Battle Pieces
Nadeszło nowe pokolenie trębaczy. Rzecz jest przesądzona, starsi i najstarsi mistrzowie tego instrumentu, twórcy zasłużeni pewnie zaczęli czuć oddech młodego pokolenia, grupy twórców takich jak, z muzyki bardziej ukierunkowanej na jazz, Ambrose Akinmusire czy Avishai Cohen, czy twórców zagarniających swoimi umiejętnościami i przede wszystkim zainteresowaniami, możliwie najszerszą jak się da paletę stylistycznych inspiracji. W tym gronie są tacy muzycy jak Kirk Kanufke, doskonale znany nam Peter Evans i trochę mniej znany u nas od niego Nate Wooley.
Nie tak dawno podziwialiśmy Nate’a w duetowym koncercie z Paulem Lyttonem, na deskach warszawskiego Pardon To Tu. Kilka jego płyt, wydanych w portugalskim Clean Feed mogło uzmysłowić nam wspomnianą wcześniej skalę rażenia tworzonej przez niego muzyki. Jest tam miejsce dla jazzowej historii, dar pływania jak ryba w wodzie zarówno w estetyce mainstreamowej, jak i przestrzeniach odkrytych przez twórców free jazzu. Jest wielka atencja zarówno dla rozszerzonych technik gry na trąbce uwolnionych w toku studiowania tajników free improv, jak i muzyką nową, udziałem elektroniki w całym procesie twórczym czy poszanowanie technik pozwalających mówić także językiem muzyki klasycznej. Wyraźnie też widać, że kreatorska moc wyłania się nie tylko jako improwizatorski rozmach, ale także kłania się w respekcie dla kompozycji, notacji i sztuce budowania formy.
W tę stronę w moim odczuciu wiedzie nas muzyka zawarta na jego najnowszej płycie, nagranej formalnie jako przedsięwzięcie sygnowane własnym tyko nazwiskiem, ale w rzeczywistości chyba jako wysiłek twórczy kwartetu równych sobie co-liderów.
„Battle Pieces” nagrany został w towarzystwie Ingrid Laubrock, Mata Morana i Sylvie Courvoisier, słowem muzyków, którzy tak jak sam Wooley, postrzegają siebie w rolach artystów otwartych na wszystko, nie odżegnujących się od żadnej inspirującej muzyki, i podejrzewam, nie godzących się na umieszczanie ich działań w jednej estetycznej szufladzie.
Tak jak nominalny lider projektu, oni również mają bardzo bogate doświadczenia kompozytorskie i naturalną ciekawość muzyki jako takiej, procesem jej tworzenia i nadawaniem jej unikatowego brzmienia.
„Battle Pieces”, choć tytuł sugerować może, że będziemy mieli do czynienia z silnym elementem rywalizacji pomiędzy członkami zespołu, taki wcale nie jest i raczej określanie go w ten sposób byłoby szczególnie dotkliwą niesprawiedliwością. To kameralistyka, powstała z głębokiego namysłu nad kompozycją, nad formą, nad funkcjonowaniem w jej obrębie improwizacji i uważną refleksją, w jaki sposób brzmienie może stawać się częścią kompozycyjnej budowli.
Z tej nie łatwej, choć niekrzykliwej muzyki, nasyconej niezliczoną ilości najróżniejszych subtelności melodycznych i harmonicznych, stworzonej z brzmieniowych zderzeń tego, co wygrane konwencjonalnymi technikami i tego co spreparowane, objawia się jakaś fascynująca czystość myśli. Z jednej strony wymaga ona skupienia, ale z drugiej, swoim umiarem, równowagą i nadzwyczajną starannością wykonania, zaciąga słuchacza w bardzo intrygujące rejony muzycznego doświadczenia. To takie miejsce, poza jednym dominującym stylem, będące jednocześnie twardym dowodem jak wiele konwencji, inspiracji i technik twórczych może współistnieć na raz, nie wprowadzając ani przez chwilę informacyjnego szumu.
Fascynująca płyta, będąca dowodem na to, jak bardzo złożoną i bogata osobowością muzyczną jest Nate Wolley i jak zdumiewający świat dźwięków potrafi powołać do życia.
Battle Pieces I; Tape deconstruction I; Battle Pieces II; Tape deconstruction II; Battle Pieces III; Tape deconstruction III; Battle Pieces IV.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.