Imaginary Friends
Trzeci album Ralpha Alessiego dla ECM-u przynosi pewne zmiany. Po pierwsze zespół nowojorskiego trębacza powiększył się do rozmiarów kwintetu, a po drugie mamy tu dokładnie ten sam skład, który w 2011 roku nagrał świetną płytę „Wiry Strong” dla Clean Feed Records.
Usłyszymy dziewięć kompozycji autorstwa lidera grupy i nieco ponad 60 minut muzyki, która rozpięta jest pomiędzy trzema solistami: Alessim, Ravim Coltranem i pianistą Andy Milne, tymczasem sekcja jest precyzyjnym mechanizmem, która trzyma formę w ryzach, jednak nie ma tak wyrazistego wkładu w brzmienie zespołu jak na poprzednich albumach zrealizowanych w kwartecie ("Baida", ECM 2013; "Quiver", ECM 2016). Przeważają kompozycje utrzymane w wolnych tempach, przez co wszystkie sola są brzmieniowo bardzo wyrafinowane, lecz jakby emocjonalnie zdystansowane. Ten intelektualny aspekt muzyki Alessiego był zawsze obecny, wyraźnie podkreśla go także pianista Andy Milne, który grą w akompaniamencie, ale także w kolejnych solach nawiązuje do estetyki minimal music i form bliższych muzyce klasycznej niż jazzowej. Brzmienie zespołu jest nienaganne, sola i artykulacja solistów stoją na najwyższym poziomie, a jednak czegoś mi tu brakuje. Może estetyka ECM-u mi spowszedniała i się czepiam, bo przecież niczego nie da się zarzucić błyskotliwej technice gry na trąbce, przejmującemu unisono trąbki i saksofonu, także grze samego Ravi Coltrane'a. Może zabrakło mi inwencji w grze Andy Milne? Przynajmniej w partiach solowych, bo już w sekcji mieści się i dopełnia jej pracę znakomicie, a muzyka kwintetu wciąż absorbuje uwagę. Z drugiej strony wkrada się element przewidywalności, kolejne kompozycje mają podobny nastrój i charakter. Ale tu znów szukam jakiegoś potknięcia, chyba całkiem niepotrzebnie. Estetyka, sukces artystyczny i komercyjny ECM-u na tym właśnie polega, że od wielu lat proponuje określony, bardzo charakterystyczny sound i przebieg muzycznej narracji. W ten sposób zjednał sobie nie tylko szerokie grona melomanów ale i muzyków, którzy starają się o względy monachijskiego wydawcy. Otrzymujemy płytę, na której każdy znajdzie coś osobistego, prawdopodobnie spodoba się też wszystkim tym, którzy dotychczas nie znali dokonań jednego z najciekawszych amerykańskich trębaczy. Dla mnie utwory o mocniejszym metrum jak: „Improper Authorities”, „Fun Room”, przejmujący „Immaginary Friends”, czy „Melee” są ciekawsze od pozostałych, przynajmniej od strony kompozycyjnej, bliższe wspomnianym na wstępie nagraniom z sesji dla Clean Feed Rec. i tyle. Pomimo wszystkich moich uwag jest to w całości udana płyta, a że nie jest progresywna w stosunku do poprzednich dokonań Alessiego, nie jest tu zarzutem. Czasem warto się zatrzymać, może zwrócić uwagę na detale, na nieco inne sprawy. Mam też nadzieję, że ten przystanek nie potrwa zbyt długo.
1.Iram Issela; 2. Oxide; 3. Improper Authorities; 4. Pittance; 5. Fun Room; 6. Imaginary Friends; 7. Around The Corner; 8. Melee; 9. Good Boy
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.