Recenzje

  • Seeds From the Underground

    Szerokiej publiczności Kenny Garrett kojarzy się najczęściej z Milesem Davisem. Saksofonista spędził na muzycznym uniwersytecie, jakim musiała być praca z legendarnym trębaczem, pięć lat, towarzysząc Davisowi podczas jego fazy „elektrycznej". Jednak Garrett to nie tylko Miles, ale już zupełnie pokaźny dorobek osobisty. Od czasu jego debiutu „Introducing Kenny Garrett” minęło niemal trzydzieści lat i trzynaście krążków, z których najnowszy zatytułowany jest „Seeds From The Underground”.

  • Exit!

    Może Mats Gustaffson nie jest najmilszym gościem na świecie. Nie pogadacie z nim o pierdołach, ani nie obdarzy was szerokim uśmiechem, gdy przyjdziecie przybić piątkę po świetnym koncercie. Do działalności scenicznej jednak podchodzi z wielką świadomością. Inwestuje w nią całego siebie i, tak jak my wszyscy wie też pewnie, jak wysokiej wartości jest to wkład. Dlatego między innymi nie sposób odwrócić twarz od ognia, który krzesze - zwłaszcza, gdy nazwą żywiołu chrzci swój zespół, a do współpracy zaprasza orkiestrę.

  • LARK

    Album LARK zawiera muzykę realizowaną w równouprawnionym kwartecie, bez jednego lidera oraz podziału na solistów i sekcję. Po nazwiskach poszczególnych instrumentalistów można spodziewać się doskonałej muzyki, a wydawnictwo Skril Records jest tego faktu wystarczająco wiarygodną rekomendacją, nie słyszałem bowiem przeciętnej płyty tego wydawcy.

  • I Am Here Where Are You

    Kiedy Peter Brötzmann jest zdecydowany przemówić, dba o to, aby go dobrze usłyszano. Moc jego przekazu jest wówczas wielka, a wola tak stanowcza, że choć słynny wuppertalczyk zdecydowanie preferuje grę w kolektywie, nie każdy jest w stanie dotrzymać mu kroku w równoprawnej wypowiedzi. Kilka lat temu do grona muzyków, którzy owe wysokie wymagania są w stanie spełnić, dołączył brytyjski perkusista Steve Noble. Rozmowy obu panów obrały najwyraźniej pomyślny tor, skoro na najnowszej płycie nie potrzebują już  żadnego ekstra towarzystwa.   

  • What'd I Say

    Brakowało dwunastu minut do zakończenia setu i wypełnienia kontraktu. Ray Charles ze swoim zespołem grał koncert w Brownsville w Pennsylvanii, był grudzień 1958 roku. No i zostało jeszcze te przeklęte dwanaście minut. Choć było już późno w nocy i wszyscy muzycy byli potwornie zmęczeni, trzeba było ten czas wypełnić, jak zobowiązywała do tego umowa. Ray odwrócił się i krzyknął do swojego żeńskiego chórku – Raelettes - „Pobawię się trochę, a wy spróbujcie się po prostu włączyć”.

  • Trees Against The Sky

    To chyba jedna z najbardziej wyczekiwanych a z pewnością jedna z najszerzej komentowanych polskich płyt tego roku. Zaczęło się przed dwoma laty, 14 stycznia 2011. Na scenie Klubokawiarni Chłodna 25 miała wtedy miejsce orgia - „Bluesowa Orgia Nadziei” pod wodzą gitarzysty i improwizatora Raphaela Rogińskiego. Teraz za sprawą albumu „Trees Against The Sky” każdy może się do tej orgii przyłączyć.

  • Bonafied

    Richard Bona, multiinstrumentalista z Kamerunu to postać nietuzinkowa. Jego życie mogłoby stać się kanwą dla dobrego, filmowego scenariusza. Szybko przekonał się, że gra na instrumentach przychodzi mu zaskakująco łatwo. Na swoim koncie ma już 8 albumów. Okres największej płodności artystycznej Bony przypada na początek lat dwutysięcznych. Wtedy to, rok po roku ukazały się znakomite krążki: „Munia”, „Toto Bona Lokua” oraz „Tiki”. Ostatni z albumów, „The Ten Shades of Blues” światło dzienne ujrzał w 2009 roku.

  • Nice & Easy

    Zbigniewa Namysłowskiego z upodobaniem tytułuje się "nestorem polskiego jazzu" i sadza na tronie, by roztaczał swój, niezaprzeczalny, urok. Jest to oczywiście miano w pełni zasłużone, zważywszy na ilość zdań w jego biografi, zaczynających się od "Jako pierwszy...". Tymczasem Namysłowski w roku 2009, nie przejmując się w najmniejszym stopniu własną nobliwością nagrał z młodymi muzykami świetną płytę, którą, nie tylko przez wzgląd na jego urodziny, warto przypomnieć. 

  • Magnetic

    Kolejny, wysokiej jakości produkt od jednego z najpopularniejszych trębaczy jazzowych ostatnich lat. Terrence Blanchard pojawił się w zbiorowej świadomości fanów jazzu w latach 80., jako jeden z głośniejszych przedstawicieli pokolenia "Marsalisów". Blanchard i Wynton Marsalis znają się od najmłodszych lat. W 1982 r., gdy Wynton był już "cudownym dzieckiem jazzu" i odchodził z Jazz Messengersów Arta Blakey'a, zastąpił go właśnie Blanchard. Od lat 90. i lukratywnej umowy z wytwórnią Columbia, Blanchard przebywał już na szczycie.

  • Rite of Spring Variation

    Igor Strawinski wypuszczając w świat swój balet Święto Wiosny wywołał w muzycznym świecie skandal na tyle silny, że do dziś data premiery uznawana jest za symboliczny początek muzyki nowoczesnej. Było to równo sto lat temu. Jerzy Mazzoll i Tomasz Sroczyński biorąc na warsztat dzieło tak obrosłe kultem, rzucili się poniekąd z klarnetem i skrzypcami (zamiast motyk) na słońce. Czy wyszli z przedsięwzięcia obronną ręką?

  • Finger Poppin

    Pianista Horace Silver nagrał dla wytwórni Blue Note ponad 20 albumów autorskich i choć niektóre edycje kompaktowe można znaleźć w sklepach, to wiele wciąż czeka na wznowienie. Zespoły kierowane przez Silvera stanowiły obok grup M. Roacha i A. Blakley'a ścisłą czołówkę hard bopu końca lat 50., ale to właśnie Silverowi udało się najspójniej pogodzić inspirowany soulem i funky styl gry z formalnym zmysłem i żywiołowością be-bopową.

  • Alaman

    Kultura, tak jak i natura próżni nie znosi, szczególnie gdy istnieją doskonałe warunki, by tę pustkę twórczo wypełnić. Biorąc pod uwagę przebogaty kapitał ludzki w postaci licznego grona młodych, ale jednocześnie muzycznie w pełni już ukształtowanych improwizatorów – by wymienić chociażby Macieja Obarę, Dominika Wanię, Wacława Zimpla czy Maciejów Garbowskiego i Fortunę – uprawnione wydaje się stwierdzenie, że powstanie orkiestry, złożonej z przedstawicieli tego pięknie się rozwijającego muzycznego pokolenia było tylko kwestią czasu.

  • Mirror To Machaut

    Właściwie nie ma większego sensu pisać recenzji najnowszej płyty Samuela Blasera i jego zespołu Consort In Motion zatytułowanej „Mirror TO Machaut”. Nie ma, ponieważ od prawie tygodnia album ten był dostępny na łamach Jazzarium do posłuchania bez jakichkolwiek limitów. Wiecie więc, zwłaszcza ci, którzy zadali sobie trud i zapoznali się z płytą, co zawiera, jak brzmi i co o niej myśleć. Tekst recenzji jest więc Wam niepotrzebny.

  • Everything For Somebody

    Druga płyta studyjna kwartetu amerykańskiego saksofonisty Arama Sheltona w tytule głosi buńczucznie iż jest: Everything for somebody (wszystko dla kogoś). Słuchałem jej wielokrotnie, a każdy odsłuch pozostawiał nieco odmienne wrażenia. Nie jestem pewien, czy znaleźć tu można wszystko, ale niewątpliwie jest tu sporo, dla wielu.

  • No Protograph Available

    Rozpocznijmy od końca: perkusja, a za nią Croix Galipault. Przyznam, że słucham jazzu od wielu lat, płyt niezmierne ilości przeze mnie przeszły i przechodzą, ale o panu Galipaulcie niewiele mogę powiedzieć. Tzn. nic. Gra, swingując cichutko. Nie narzuca się, nie ma żadnych fajerwerków, ale cały czas jest dyskretnie i w sumie ciekawie obecny. Atut. Kontrabas. Jeśli komuś jeden mało, to na tej płycie znajdzie dwa. Od razu trzeba wspomnieć, że jeden jest "obsługiwany" przez muzyka będącego przede wszystkim gitarzystą. Joe Morris.

Strony