39 steps
Kwartet Johna Abercrombiego stał się w ciągu ostatniej dekady wzorcem (niczym wzór metra z Sèvres) współczesnego jazzu, w dodatku w formie tak uniwersalnej, że wywarł wpływ na brzmienie, a także sposób prowadzenia muzycznej narracji, wielu formacji jazzowych zarówno w Europie jak i Ameryce. Wybitny amerykański gitarzysta przez wiele lat pozostawał w cieniu swoich kolegów: Johna Maclaughlina, Pata Metheny, Johna Scofielda czy Billa Frisella, jednak był to jakby jego świadomy wybór.
Abercrombie podążał krok za nimi, z wielką uwagą przyglądając się temu co aktualnie wydarza się się w muzyce, wybierał dla siebie wiele nowoczesnych pomysłów i brzmień, wpisując je w bardzo osobisty ton improwizacji, zawsze podporządkowany niespiesznie rozwijanej melodyce i głębokiemu poczuciu harmonii. Do współpracy zapraszał najciekawszych muzyków, a jego nagrania słynęły z bardzo wysmakowanych brzmieniowo improwizacji, raz dynamicznych i szorstkich, innym razem pełnych melancholii i łagodności. Jednak najważniejsze zawsze było brzmienie zespołu.
Abercrombie szlifował diament, który uzyskał swoją doskonałość w roku 2000 i rozbłysł świetnymi nagraniami dokonanymi w kwartecie: Abercrombie – gitary, Marc Feldman – skrzypce, Joey Baron – perkusja i Mark Johnson – kontrabas. Kwartet funkcjonował na jazzowej scenie przez niemal dziewięć lat. W roku 2009 Marka Johnsona zastąpił Thomas Morgan a w 2012 Drew Gress, zaszły także zmiany wśród solistów - Marka Feldmana zastąpił saksofonista Joe Lovano, a na najnowszej płycie pianista Marc Copland (z którym nasz gitarzysta rozpoczynał swoją karierę muzyczną w kwartecie perkusisty Chico Hamiltona w początkach lat 70-tych). Dziś, John Abercrombie należy do elitarnego grona najwybitniejszych twórców i gitarzystów nowoczesnego jazzu, pozostaje także jednym z najważniejszych muzyków ECM Records.
Z pewnością można też powiedzieć, że jest istotnym współtwórcą charakterystycznego brzmienia oraz legendy wytwórni z Monachium. Tymczasem jego najnowsza płyta jest muzycznym spotkaniem na najwyższym z możliwych poziomów, muzycy znają się od wielu lat, a ich wzajemne porozumienie buduje niezwykle zrównoważone, iskrzące się mnogością szczegółów brzmienie – „39 Steps” opiera się na sieci zaufanych relacji. Większość nagrań ma charakter balladowy i bardzo kontemplacyjny, jednak nie oznacza to, że brakuje muzyce rytmu i emocjonalnego zaangażowania. Nie, muzyczna tkanka jest niczym wielki kolorowy gobelin, w który można wpatrywać (a właściwie: wsłuchiwać) się godzinami odnajdując wciąż nowe wątki, kolory i współbrzmienia. Nagrań dokonano w słynącym z doskonałego analogowego brzmienia nowojorskim studio Avatar, co także nie pozostaje bez znaczenia, przyczyniając muzyce głębi oraz zwyczajnych ludzkich uczuć.
1. Vertigo; 2. LST; 3. Bacharach; 4. Greenstreet; 5. As It Stands; 6. Spellbound; 7. Another Ralph’s; 8. Shadow Of A Doubt; 9. 39 Steps; 10. Melancholy Baby
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.