumentalny wehikuł czasu przenoszący klimat kompozycji 50 lat wstecz. Sama trąbka Wooley’a ma na płycie charakter oszczędnego przewodnika po tematach i zwykle brzmi dość klasycznie, choć bywają momenty, że nie sposób przewidzieć kolejnego zadęcia.

Określiłbym (Sit in) The Throne of Friendship jako nagranie szkatułkowe. Każda z ośmiu kompozycji zawartych na płycie opowiada historie, które brzmią niezwykle znajomo i swojsko, jednak sposób w jaki opowieści zostają przywołane fascynuje przemyślaną konstrukcją. Dzięki temu album może być słuchany w sposób niezobowiązujący, a zarazem można go smakować analizując poszczególne, subtelne niuanse ukazujące nowoczesne oblicze zawartej na nim muzyki. Płyta z pewnością przypadnie do gustu wielbicielom old schoolowego jazzowego grania. Ciekawa i nietypowa pozycja w dyskografii Nate’a Wooley’a, ukazująca jeszcze jedną twarz muzyka, który z roku na rok staje się coraz ważniejsza postacią na improwizowanej scenie. 

1, Old Man On The Farm. 2, Make Your Friend Feel Loved. 3, The Berries. 4, Plow. 5, Executive Suites. 6, My Story, My Story. 7, Sweet And Sad Consistency. 8, A Million Billion BTUs