Recenzje

  • Elements

    I to są chwile kiedy siadanie do klawiatury i pisanie recenzji jest najprawdziwszą przyjemnością. Nawet pomimo tego, że słowa nigdy nie będą w stanie oddać tego co zawiera płyta  ni jak się mają do wydobywającej się z głośników muzyki. Ale w takich chwilach sądzę pisać trzeba bez względu na rezultaty.

  • Ragged Jack

    I znów płyta nie nowa. To źle, że przez całe wieki nie było w Polsce dostępu do wielu płyt. W ten sposób nie wiedzieliśmy, co dzieje się na Świecie w muzyce jazzowej. Owszem dochodziły produkcje wielkich koncernów, ale wbrew pozorom te nie są, jak się teraz okazuje, najbardziej reprezentatywne dla współczesnego jazzu, którego kroniką są małe niezależne wytwórnie płytowe.

  • Bending Bridges

    Czasem zdarza się, że gdy bierzemy do ręki nieznaną płytę, widzimy na okładce takie nazwiska, które gwarantują jakość i zapowiadają interesujące przeżycia muzyczne. I nie jest zaskoczeniem, jeśli są to albumy doświadczonych, w tym wypadku, gitarzystów, na przykład: Pata Matheny'ego, Johna Scofielda czy Freda Fritha, a więc muzyków z długim stażem. Jednak gdy wpadnie nam w ręce najnowszy album gitarzystki 31-letniej i wtedy pomyślimy: „To będzie coś!", to jest sytuacja niebywała.

  • A-Kineton

    A-Kineton to z jednej strony muzyka demokratycznego kolektywu: Kamil Pater - gitara, Rafał Gorzycki – perkusja, Paweł Urowski – kontrabas, Irek Wojtczak – saksofony, klarnet basowy, na trąbce gościnnie gra Maurycy Wójciński; a z drugiej świetnie zapowiadający się zespół pod kierownictwem gitarzysty Kamila Patera. A-kineton jest też w prostej linii twórczym rozwinięciem projektu „Dziki Jazz” z 2009 roku.

  • Rava on the Dance Floor

    Nie wierzę! - powiedziałem, mimowolnie na głos, biorąc do ręki najnowszy album Enrico Ravy. Oto niekwestionowany leader włoskiej sceny jazzowej, jeden z nielicznych Europejczyków, któremu udało się zaistnieć na scenie improwizowanej Stanów Zjednoczonych - nagrywa płytę w całości składającą się z utworów z repertuaru Michaela Jacksona.  W dodatku krążek ukazuje się nakładem najbardziej chyba nobliwej dziś oficyny wydawniczej - ECM. 

  • Big Head Eddie

    Zwykło się od recenzentów wymagać oceny nowinek płytowych. Ale ja nie jestem zawodowym recenzentem – opisuję płyty, gdy mam na to ochotę, z potrzeby serca. A gdy potrzeba ta mówi by opisać płytę sprzed lat – cóż, sercu się nie odmawia. Stąd też wielokroć oprócz płyt nowych, opisywane są przeze mnie albumy stare lub stosunkowo stare. Zwłaszcza, że płyty recenzowane przeze mnie są moją własnością. Recenzje pojawiają się zatem także w zależności od nabywania kolejnych albumów.

  • Falling Man

    Gra w duecie jest chyba najtrudniejszą sztuką jazzową. Gra taka, by zainteresowała, by ciekawiła przez cały czas trwania koncertu czy płyty jest po prostu mistrzostwem świata. Marty Ehrlich żyje w zaciszu wielkich sław, ale od wielu lat dostarcza ciekawych płyt i jest niewątpliwie bardzo cenionym improwizatorem. Anthony Cox jest natomiast jednym z ciekawszych współczesnych basistów.

  • Unison

    To jest ogromna przyjemność kiedy na biurko recenzenta trafia płyta artysty mało znanego, a prezetującego nie dość, że wyśmienity poziom, to jeszcze dysponującego tym czymś, czego nazwać nie sposób, a co każe do nagrania wracać nieustannie. Tak było przy okazji Marii Neckam, wokalistki urodzonej w Wiedniu, ale od dawna już i na stałe rezydującej w Nowym Jorku.

  • Remembering Thomas/NU Trio

    Recenzji tej płyty powinno być co najmniej dwie. Dla tych, którzy muzykę Chapina znają oraz dla pozostałych. Pavone i Chapin przez długie lata współpracowali ze sobą, charakterystyczny, emocjonalnie nasycony ton Chapina znajdował kongenialną podstawę w basie Pavone. Tak było na wszystkich płytach Chapina na Knitting Factory Records, tak było na płytach sekstetów i septetu Pavone. Szczególnie ten ostatni kontekst jest istotny.

  • What We Live

    To kolejna płyta sprzed kilku lat. Ale... wtedy gdy ukazywała się, płyty DIWu można było dostać jedynie w sklepiku p. M. Winiarskiego w Krakowie przy św. Krzyża. Teraz DIW ma zapewnioną dystrybucję i jedyny problem, to obawy sklepikarzy przed prezentacją muzyki na płytach tych zawartej oraz zasoby finansowe klientów.

  • Tomorrow Sunny / The Revelry, Spp

    Narodzin nowego albumu Henry’ego Threadgilla byliśmy w jakiejś części akuszerami. Przynajmniej ci, którzy zdecydowali się w ubiegłym roku odwiedzić w Warszawie Jazzarium Fest i poznański Made In Chicago. Wówczas w listopadzie Threadgilowski Zooid zagrał w Polsce dwa koncerty w całości wypełnione nową muzyka, świeżo napisanymi kompozycjami, które Henry Threadgill ma w zwyczaju ogrywać, a raczej lepiej powiedzieć budować na oczach publiczności, podczas koncertowej trasy.

  • Translucent Tones

    Zwykle, kiedy mam przed sobą płytę, na której całe instrumentarium stanowią instrumenty tego samego rodzaju podchodzę do niej nieco jak pies do kota. Mimo wspaniałych, znanych mi albumów kwartetów saksofonowych, klarnetowych, twórczości Trio de Clarinettes itd. nie jestem w stanie oprzeć się takiej, zupełnie zresztą nieuzasadnionej impresji. 

  • Brecht Songs

    Muzyka do songów Brechta inspirowała jazzmanów podobnie jak piosenki musicalowe. Dość potocznie przyjęło się, że w musicalowych piosenkach, niewykształceni najczęściej muzycznie, jazzmani znajdywali harmonie, których sami najczęściej nie potrafili komponować. Być może także i ten aspekt uczynił atrakcyjną dla muzyków jazzowych muzykę Kurta Weila (najczęściej). Być może była to kwestia lewicowych poglądów dramaturga, które przez pewien czas były dominujące u jazzmanów.

  • Die Kunst der Fuge

    "Jego gra wywołuje w mojej głowie obraz trenowanej foki, która wygrywa "Boże, chroń królową" na zestawie samochodowych klaksonów." - pisał krytyk John Beckwith o Glennie Gouldzie i jego interpretacji "Sztuki Fugi" Jana Sebastiana Bacha. Ku zdziwieniu wielu, raczej nikt nie napisze tak o najnowszym albumie Marcina Maseckiego.

  • The Legendary Marvin Pontiac Greatest Hits

    To kolejna, nie nowa już płyta, którą Wam polecam. Ale cóż tu mówić o nowości, skoro jej główna postać nie żyje już od ponad 20 lat. Aż dziw, że Johnowi Luriemu udało się dotrzeć do zachowanych jego nagrań i wydać je obecnie na płycie. Z towarzyszących Pontiacowi muzyków wynika, że płyta zrealizowana jest obecnie na zasadzie dogrania partii instrumentalnych do zachowanych taśm.

Strony