Live At Manggha

Nie ma co ukrywać to jedna z najlepszych płyt jazzowych ubiegłego roku. Nie ma też specjalnej potrzeby wymądrzać się specjalnie nad jej świetnością, bo o koncercie w krakowskim Centrum Kultury i Techniki Manggha pisaliśmy na łamach Jazzarium.pl.

Gos zabrał wówczas Mateusz Magierowski, który na własne uszy doświadczał czym może być International Quartet Macieja Obary na żywo i swoimi wrażeniami się podzielił. Zastanawiałem się wówczas trochę ile w tych superlatywach prawdy ile fascynacji muzyką zespołu i jego międzynarodowymi sukcesami.

I kiedy w końcu płyta z tamtejszego koncertu trafiła mi w ręce wiedziałem, że ani kawałeczka przesady nie było w relacji Mateusza. Można by zatem przekleić tamten tekst w cudzysłowie i już.

Głupio byłoby jednak  relację z koncertu umieszczać w dziale recenzenckim, choć może i nie tak do końca bo wiadomo było, że występ Macieja był nagrywany i planowany do wydania na płycie CD. I teraz kiedy jest już dostępny w sklepach to nie pozostaje nic innego jak namawiać ile się da, abyście drodzy czytelnicy, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, pognali do sklepu i koniecznie go sobie kupili.

Bez dwóch zdań znakomite, poważne granie na nim znajdziecie. Ujęte w kompozycje, ale przede wszystkim zapierające dech w piersiach improwizatorską narracją. Zagrane przez zespół bez słabych punktów. Nie wiadomo czy bardziej chwalić lidera czy może pochylać się nad wyśmienitym Dominikiem Wanią albo nad sinym brzmieniem, siłą dosadnym rozmachem norweskiej sekcji rytmicznej.

A być może najbardziej warta zdjęcia kapeluszy jest nie gra każdego z nich z osobna, ale wszystkich razem? Być może siłą tego bandu jest to, że są jednorodnym potężnym organizmem, który tak naprawdę nie ważne co gra, a jak gra.

W sumie mamy tu pięć długich wyczerpujących utworów i jedną krótką miniaturę, jakby zagraną na bis, a całość tworzy album, z którego ani jednej minuty bym nie odciął i ani o jedną minutę bym go nie wydłużył.