Radom
Ten album spodobał mi się właściwie od pierwszego wejrzenia. Począwszy od głęboko nasyconej czerni napisu „Pole” na okładce, po końcowe dźwięki ostatniego, tytułowego utworu „Radom”.
Michał Górczyński jest niesamowity (można cytować). To właśnie jego gra - niczego nie ujmując jego towarzyszom, o których za chwilę - prowadzi nas przez… „Radom”. Co to znaczy? Na przykład to, że w abstrakcyjnych uniesieniach, porozrzucanych to tu, to tam melodiach, wielobarwnych brzmieniach, które jego klarnet przemieniają w cały sklep muzyczny instrumentów: od ludowych fujar po elektroniczne procesory - w całej tej przebogatej palecie środków i treści na pierwszy plan przebija pewność, odwaga i charyzma z jaką Górczyński porusza się po muzycznym świecie. Nawet kiedy przyjdzie nam zagubić się wśród syntezatorów i innych wspomaganych prądem instrumentów Piotra Zabrodzkiego czy rytmicznych improwizacji perkusisty Jana Emila Młynarskiego, zawsze możemy się podeprzeć na tym, co w danej chwili gra Górczyński - a jaka z tego płynie frajda! Słuchając „Radomia” idę za nim jak poddana woli dyktatora, bosonoga dywizja mięsa armatniego.
A przecież Pole nie samym Górczyńskim stoi. Właśnie gra Piotra Zabrodzkiego (LXMP, Efekt Moozgu, Baaba) i Jana Emila Młynarskiego (Őszibarack, J=J) czyni brzmienie zespołu - a pewnie i całą jego kapitalną złożoność - tak bogatym. To trio, na które czekałem - w ogóle się tego nie spodziewając. Mamy oto wolną improwizację - free, któremu nie potrzeba żadnych dodatkowych określeń po myślniku. Z drugiej strony grając w sposób bardzo otwarty, muzycy dążą do budowania opowieści. Nie boją się struktur, melodii, groove’ów, strzępków historii, z których wyklejają nową bajkę. Właśnie! Jest w tym „Radomiu” coś bajkowego, słuchowiskowego. To niewiele ponad pół godziny muzyki, która nawet na chwilę nie osiada na mieliźnie. Każdy z pięciu utworów to odrębna wycieczka - moją ulubioną są najdłuższe na płycie "Godzinki". Podczas każdej czekają nas przygody, potwory, ulewy, jedzenie leśnego runa i spanie pod gwiazdami (a czasem może pod kartonem?).
Słychać, że Pole nie jest „projektem”. Młynarski, Górczyński i Zabrodzki i nie spotkali się przypadkiem, na kilka chwil przed wejściem na scenę. Słychać, że nie tylko "fajnie im się gra", ale że chcą tworzyć coś więcej - i udaje im się. Z połączenia mocy tej trójki improwizatorów powstał prawdziwy muzyczny kapitan Planeta. Jaram się.
1. Kieniewicz; 2. Godzinki; 3. Baar; 4. Bi Ba; 5. Radom.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.