Live In Katowice
Kilka lat temu w katowickim klubie Hipnoza, pod okiem Andrzej Kalinowskiego i jego festiwalu Jazz i Okolice odbył się koncert zespołu The Fonda Stevens Group. Zespół to na świecie tak znany jak nieznany był wówczas w Polsce, ale nie ma co się dziwić ani kontrabasista Joe Fonda, ani Michael Jeffrey Stevens – pianista, ani też drummer Harvey Sorgen, nie byli namaszczeni ani przez Duke’a Ellingtona, ani Stana Getza, ani Milesa Davisa, dlaczego więc mieliby cieszyć u nas należną estymą. Niemniej grają ze sobą od bardzo dawna i na świecie funkcjonują jako poważny ansambl, mający zarówno dobrze ułożone sprawy z tradycją, jak i śmiałe spojrzenie na nowoczesność.
Podczas katowickiego koncertu trio miało gości. Ważnych gości, choć na razie przedstawicieli młodego pokolenia, a mianowicie dwóch saksofonistów Macieja Obarę i Irka Wojtczaka grającego tu jeszcze na klarnecie basowym. Zatem więc rozszerzeni do kwintetu zagrali tak, że aż serce się cieszy. Nie dlatego, że poodkrywali jakieś tajemnicze i nieznane dotychczas terytorium w jazzie. Dlaczego więc? Ano dlatego, że, powracając do jazzowego komunału nie tyle ważne jest co się gra, ale jak się to robi. Słuchasz i wiesz czy muzycy robią to bo joba mają czy jednak niekoniecznie.
Zagrali więc na tyle dobrze, że warto było ten koncert wydać na płycie i zdecydował się na to pan Marek Winiarski producent, który żeby płytę wydać, musi mieć ważny powód. Przeczuwam, że takich powodów mogło być kilka. Głównym jednak jak sądzę jest brzmienie grupy, bardzo soczyste, za sprawą dwóch Polaków skręcające może trochę bardziej w stronę jazzu niż to jest w zwyczaju The Fonda / Stevens Group. Innym mógł być fakt, że na jednej scenie stanęli dwaj dziś chyba najistotniejsi przedstawiciele młodego saksofonowego jazzu z saksofonem altowym i tenorowym w dłoniach. Innym nie mniej istotnym mógł być fakt, że mając za plecami tak homogeniczny i porywający band jak amerykańskie trio można sobie na bardzo wiele pozwolić i sięgnąć tam, gdzie w innych warunkach sięgnąć byłoby być może znacznie trudniej.
Co więc się stało wówczas w Katowicach? Stał się jazz, nie mniej nie więcej. Czasami zaskakujący balladowością jak w utworze Jeffreya Stevensa „For Us”, czasami brawurowy, jak w „Mandali” Irka Wojtczka, czy wręcz funkujący jak w „Fast” – Joego Fondy, kiedy indziej modalny i hymniczny w nastroju „The River Po” (Stevens). Powiedzenie, że zmieszało się tu doświadczenie z młodością, wiedza z palącą potrzebą pokazania się z jak najlepszej strony byłoby zbytnim uproszeniem, ale tak chyba też było i z tej mieszanki powstała bardzo dobra muzyka. I trochę mi wstyd, ze do tej pory nie było w Jazzarium recenzji tej płyty. Ale teraz nadarza się dobra okazja, żeby zaległośc nadrobić, bo co prawda bez Maciej Obary, ale The Fonda Stevens Group z Irkiem Wojtczakiem zagrają na tegorocznej edycji festiwalu Jazz i Okolice i nie ma najmniejszego powodu, żeby ten koncert nie był tak samo dobry jak to co słychać na płycie „Live In Katowice”.
In The Whitecage, Fast, For Us, Mandala, The River Po, Morbid
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.