Hotel Du Nord

Autor: 
Marek Lubner
Sylvie Courvoisier & Mark Feldman
Wydawca: 
Intakt
Dystrybutor: 
GiGi
Data wydania: 
04.07.2011
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Mark Feldman: violin; Sylvie Courvoisier: piano; Thomas Morgan: bass; Gerry Hemingway: drums

2011r. przyniósł nam „Hôtel du Nord”. kolejny album kwartetu Sylvie Courvoisier –Mark Feldman, jak wydana wcześniejsza „To Fly to Steal”. , muzyka zawarta na tym albumie jest równie wielkiej urody. Zespół tworzy sobie tylko przynależny rodzaj muzyki, powstały na styku czterech niezwykłych osobowości jakimi są Sylvie Courvoisier, Mark Feldman, Thomas Morgan i Gerry Hemingway.

Sylvie przynosi do zespołu wszystkie zdobycze klasycznej i współczesnej pianistyki ze szczególnym uwzględnieniem muzyki XX wieku, być może to Oliver Messiaen, John Cage, Morton Feldman, Christian Wolff, Denman Maroney. Są to jedynie inspiracje, jedne z wielu możliwych, wskazane przeze mnie właściwie jedynie po to, by przybliżyć Państwu i umiejscowić charakter zawartej na albumie muzyki. Pianistyka Courvoisier konstytuuje własny muzyczny świat w krajobrazie muzyki XXI wieku. Jej gra jest chłodna i pełna przestrzeni, często jedynie zbliżająca się do tonalności. Nie oznacza to, że pozbawiona melodii. Te są przez nią jedynie sugerowane i gdy się pojawią sprawiają niebywałą radość, tak zresztą już bywało, choćby na poprzednim albumie w zjawiskowej kompozycji „Five Senses of Keen”.  Gra Sylvie kontrastuje z zamaszyście i wylewnie improwizującym Markiem Feldmanem, a niezwykła czujność muzyków i wnikliwe przysłuchiwanie się reszcie przynosi niezwykłe efekty. Każdy bowiem pozostawia tyle miejsca dla drugiej osoby, ile tylko potrzeba i kiedy potrzeba, a gdy mówią jednym głosem to ekstatyczną erupcją. Najnowsza płyta kwartetu z trudem udaje się sklasyfikować, tak pod zwzględem stylistycznym, jak i emocjonalnym. Jest jakby zbiorem bardzo różnych i różnie malowanych szkiców, mających jednak nieuchwytny wspólny mianownik. Ta różnorodność olśniewa, ale też utrudnia resume. Oto kilka krótkich notatek z jej przesłuchania.

Tytułowy „Hôtel du Nord” oparty na niezwykłej repetytywnej grze pianistki, właściwie kilka dźwięków po skali, przypominające cage’owskie  „In a landscape”.  Stwarzają one  jakby równoległy świat dla reszty kwartetu. Niezwykłe wrażenie przynosi zestawienie jej spokojnej gry z interwencjami zespołu. 

„Dunes” otwiera legato skrzypiec , preparacja fortepianu, wysoki rejestr Feldmana łagodzony kontrabasem i perliste dźwięki Courvoisier. Z wolna nawiązuje się muzyczna narracja aby ogniści eksplodować tematem granym przez cały kwartet. Po nim muzyka znów zaczyna toczyć się niespiesznie. Muzycy natomiast sprawiają, że odczucie upływu muzycznego czasu w trakcie słuchania tej części kompozycji się zmienia. Temat przechodzi w sonorystyczną eksplorację fortepianu, kontrabasu i dociskanych perkusyjnych membran. Feldman rozświetla to wysokimi dźwiękami niejako odpowiadając na dźwięki Courvoisier. Tak z kolei mocno położonym akordem w niskim rejestrze wymusza odpoweidź Morgana.

 „Plan A”. rozpoczyna pizzicato Feldmana z towarzyszeniem kontrabasu. Skrzypce brzmieniem przypominają dalekowschodnie instrumenty strunowe. Rytmicznie dołącza fortepian i perkusja. Powstaje z tego rytmiczna figura brzmiąca jak wyszukany metrycznie loop. Potem Morgan pozostaje sam, ala nie na długo. Już po chwili zespół dołącza do niego z tematem. Taki zabieg formalny staje się konstrukcyjnym filarem całości.

”December 2010”. Wulkaniczna energia w graniu unisono połączona z zadumą. Teraz album nabiera innych zupełenie rumieńców, jakby poprzez dosadne ekstrapolacje Morgana i Hemingwaya. Tu muzycy nie wstrzymują ręki. Mark Feldman gra solo, pojawia się kolejny znakomity temat , po nim Hemingway z Morganem. Pierwszy eksploruje każdy centymetr swojego ride’a, drugi idealnie stapia się z po raz pierwzy chyba w ten sposób użytym bębnem basowym. Dynamika rośnie, a muzyka zatrzymuje się zostaje w pojedynczych wysokich dźwiękach fortepianu, by rozpłynąć się w temacie przypomnianym przez Feldmana.

 „Little Mortise”. Tu z kolei mamy soniczną eksplorację możliwości barwowych, fakturalnych, perkusji, fortepianu, kontrabasu i skrzypiec. Zgłuszone struny fortepianu zbliżają ten instrument do elektronicznych brzmień. Na tej kanwie Feldman w kontrapunkcie prowadzi uroczą romantyczną melodię.

 „Inceptions”. Rozpoczyna Feldman, najpierw zdecydowanie i z dużą energią gra Morgan. Sekcja rytmiczna niemal swinguje. Courvoisier jest natomiast jakby mniej. Tylko dodaje pojedyncze akordy, ustępując pola pasażom skrzypka.

 „Gowanus”. Ma skupiony klimat. Tym razm Hmingway gra rękoma. NIespiesznie całość nabierają siły, w aurze niepokojącego legato skrzypiec, przerywanym niekiedy metalicznymi dźwiękami fortepianu i akoradami z najniższych jego rejestrów.

            Horyzont zawartej na albumie muzyki jest niezwykle pojemny. Czy określimy ją jako chamber jazz czy współczesną muzykę improwizowaną, wymyka się ona jakimkolwiek kategoryzacjom. Posiada jednak bardzo naturalny i indywidualny rys. Bez wątpienia tworzona jest przez muzyków o niezwykłej kompetencji i wrażliwości, znakomicie rozumiejących się, wchodzących w niespotykane relacje między sobą i prowokujących takie relacje ze słuchaczem. Niesie wiele nowych znaczeń i zadowoli wszystkich słuchaczy, którzy  szczególnie cenią sobie dźwięk jako matriał konstrukcyjny, bez gatunkowej przynależności i oczekują muzyki, która próbuje zmierzać do jego istoty.   

 

 

Hotel Du Nord; Dunes; Plan A; December 2010; Little Mortise; Inceptions; Gowanus