Introducing Triveni
Czas już najwyższy, aby w miejscu zarezerwowanym na płytę tygodnia pojawił się album, którego w na stronach portalu zabraknąć nie powinno. Pora ku temu jest najwyższa, bo płyta wkrótce będzie obchodziła swoje pierwsze urodziny na światowym jazzowym rynku i jak nie teraz to kiedy indziej miałby sięu nas pojawić. Oto więc ona. „Introducing Triveni”.
Nagrał ją Avishai Cohen – artysta, którego imię i nazwisko jest w Polsce doskonale znane, a niekiedy nawet budzi wśród fanów muzyki całkiem spore i szczere emocje. Pechowo jednak nie jest to ten słynny nad Wisłą kontrabasista, ale wyśmienity trębacz, który dodatkowo nie jest z nim spokrewniony . W Izraela, jednak, skąd obydwaj dżentelmeni pochodzą i imię Avisha i tym bardziej nazwisko Cohen jest dość powszechne. Użyłem słowa pechowo z premedytacją, bowiem Avishai Cohen to w istocie dziś ważna postać amerykańskiej jazzowej sceny, a według wielu nawet jeden z jej najjaśniejszych punktów.
Tak więc Avishai Cohen – trębacz - wcześnie zaczął pobierać nauki gry na trąbce w ojczyźnie. Tam wyuczył się fachu na tyle dobrze, że regularnie grywał z Young Israeli Philharmonic Orchestra i stał się chętnie wykorzystywany muzykiem sesyjnym na miejscowej scenie. Był też benficjentem pełnego stypendium w Berkley School Of Music w Bostonie, a w końcu także w 1997r. i jednym z wyróżnionych w prestiżowym konkursie Theloniousa Monka.
Start więc całkiem imponujący. Potem także było nie najgorzej, choć Cohen to rodzaj silnego lidera, który bardziej niż kompanii gwiazd poszukuje towarzystwa muzyków adekwatnych do realizacji jego artystycznych zamysłów. Nam w Polsce może kojarzyć się z płyty sprzed pięciu lat „Things Never Done”, na której zagrał na zaproszenie gitarzysty Macieja Grzywacza. Byłoby całkiem dobrze gdyby zaczął się także kojarzyć trochę z własnych projektów. Niech więc na start pójdzie „Introducing Triveni” jego jak na razie wciąż najnowsza płyta.
„Introducing Triveni” choć zawiera materiał bardzo przyjazny słuchaczowi, jest jednak propozycją o wyrafinowanej konstrukcji, niebanalnej dramaturgii i trochę chyba także brzmieniowej surowości. Trio trąbka, kontrabas i perkusja jest, choć może się to wydać zaskakujące, wcale nie tak częstym zjawiskiem w jazzie. Przyczyna może tkwić w tym, że takie pozbawione harmonicznego zakotwiczenia medium to rzecz dla prawdziwych mistrzów i to nie tylko z perspektywy samej techniki gry, ale przede wszystkim z punktu widzenia talentów improwizatorskich oraz umiejętności narracyjnych. Trio wymaga też koncentracji i dyscypliny. Nie każdy temu chce, a czasem też i potrafi podołać. Cohen potrafi i wraz Omerem Avitalem i znakomitym drummerem Nasheetem Waitsem stworzyli wyborną miksturę wiedzy, wyobraźni improwizatorskiej i umiejętności opowiadania historii. Intrdoucing Triveni
Czas już najwyższy, aby w miejscu zarezerwowanym na płytę tygodnia pojawił się album, którego w na stronach portalu zabraknąć nie powinno. Pora ku temu jest najwyższa, bo płyta wkrótce będzie obchodziła swoje pierwsze urodziny na światowym jazzowym rynku i jak nie teraz to kiedy indziej miałby sięu nas pojawić. Oto więc ona. „Introducing Triveni”.
Nagrał ją Avishai Cohen – artysta, którego imię i nazwisko jest w Polsce doskonale znane, a niekiedy nawet budzi wśród fanów muzyki całkiem spore i szczere emocje. Pechowo jednak nie jest to ten słynny nad Wisłą kontrabasista, ale wyśmienity trębacz, który dodatkowo nie jest z nim spokrewniony . W Izraela, jednak, skąd obydwaj dżentelmeni pochodzą i imię Avisha i tym bardziej nazwisko Cohen jest dość powszechne. Użyłem słowa pechowo z premedytacją, bowiem Avishai Cohen to w istocie dziś ważna postać amerykańskiej jazzowej sceny, a według wielu nawet jeden z jej najjaśniejszych punktów.
Tak więc Avishai Cohen – trębacz - wcześnie zaczął pobierać nauki gry na trąbce w ojczyźnie. Tam wyuczył się fachu na tyle dobrze, że regularnie grywał z Young Israeli Philharmonic Orchestra i stał się chętnie wykorzystywany muzykiem sesyjnym na miejscowej scenie. Był też benficjentem pełnego stypendium w Berkley School Of Music w Bostonie, a w końcu także w 1997r. i jednym z wyróżnionych w prestiżowym konkursie Theloniousa Monka.
Start więc całkiem imponujący. Potem także było nie najgorzej, choć Cohen to rodzaj silnego lidera, który bardziej niż kompanii gwiazd poszukuje towarzystwa muzyków adekwatnych do realizacji jego artystycznych zamysłów. Nam w Polsce może kojarzyć się z płyty sprzed pięciu lat „Things Never Done”, na której zagrał na zaproszenie gitarzysty Macieja Grzywacza. Byłoby całkiem dobrze gdyby zaczął się także kojarzyć trochę z własnych projektów. Niech więc na start pójdzie „Introducing Triveni” jego jak na razie wciąż najnowsza płyta.
„Introducing Triveni” choć zawiera materiał bardzo przyjazny słuchaczowi, jest jednak propozycją o wyrafinowanej konstrukcji, niebanalnej dramaturgii i trochę chyba także brzmieniowej surowości. Trio trąbka, kontrabas i perkusja jest, choć może się to wydać zaskakujące, wcale nie tak częstym zjawiskiem w jazzie. Przyczyna może tkwić w tym, że takie pozbawione harmonicznego zakotwiczenia medium to rzecz dla prawdziwych mistrzów i to nie tylko z perspektywy samej techniki gry, ale przede wszystkim z punktu widzenia talentów improwizatorskich oraz umiejętności narracyjnych. Trio wymaga też koncentracji i dyscypliny. Nie każdy temu chce, a czasem też i potrafi podołać. Cohen potrafi i wraz Omerem Avitalem i znakomitym drummerem Nasheetem Waitsem stworzyli wyborną miksturę wiedzy, wyobraźni improwizatorskiej i umiejętności opowiadania historii.
1. One Man's Idea, 2. Ferrara Napoli, 3. Art Deco, 4. Mood indygo, 5. Wise One, 6. Amenu, 7. You'd Be So Nice To Home To, 8. October 25th
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.