Recenzje

  • Cikada Music

    Frank Rosaly to muzyk, który z niejednego pieca chleb jadł i dobrze znany jest na jazzowej scenie w Chicago. Gra ponoć aż w 26 składach, a Cicada Music jest jego pierwszym albumem, na którym pełni rolę leadera.  Trzeba przyznać, że Rosaly spisał się świetnie w swoim autorskim projekcie i udowodnił, że potrafi pokierować zespołem.

  • The Sabir Mateen Jubilee Ensemble

    Choć Sabir Mateen urodził się mniej więcej o dwie dekady za późno, aby wraz z założycielami afroamerykańskich ruchów wyzwoleńczo-artystycznych tworzyć podwaliny pod wszystkie zjawiska pokrewne Great Black Music tudzież być częścią pierwszej fali free jazzowej rewolucji, to sposobności, aby tymi ideami do gruntu nasiąknąć miał bardzo wiele.

  • A Thousand Thoughts

    Album ten w zasadzie nie jest zaskakujący - 15 utworów z 14 krajów świata, nagranych z udziałem m.in. Astora Piazzoli (bandoneon), Zakira Hussaina (tabla) czy Wu Man (pipa). Od ikony bluesa -Blind Williego Johnsona, przez jednego z najczęściej piszących dla kwartetu kompozytora - wielkiego Terry’ego Riley, po Omara Souleymana - pochodzącego z Syrii muzyka kurdyjskiego, znanego choćby ze współpracy z Björk. Fakt, że taki muzyczny kalejdoskop może być „nie-zaskakujący” jest chyba jednym z najlepszych pomników 40 lat pracy Kronos Quartet.

  • Lovely Difficult

    Wśród wokalistek wykonujących muzykę z pogranicza muzyki świata i jazzu, Mayra Andrade jest największą kosmopolitką. Urodzona na Kubie córka kabowerdyjskich dyplomatów mieszkała w co najmniej kilkunastu krajach na świecie, po to, by ostatecznie odnaleźć swoje miejsce w Europie, w wielokulturowym Paryżu. Historia życia wokalistki odpowiada ewolucji jej twórczości. Pierwsze albumy Mayry Andrade („Navega”, „Stória, Stória”) to wypadkowa muzyki tradycyjnej Wysp Zielonego Przylądka, Kuby, Brazylii.

  • Breakthrough

    Eldar Djangirov to, chciałoby się rzec, cudowne dziecko jazzu. Ma niespełna 26 lat, a już siódmy album i nominacje do Grammy na koncie. Urodził się w Kirgistanie, ale muzyką nasiąknął w Ameryce, gdzie przeprowadził się w wieku 10 lat. Powalającej techniki, wszechstronności i dorobku artystycznego może mu pozazdrościć niejeden rówieśnik. W jego utworach na pierwszy plan wychodzi kunszt i niezwykła lekkość z jaką wykonuje trudne muzyczne akrobacje. Czy jest coś czego ten chłopak by nie zagrał?

  • Fourteen

    Niektórzy wydają płytę bo chcą mieć pretekst do trasy koncertowej, inni bo mogą, bo trzeba, kolejni - nie wiadomo po co. Jednak są też i tacy, w których muzyka się gotuje. Cierpliwie, nasiąkając smakami poszczególnych składników i przypraw. Odstawiają ją potem na noc na balkon by się zmacerowała - a następnego dnia podają nam prawdziwą ucztę! Takich płyt jest niestety najmniej - a może i na szczęście?

  • Live In Poland

    W czasach wzmożonej aktywności niezliczonej liczby muzyków każdego niemal dnia tworzących i wydających co rusz nowe, niejednokroć interesujące i warte dłuższego skupienia projekty  wypuszczanie na rynek albumu z zapisem koncertu sprzed piętnastu lat jest posunięciem, za którym musi stać coś więcej, aniżeli tylko chęć archiwizacji wydarzenia z zamierzchłych biorąc pod uwagę  dzisiejsze standardy czasów.

  • So Near, So Far

    Ta płyta ma już swoje lata. Dlaczego zatem miałbym pisać o niej? Co najmniej z dwóch powodów: po pierwsze, nigdy dosyć przedstawiania dobrych rzeczy, po drugie, bo wydaje mi się, że w zachwycie nad nowościami, w rzucaniu się na nowinki, zapominamy o wspaniałych płytach sprzed lat. Owszem, pozostają takie dzieła jak np. "Kind of Blue" wymieniane przez niemal każdego jazzfana, jednak przecież na tej płycie nie kończy się dzieło.

  • Work

    Składy dwuosobowe nie są na scenie improwizowanej szczególną rzadkością, niemniej niewiele spośród nich cieszy się statusem „flagowego” projektu swych członków. Inaczej sprawa ma się z zespołem Olbrzym i Kurdupel, który brnie do przodu z konsekwencją - i (wbrew cokolwiek groteskowej nazwie) całkiem na poważnie. Dowodem atencji, jaką współną grę darzą Tomek Gadecki i Marcin Bożek jest świeżo nakładem Kilogram Records wydany album „Work” - zdecydowanie najciekawsza jak dotąd płyta duetu.   

  • Live At Manggha

    Nie ma co ukrywać to jedna z najlepszych płyt jazzowych ubiegłego roku. Nie ma też specjalnej potrzeby wymądrzać się specjalnie nad jej świetnością, bo o koncercie w krakowskim Centrum Kultury i Techniki Manggha pisaliśmy na łamach Jazzarium.pl.

  • Rushes

    Rushes to po polsku tatarak - swojskie szuwary, uwiecznione przez Iwaszkiewicza i na ekran przeniesione przez Wajdę. Co ciekawe słowo to oznacza też euforyczny stan, który wywołać mogą środki odurzające. Między tymi dwoma światami chciał umieścić muzyków Michael Gordon. Z jednej strony „Rushes” to utwór, w którym uwaga koncentruje się na frapującym brzmieniu fagotu - z drugiej 50-minutowa minimalistyczna, repetatywna suita wprowadza ciało w drżenie, w inny stan skupienia.

  • Tom Trio

    No i mamy płytę debiutancką muzyka, na debiut którego czekałem. Czekałem bo o Tomku Dąbrowskim, zaledwie 28 letnim trębaczu było w 2012 roku głośno. W znacznej mierze za sprawą doniesień o jego nowojorskich sesjach nagraniowych, które co prawda jeszcze nie ujrzały światła dziennego, ale które pewnie takowe ujrzą w tym roku.

  • Thumbscrew

    Wzmożona aktywność nagraniowo-wydawnicza, wielość projektów i stała, żywa wymiana doświadczeń artystycznych jest dla muzyków sceny improwizowanej chlebem codziennym. Nadążanie za ich twórczym pędem

  • Voice

    Kariera amerykańskiej pianistki pochodzenia japońskiego Hiromi Uehary w ścisły sposób związana była przez pewien czas z Chickeim Coreą. Nie powinno to dziwić. Corea lubi znajdować młode talenty, a jeszcze gdy są to talenty pianistyczne to wspiera je chętnie. Takim wsparciem były z pewnością ich wspólne koncerty, jak i dokumentacje płytowe. Ale niezależnie od wątków Coreowskich Hiromi Uehara ma także swoje własne życie i jako kompozytorka, i jako pianista stojąca na czele własnych  formacji.

Strony