Będzie to raczej coś małego - rozmowa z Marcinem Ożogiem z zespołu Małe Instrumenty

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
Paweł Wyszomirski, wyszomirski.com

Po koncercie w ramach Dni Muzyki Nowej, w gdańskim Klubie Żak udało się namówić na krótką rozmowę Marcina Ożoga z zespołu Małe Instrumenty.

Zostawiliście sporo instrumentów na scenie. Nie baliście się kradzieży?
Marcin Ożóg (Małe Instrumenty):
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Czasami się boimy, jak zostawiamy, ale tutaj atmosfera była taka, że nic nie wskazywało na to, że ktoś wejdzie i podpieprzy jakąś zabawkę.
Mieli sporo czasu...
Trochę mieli, ale nie było jakiegoś pospolitego wchodzenia na scenę...

Często wam się zdarza widzieć dzieciaki pod sceną?
Tak. Siłą rzeczy to się tak kojarzy i ludzie przyprowadzają dzieci. Wiadomo, że dzieci czasami narzekają, czasami to jest za ciężkie dla nich i boją się niektórych dźwięków. Może trochę im się podoba, bo jest kolorowo, ale się szybko nudzą. Nie prowadzimy jakiejś interaktywnej zabawy, one nie są pociągane do jakiejś aktywności, ale generalnie ludzie przyprowadzają dzieci. Nikt nam dotąd nie powiedział: „nie wiedziałem, że ma być bez dzieci, bo to takie straszne było”. To nie jest muzyka adresowana do dzieci i właściwie nie jest adresowana do nikogo konkretnego.

Wam za to zarzucano, że bawicie się jak dzieci...
My się bawimy cały czas. O to tutaj chodzi, żeby się bawić.
Pierwsza płyta była bardziej zabawowa.
Była weselsza, bo to był taki kompozytor [Julian Antonisz, polski artysta plastyk, scenarzysta i twórca eksperymentalnych filmów animowanych, kompozytor i wynalazca; przyp. red.]. Przerobiliśmy go zupełnie świadomie i tak wyszło, bo taka jest jego muzyka.

Możesz coś powiedzieć o trzeciej płycie, która czeka na wydanie?
Taaak... Zabawna sytuacja. Jak powiedzieliśmy na koncercie – pierwszej nie mamy, bo się sprzedała, drugiej zapomnieliśmy wziąć ze sobą, a trzecia się jeszcze nie ukazała, tak że zupełnie umoczyliśmy sprawę. Trzecia płyta to są bardzo bogate, nasze własne kompozycje. Dzieje się tam dużo, instrumentów jest bez liku. Na pewno jest to zdecydowanie inna muzyka niż płyta Antonisz. Graliśmy dziś z niej trzy utwory – nie pamiętam, jak się nazywały, na razie posługujemy się tytułami roboczymi, ale jest to płyta bogata brzmieniowo, ciekawa muzycznie – no, świetna płyta, co tu więcej mówić. Trzeba czekać, aż się ukaże, i sobie kupić.
Wracając do instrumentów: jak się przewozi taką gromadę różnych zabawek? Chyba są dosyć delikatne...
No tak. I tu jest problem. Mamy jakieś tam skrzynie, ale nie sposób zrobić specjalnych futerałów na konkretne instrumenty, bo też w każdej sytuacji zabieramy różne rzeczy. Skrzynie są zbiorcze i też nie da się przygotować wyściełanych powiedzmy gąbką skrzyń na dany zestaw instrumentów. Zawijamy je w folię bąbelkową, one leżą i bywa, że się niszczą, ale nie do końca jesteśmy w stanie to przeskoczyć.
No właśnie. Niektórych już się chyba nie produkuje, to są stare zabawki.
Tak, mamy ich dużo. Teraz w ogóle nie produkuje się już takich zabawek, które nie są elektroniczne, a są dźwiękowe. Większość ma chip lub mikroprocesor, w który można upchnąć jakąś bazę dźwięków. Ciężko już znaleźć inne, współczesne. Oczywiście da się, ale nie jest już z tym tak łatwo, jak w latach pięćdziesiątych czy wcześniej. Wtedy były różne absurdalne, ale i fajne pomysły na te zabawki, bazujące na eksperymentalnych instrumentach kiedyś istniejących, które przeniesiono na zabawki – były one tym atrakcyjniejsze, że bardzo dziwne. Tego typu instrumenty lubimy najbardziej. Na przykład flecik suwakowy. Albo inny – wkłada się dysk papierowy z dziurkami do pozytywki, potem się tym dyskiem kręci, on wybiera, który flecik ma grać i w ten sposób wygrywa melodię.

Zapytam jeszcze na koniec – macie jakieś plany na dalszą działalność?
Na razie musimy wydać płytę. Jest taki projekt, też już nagrany. Będzie to jeden, bardzo długi utwór. Rozesłaliśmy do ludzi prośbę, żeby nagrali osiem ważnych słów dotyczących roku 2011. Piosenka jest już gotowa, miks zajmie jeszcze trochę czasu, ale płytę z ręcznie robioną okładką dostaną tylko ci, którzy przysłali nam nagrania. Więcej już, niestety, nie przyjmujemy. W najbliższym czasie może się jeszcze coś pojawić, ale będzie to raczej coś małego.